Żywe trupy. Tom I i II – audiobook

     Jak niedawno zapowiadałem wziąłem się na serio za recenzowanie słuchowisk powstałych na bazie komiksu. Po Conanie i Thorgalu czas więc na projekt, który powstał w studiu nagraniowym Sound Tropez jako pierwszy – Żywe trupy, a w oryginale The Walking Dead. Tego tytułu chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, bo moim zdaniem jest on wyeksploatowany do granic możliwości.

Dla tych, którzy jednak jakimś cudem nie natrafili na komiks, serial ani na grę komputerową opowiem krótko i myślę, że nie będzie to haniebny spoiler. Teraźniejszość, Ameryka, inwazja zombie. Pomimo, że brak wyjaśnień, co jest powodem aktualnego stanu rzeczy, charakterystyczny jest dla gatunku sience-fiction, to w serii o żywych trupach, zabieg ten świetnie się sprawdza, pomimo, że skategoryzowałbym ją raczej jako obyczajówkę z elementami horroru. Zastosowany zabieg pasuje idealnie w odniesieniu do głównego bohatera, Ricka, prowincjonalnego gliniarza, ojca i męża, który zostaje ranny w strzelaninie.

Otrzymana rana postrzałowa okazuje się na tyle poważna , że Rick zapada w śpiączkę. Cała akcja zaczyna się kiedy Rick budzi się niczego nie świadomy, i przeżywa koszmar na jawie. Nie wie co, jak i dlaczego świat przewrócił się do góry nogami,  czyli dokładnie tak samo jak czytelnik. Dopiero stopniowo dowiadujemy się razem z głównym bohaterem, że świat przeżył istny kataklizm, nadeszła apokalipsa, która oszczędziła tylko szczęśliwców. Wszystkie produkcje jakie powstały na bazie pomysłu Roberta Kirkmana działają na zasadzie survivalu. Twórcy nie wyjaśniają jak wszystko się zaczęło bo w sumie nie jest to istotne, istotne jest to żeby przetrwać, bo w świecie, w którym zginąć jest bardzo łatwo, umrzeć ostatecznie to skomplikowana sprawa.

Mamy zatem pomysł, który nowatorski nie jest, bo produkcje o zombie straszą nas nieprzerwanie od końca lat 20 XX wieku (pierwsze użycie terminu zombie w publikacjach kulturalnych przypisuje się Williamowi Seabrook`owi, który użył go w książce The Magic Island.), to nie pomysł, a właśnie wspomniany przeze mnie wcześniej aspekt obyczajowej historii prowadzonej w postapokaliptycznym świecie zdobył serca milionów czytelników, widzów i graczy. Robert Kirkman w swoim komiksie zdecydował się postawić na relacje międzyludzkie i tęsknotę za dawnym światem, żywe trupy i postępujące zniszczenie znanego nam świata stanowi tylko tło wydarzeń. Jak więc tego typu historię przenieść z komiksu, który angażuje dużo bardziej niż audiobook, na słuchowisko?

Studio Sound Tropez podjęło się tego karkołomnego zadania, trudno mi jednoznacznie ocenić jak im wyszło. Nagranie Żywych trupów było pierwszym projektem, w którym pierwowzorem dla audiobooka był komiks, dlatego też kiedy słuchałem go po wysłuchaniu późniejszych nagrań zauważyłem kilka niedociągnięć, których w Conanie i Thorgalu już nie było. Studio nabrało więc doświadczenia i realizuje swoje projekty coraz lepiej.. O ile Conan był dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem i wygrał z moimi oczekiwaniami na punkty, a Thorgal powalił mnie na łopatki technicznym knockoutem, to The Walking Dead dostało sromotny łomot już w pierwszej rundzie.

Budowanie napięcia, które moim zdaniem powinno być dużo prostsze w słuchowisku niż w komiksie, bo odbiorca skupia się wyłącznie na jednym medium, mocno kuleje. Niestety od odtwórcy głównej roli nie czuć przerażenia. Głos lektora nie potrafił oddać stanu psychicznego Ricka, który po przebudzeniu ze śpiączki był na skraju szaleństwa. Niestety, nie pomagał w tym również narrator, modulacji głosu przy dramatycznych scenach praktycznie nie zauważyłem. Ma to okropny wpływ na odbiór przekazu ponieważ sprawia wrażenie, że bohaterom nawet w chwili ogromnego zagrożenia nic się nie stanie. Nie jestem też pewien czy dobór muzyki był trafny. Często nie trafia ona w klimat opowieści. Bardzo kiepsko również wypadło nagranie pod względem dostosowania do charakteru historii. Wątki obyczajowe ciągną się niemiłosiernie i nudzą.

Mimo tych wszystkich zarzutów uważam to nagranie za bardzo wartościowe, przetarło ono szlaki dla studia i dało cenne doświadczenie, z którego jak już wiem realizatorzy potrafili wyciągnąć budujące wnioski. Opowieść mimo wielu niedociągnięć daje wiele satysfakcji, warto zapoznać się z propozycją podania zombiaków prosto do ucha każdego z Was. Mam nadzieję, że swoim tekstem Was nie zrażę, słuchając tego audiobooka byłem bardzo wymagający ponieważ bardzo wysoko postawił poprzeczkę genialny Thorgal (o którym więcej tu – KLIK).

Poniżej próbka audio:

 
 
 

Share This: