Dom pokuty
Z dobrym uczynkiem jest tak, że wychodzi on z człowieka, nabiera przeogromnej prędkości, okrąża całą kulę ziemską i uderza w plecki. Dobro wraca. Za inne czyny będzie trzeba odpokutować. Czy tu, na Ziemi, czy w zaświatach. Czy będzie to czyściec, jak wierzą jedni, czy inny dom pokuty, który może czekać na delikwenta już za życia? Nie wiadomo. Czerwona plama na sumieniu wymaga wybielenia, mimo że tkwi często w ukryciu, bez dostępu do światła. Stanowi czasem ciężar tak ogromny, że śmierć jawić się może jako wybawienie. Koniec udręki i upragniony odpoczynek.
Wydawnictwo KBOOM zamyka rok wydawniczy 2020 petardą. Dom pokuty to kolejna pozycja w linii horrorów, do których jakoś szczególnie mnie nie ciągnie. Może dlatego, że pochłaniałem takie opowieści hurtowo w okolicach piętnastki. Zwyczajnie mi się przejadły. Za to dobór tytułów wydawcy stacjonującego w Kartuzach miażdży system niczym trzęsienia ziemi na Florydzie. Nie można ich ignorować (choćby poprzednika, jakim jest Potworna Kolekcja, o której więcej TU). Tak jest i w tym przypadku. Zacznę od końca i powiem, że po lekturze Domu Pokuty jestem absolutnie poruszony. Zarówno oszałamiającą warstwą graficzną, jak i bardzo dobrze napisanym scenariuszem, trzymającym się z dala od przejaskrawionej przemocy i infantylnego zakończenia.
Dobre horrory to takie, które wnikają w psychikę bohatera. Jeszcze lepsze są te, które bazują na prawdziwych wydarzeniach. I choć takie ostrzeżenie nie znajduje się na początku komiksu, Dom pokuty zawiera nieprzypadkową fabułę, opartą na historii istniejącego do dzisiaj Domu Pani Winchester (Winchester Mystery House). Sarah Winchester, wkrótce po tym, jak jej mąż William Wirt Winchester zmarł na gruźlicę w 1886 roku, postanowiła wybudować dom. Prace nad ogromnym budynkiem prowadzone były przez całą dobę, od samego początku uważano, że zarówno rezydencja, jak i posiadłość były nawiedzone przez duchy osób zabitych przez karabiny Winchester. Budynek był przeogromny, posiadał siedem kondygnacji, do dzisiaj przetrwały cztery i stanowią punkt orientacyjny i kalifornijską atrakcję turystyczną. Wydarzenia te były inspiracją komiksu Tomasiego, a także filmu Winchester. Dom duchów z 2018 w reżyserii Michaela i Petera Spierig.
Peter J. Tomasi dorzuca jeszcze jeden element, szkarłatną plamę na historii Stanów Zjednoczonych, do której karabiny Winchester pewnie też się przyczyniły. Eksterminacja Indian, jedna z największych zbrodni świata, choć nas Europejczyków nie dotyka w tak bezpośredni sposób, jak Holocaust. Może dlatego, że działa się gdzieś tam za oceanem. Scenarzysta subtelnie wciąga czytelnika w opowieść. Zaczyna na cmentarzu w New Haven, trumny z ciałami Williama (męża) i Anne (córki) przetransportowywane są do Kalifornii. Sarah pragnie ukoić swój ból związany z ogromną stratą. Pod dach domu pokuty nadciągają robotnicy, a każdy z nich naznaczony jest piętnem zbrodni. San Jose, bezustanny plac budowy będzie i dla nich miejscem odkupienia win.
Dom pokuty – dom wariatów
Bez dwóch zdań, Sarah Winchester jest szalona. Wie o tym jej rodzina, wiedzą też pracownicy. Światy, ten wewnętrzny i zewnętrzny, jak to bywa w takich opowieściach, przenikają się w urywający głowę sposób. Za fenomenalne rysunki odpowiedzialny jest Ian Bertram (przy okładkach i planszach pomiędzy zeszytami pomagał mu Dave Stewart). Na początku lekko się zdziwiłem, gdy dostrzegłem, że KBOOM postanowiło wydać Dom pokuty w powiększonym formacie. Gdy kończyłem pierwszy zeszyt, a na całej stronie pojawia się mroczna postać wypowiadająca kwestię „witaj w piekle”, zrozumienie takiego, a nie innego wyboru przebiegło po moim kręgosłupie razem z innymi ciarkami.
Artysta kapitalnie obrazuje szaleństwo Sary Winchester. Plansze kipią, czerwień drażni oko. Kadry w wirze niezrównoważenia krążą, obracają się, zakrzywiają. Trzeba uważać na ślepe zaułki i wyjścia kierujące w pustkę. Kiedy myślę, że graficznie nie może już być lepiej, wtedy w twarz uderza mnie splash page rozpostarty na sześć stron. Oj, chętnie zobaczyłbym to w formie plakatu. Urywa ryja, ale w tymże momencie Peter J. Tomasi przypomina, że to on tu rozdaje karty i wstrzeliwuje w wir szaleństwa kolejny miażdżący element, fragment wiersza Williama Blake’a, Tygrysa, który fani Spider-Mana mogą znać doskonale. Całość uzupełniają kolory Dave’a Stewarta, nieco przytłumione, matowe, brudne, lśniące jedynie szkarłatem.
Dom pokuty kończy się w ściskający gardło, wzruszający sposób, odkrywając to, co było największym skarbem Sary Winchester. Finał jest cichy, zimny, ciemny. Milkną hałasy budowy, bezustanne walenia młotkiem, przypominające wystrzały karabinów. Blakną też szkarłatne plamy, zasłania je czerń otulająca bladą, spokojną twarz. Lico osoby, która wreszcie może odpocząć. Pokuta została odprawiona, można odejść w pokoju. Czy ja właśnie przeczytałem komiks roku? Całkiem możliwe, choć wiele innych wspaniałych pozycji do tego miana kandyduje. Na werdykt jeszcze za wcześnie. Chwilę będę musiał poczekać, aż miną uczucia po lekturze, póki co Dom pokuty krąży w moich żyłach i nadal przyśpiesza puls.
Sylwester
Odwiedziłem rezydencję Sary Winchester dzięki uprzejmości wydawnictwa KBOOM.