Batman przeklęty – recenzja
Po takich komiksach jak: „Zabójczy Żart”, „Śmierć rodziny” oraz „Powrót Mrocznego Rycerza” wydawać by się mogło, że o relacji pomiędzy Mrocznym Rycerzem a najbardziej rozpoznawalnym błaznem DC wiemy już wszystko. Jednak raz za razem, kiedy jestem czegoś pewien w komiksowym uniwersum Batmana, coraz to nowi twórcy potrafią mnie zaskoczyć. Batman Przeklęty od początku, kiedy został zapowiedziany, przykuwał moją uwagę – bo oto w tym komiksie przeplatają się przygody dwóch moich ulubionych bohaterów DC – Constantina i Batmana.
O komiksie zrobiło się głośno we wrześniu 2018 r. Ktoś w DC stwierdził, że nazwiska Azzarello i Bermejo to najwyraźniej za mało, aby wypromować 3-częściową serię i nowo powstały imprint DC Black Label został skategoryzowany jako „Tylko dla dorosłych”. Atmosferę wydania komiksu podgrzewał fakt, że oto po raz pierwszy w historii mogliśmy zobaczyć Bruca Wayna tak jak go pan Bóg stworzył. Do czasu, bo pod naciskiem czytelników DC pokaźne przyrodzenie brutalnie ocenzurowało. Pozostało więc pytanie – czy poza klejnotami Batmana komiks Azzerello i Bermejo ma coś więcej do zaoferowania? Na to postaram się wam odpowiedzieć.
Przez ponad osiemdziesiąt lat swojego komiksowego życia Batman przeżył już prawie wszystko. Spotkał na swojej drodze Lobo, Punishera, a nawet przeniósł się do średniowiecznej Japonii, dlatego naprawdę ciężko jest napisać coś świeżego i interesującego na temat Mrocznego Rycerza. Twórcy postanowili postawić na jeszcze mroczniejszą narrację i przedstawienie znanych nam postaci. Oto bowiem Batman traci pamięć, a z rzeki wypływają zwłoki Jokera. Czyżby jednak Bruce Wayne przekroczył granicę? Na pomoc w wyjaśnieniu całej sytuacji przybywa Hellblazer. Nasi bohaterowie zanurzają się więc w podziemny świat Gotham, wypełniony czarną magią i okultyzmem. Aby zrozumieć to, co się stało, Batman wyrusza niczym Dante poprzez kręgi piekła.
Batman Przeklęty
Cała fabuła jest dość mocno tajemnicza i musimy się dokładnie skupiać, by zrozumieć co twórcy chcą nam przekazać. Jednak ogromnym walorem tego albumu jest zdecydowanie grafika. Realistyczne kadry, umiejętnie przeplatane światłocienie przeprowadzają nas przez kręgi Gotham City. Rzeczywistość miesza się z fikcją, docierając do najdalszych zakątków podświadomości Nietoperza. Skrajnie realistyczny styl, naturalizm, nieoczywiste ujęcia, wspaniale nasycone kolory i nieprzeciętne kadrowanie sprawiają, że chłoniemy ten komiks z zachwytem.
Batman Przeklęty zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych komiksów w odbiorze. Jeżeli nie śledzi się uważnie fabuły, skupiając się tylko na ilustracjach szybko można zgubić wątek. Azzarello rzuca się na główkę w poetykę snu, dlatego pewne motywy sprawiają wrażenie pociętych i niespecjalnie ze sobą połączonych, a w narrację wdaje się wtedy chaos. Tak to już jednak bywa, kiedy umysł Mrocznego Rycerza zostaje zaproszony na wycieczkę do piekła i z powrotem.
Podsumowując – Batman Przeklęty zdecydowanie więcej nam oferuje od świecących diamentów Bruca Wayna. Komiksowi bliżej do horroru niż do powieści o detektywie z Gotham. Jeżeli lubicie więc mroczne, okultystyczne tematy, często niejednoznaczne jak samo zakończenie (ale nie będzie spojlerów), to będziecie zachwyceni. Jeśli nie jesteście przekonani do takiej tematyki, to warto mieć ten album dla samego wydania. Całość prezentuje się wręcz wspaniale na półce, więc to obowiązkowa pozycja dla fanów Batmana.
Łukasz
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Jeżeli lubicie Batmana, zajrzyjcie też TU.