Flash 2 – Pęd Ciemności to historia, w której tytułowy bohater niekoniecznie jest głównym. Fabuła skupia się raczej na Wallym Weście, Kid Flashu. Nie TYM Wallym Weście w gruncie rzeczy, a tym drugim. Album koncentrujący się na młodym superbohaterze sprawi więc zdecydowanie więcej frajdy, cóż, młodszym fanom superbohaterów.
Flash 2 – Pęd Ciemności – warstwa graficzna
Nad rysunkami do pięciu zeszytów, składających się na ten tom, pracowało łącznie siedmiu artystów. To, co mierzi mnie najbardziej w takich przypadkach, szczęśliwie nie miało miejsca. Panowie nie przybijali piątki przy zmianach niczym na meczu siatkówki, raczej przekazywali sobie pałeczkę na wzór sztafecistów. Jeden zeszyt to jeden zawodnik odpowiadający za szkic i jeden kolorysta. Dzięki temu nie gubimy się w gąszczu stylów. Kiedy jakaś postać ma pojawić się przedstawiona w odmienny sposób, my jesteśmy na to gotowi bo widzimy, że ktoś inny przejął ster na danym etapie. Nie uderza nas znienacka kolejna interpretacja bohatera, nagle, ze strony na stronę. Jest zachowana pewna płynność w tej zmienności, na którą trzeba być przygotowanym podczas lektury amerykańskiej masówki. Trzy na pięć zeszytów są rysowane bardzo dynamicznie, adekwatnie do serii o najszybszych ludziach na Ziemi. Pozostałe dwa plasują się na niczym niewyróżniającym się poziomie. Obywa się bez irytacji, ale i bez zachwytu. Łącznie daje nam to klarowny wynik – nieco powyżej średniej. Żywe, wyraziste kolory dopełniają całości, a my nie mamy specjalnie na co narzekać względem warstwy wizualnej.
Flash 2 – Pęd Ciemności – scenariusz
Utyskiwanie wydaje się zdecydowanie bardziej uprawnione względem fabuły, którą wciąż nieprzerwanie przędzie Joshua Williamson. Pojawienie się komediantowej przypinki w pierwszym tomie było całkiem smaczną przystawką. Zwyczajnie mając świadomość, że Watchmeni wydani zostali pod szyldem DC, a nie wiedząc nawet zupełnie nic o genezie DC Rebirth, i tak można było uśmiechnąć się z zaciekawieniem. Tym razem, w nieco podobnym stylu, przed oczami przewija nam się hełm Jaya Garricka, pierwszej w historii postaci obdarzonej pseudonimem Flash. Zarówno obeznanych z tematem, jak i tych, których przygotował dopiero redaktorski wstęp do albumu, może to już delikatnie drażnić. Nie wszyscy lubują się w nieustannych ukłonach w stronę klasyki, nową serię czytamy raczej dla nowych historii.
Sztampa
Flash 2 – Pęd Ciemności co prawda przedstawia całkiem współczesne przygody zupełnie świeżego Wally’ego Westa, ale są one aż nader archetypiczne. Nic, czego nie można się spodziewać. Kid Flash powoli uczy się panować nad swoimi mocami, nie przeceniać własnych możliwości oraz godzić życie superbohatera z życiem nastolatka, ścierając się przy tym z pomniejszymi superzłoczyńcami. Generyczny standard, totalnie nieatrakcyjny dla czytelniczych weteranów gatunku. Dodajmy do tego rozdrobnienie wątków – dwa z zebranych w albumie zeszytów stanowią zasadniczo odrębne historie. Tu odwołują się do poprzednich, tam sugerują bieg przyszłych, trzymając się kupy raczej z założenia, przekonując o ciągłości za pomocą okładkowej numeracji. Sumarycznie więc tytułowej Ciemności jest o dziwo stosunkowo niewiele, pojawia się na zasadzie epizodu.
Flash 2 – Pęd Ciemności – prognoza dla serii
O ile pierwszy tom, niosąc powiew świeżości pod znakiem DC Odrodzenie, mógł w tym, czy innym miejscu zaskoczyć lub zaciekawić, o tyle tom drugi wydaje się kotletem odgrzewanym po uprzednim rozmrożeniu i długotrwałym przechowywaniu w niskiej temperaturze. Motywy znane i docenione, ale przedstawione na obrazkach już tylokrotnie, że starsi fani prawdopodobnie na próżno będą szukać tutaj rozrywki. Młodsi zaś zdecydowanie mogą czerpać więcej przyjemności podczas obcowania z tą serią. Jest co nieco smaczków związanych z młodzieńczym buntem, więziami i… szkołą. Czyta się to z o wiele większą frajdą, kiedy jest się w podobnym wieku co Kid Flash. Rodzinno-relacyjne perypetie głównych bohaterów wpisują się też po części w konwencję teen drama, na którą niekoniecznie muszą mieć ochotę odbiorcy z metryką zbliżoną do tej Flasha. Flash 2 – Pęd Ciemności wyraźnie sugeruje, że seria przeznaczona jest dla nowych, młodych fanów. Nie zakrawa o dziecinadę, ale też nie ociera się o dojrzałość.
Konrad
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.