Do niedawna myślałem, że Red to komiks Warrena Ellisa, w którego ekranizacji wystąpił jeden z ikonicznych twardzieli amerykańskiego kina, Bruce Willis. Okazało się jednak, że Polacy nie gęsi i swojego Reda mają. Może nie zekranizowanego, ale równie hardego co postacie grane przez hollywoodzkiego aktora.
Kosmiczne dowcipasy
Red jest zbiorem humorystycznych historii o tytułowym bohaterze, które przed niespełna piętnastoma laty zaczęły pojawiać się na łamach pisma SFera. Opowiadają o zleceniach wykonywanych przez najlepszego łowcę nagród w całej galaktyce. Red w fuchach nie przebiera, z reguły dlatego, że szybko kończy mu się kasa na alkohol i papierosy, o czym mówi wprost. Z komiksu można się też domyślić, że sporo jego budżetu idzie również na panienki spod kosmicznych latarni. Na szczęście nie było jeszcze takiej roboty, której Red by nie podołał, więc bez obaw może prowadzić swój kosztowny tryb życia. W poszczególnych historiach zamieszczonych w albumie, niepowiązanych ze sobą fabularnie, znajdziemy szereg odniesień do znanych produkcji filmowych. Red przeskakuje w czasie i przestrzeni, ale też z konwencji na konwencję. Zobaczymy motywy z Obcego, Terminatora, Gwiezdnych Wojen, a nawet z Władcy Pierścieni. Wszystko jest zgrabnie sparodiowane, ale poszczególne humoreski nie zapadają specjalnie w pamięć. Widać, że były to tylko prasowe dodatki, żarciki urozmaicające lekturę czasopisma. W dzisiejszych czasach tę funkcję dla większości populacji pełnią raczej internetowe memy, przewijające się przez nasze przeglądarki w zatrważających ilościach.
Red – próbka umiejętności Janickiego
Red miał mi pomóc w podjęciu decyzji co do zakupu innego, o wiele obszerniejszego albumu tego samego autora – Andrzej Janicki. Napalony na komiks. Samo przekartkowanie tej monografii niemal mnie przekonało, ale ostatecznie nie chciałem kupować kota w worku. W przeciwieństwie do Reda opasłe tomiszcze swoje kosztuje. Bydgoskiego artystę kojarzyłem wyłącznie z okładek, które robił kiedyś dla wielbionego przeze mnie Produktu. Do tej pory nie trafiłem na jego prace w żadnym zinie ani antologii, a kiedy on tworzył czasopismo komiksowe Awantura, mi zakładano dopiero pierwsze pieluchy. Red został kupiony na próbę, żebym mógł zweryfikować po latach czy rysunki Janickiego dalej trafiają w mój gust.
Red, ty draniu!
Zabawne historyjki o międzygwiezdnym najemniku nie są może wybitnie reprezentatywne, ale zawsze to jakiś wgląd w twórczość artysty. Przy lekturze nie zwracałem zbytniej uwagi na scenariusze (za które odpowiadają Maciej Jasiński i Łukasz Chmielewski), skupiałem się na rysunkach. Bardzo przemyślane kompozycje, idealne w przypadku tego typu komiksów karykaturalne proporcje i kadry mówiące dokładnie to, co mają powiedzieć. Grube kontury, żywe kolory i typowo komiksowe przerysowanie, oldschool z przełomu wieków w pełnej krasie. Wystarczy, żeby narobić smaku na więcej, szczególnie jeśli wie się już, że autora faktycznie na więcej stać. Red nie powiedział mi czy lubię Janickiego w roli scenarzysty. Powiedział mi za to, że chcę zobaczyć wszystkie jego rysunki. Teraz tylko pluję sobie w brodę bo gdybym załapał się na akcję crowdfundingową, Reda dostałbym jako miły dodatek do Napalonego na komiks, a nie płacił za niego oddzielnie. Jakbym się nie starał, oszczędzanie na komiksach dalej mi nie wychodzi.