Usagi Yojimbo Saga. Księga 7

Pogoda w kwietniu A.D. 2021 nie rozpieszcza, ale, znając moje szczęście, w dniu publikacji tego tekstu nagle zrobi się ciepło. Co robić w deszczowe popołudnie, w które ani na dwór, ani na pole wyjść się nie da? Ano odpowiedź jest banalnie prosta. Jest to doskonały czas na komiks. Usagi Yojimbo Saga. Księga 7 to doskonały czasoumilacz, który koi swoją przewidywalnością. Stan Sakai niżej poziomu „wyborny” nie schodzi. I tym razem 600 stron mija nie wiadomo kiedy i gdzie.

Usagi Yojimbo Saga. Księga 7

Saga to doskonała formuła, zbiera po trzy oryginalne tomy, skracając męki, gdy lektura skończy się zbyt szybko. Nie trzeba czekać do następnego razu, można czytać dalej. Zdarzyło mi się czytać pojedyncze wydania i zawsze odchodziłem z wrażeniem niedosytu. Takie potrójne combo to taka dawka w sam raz. Ani za mało, ani za dużo. Tym bardziej, że nie wiem, jak Stan Sakai to robi, ale napisał już tyle set przygód królika samuraja, a formuły swojej opowieści nie wyczerpał i prędko tego nie zrobi.

Usagi to ronin, bo jego pan zginął w bitwie. Od tego czasu błąka się po XVI-wiecznej feudalnej Japonii, co jest siłą napędową do licznych przygód. Po drodze mija mnóstwo nieznajomych osób, czasem przystaje, aby komuś pomóc, często rusza dalej, jakby coś go parzyło w kuperek, gdy się zasiedzi. Zdarza się, że spotyka starych przyjaciół, jak uliczną kuglarkę Kitsune, obok której od jakiegoś czasu pojawia się Kiyoko, młoda adeptka kieszonkostwa. Bardzo biegła w tym fachu. Ten, kto pozna Usagiego, ten już nie przestanie go lubić, króliczki są przecież takie słodkie.

Usagi Yojimbo Saga. Księga 7

Jeśli czytaliście choć jeden zeszyt z przygodami sakaiowego ronina, to wiecie, że jego losy do kolorowych nie należą. Nie dość, że komiks jest czarno-biały, to trup ściele się dość gęsto. Usagi często wpada do przeróżnych bandziorów, a tym razem wpada na cały gang dowodzony przez Czerwonego Skorpiona. Konkluzja tej historii, jak i całego Usagi Yojimbo Saga. Księga 7, kolejny raz skłoniła mnie do ściągnięcia czapki przed autorem. Takiego rozwiązania się nie spodziewałem, a fabularny twist nie dość, że jest wyborny, to jeszcze zaskakuje.

Komiks Stana Sakaia lokuje się gdzieś między podaniami historycznymi a starymi bajkami i legendami. Fabuła Usagiego jest liniowa, spotyka się konsekwencje poprzednich wydarzeń. Np. na końcu Usagi Yojimbo Saga. Księga 7 w krótkiej historyjce, w której bohater występuje ze swoim synem Jotaro (btw. czekam na więcej przygód tej dwójki!), zostało zawarte przepiękne nawiązanie do przecięcia śliwki utwierdzonej na nosie bohatera z pierwszego tomu. Nadal próg wejścia w serię określiłbym jako niski, na początku każdej księgi znajduje się krótkie wprowadzenie opisujące główne postacie drugoplanowe i tyle. Więcej nie trzeba. Oczywiście zachęcam do poznawania od początku (czyli od Usagi Yojimbo Początek. Księga 1).

Usagi Yojimbo Saga. Księga 7

Jedynki już tak mają, że czarują i, mówiąc krótko, sprzedają się najlepiej. Siódemka ma jednak swój urok, kojarzy się z ponadczasowym dziełem kinematografii Akira Kurosawy, też opowiadającym o samurajach. Siedem ma też swoją głęboką symbolikę w wielu religiach, a w judaizmie kojarzona jest z cyfrą boską, symbolizującą doskonałość. Czy Usagi Yojimbo Saga. Księga 7 to komiks bez skazy? Prawie. Jedyne czego mi brakuje, to większego odczucia w kwestii brutalności wynikającej z ciągłego zabijania, ale to można znaleźć gdzie indziej, np. w Samotnym Wilku i Szczenięciu, którą to opowieść Stan Sakai już kiedyś zinterpretował.

Bardzo podobają mi się filmowe zagrania autora. Często każe kadrom skupić się w jednym miejscu, w poszczególne kratkach lekko zmieniając szczegóły, pozwala na wyciągnięcie wniosków z zaistniałej sytuacji. Cały czas czuć, że Stan Sakai lubi to, co robi, kocha opowiadać historyjki. Bawi się formą, np. w środkowym tomie, Mieście zwanym piekłem, rozpina klamrę fabularną. Najpierw wciąga Usagiego w konflikt między dwoma rywalizującymi gangami, ale wraca do niego dopiero pod koniec. W środku zaś pozwala roninowi na przygody, w końcu drugie imię Usagiego to tułaczka. I co, fajne to jest, te krótkie historyjki zawierają dużo energii, radości, przygody i humoru. Brawo!

Usagi Yojimbo Saga. Księga 7

No i na końcu wrócę do tego przeklętego deszczu, ale hola, hola! Tak na niego psioczymy, a w kilku miejscach omawianej księgi Usagiego gra kluczową rolę, i to niekoniecznie negatywną. W Teru-teru-bōzu powoduje, że ronin musi przerwać wędrówkę i zostać w gościnie u przesympatycznej rodzinki żyjącej ze zbieraniem drewna. Przy okazji poznajemy zwyczaj tytułowej laleczki, mającej uprosić bogów o dobrą pogodę. Przy okazji Stan Sakai wyprowadza inną mądrość, że nie należy jeść słodyczy przed snem. Zobaczcie, że deszcz potrzebny jest w wielu dziedzinach, jak np. w rolnictwie. Dla uprawy ról susza nie jest niczym dobrym, w innym miejscu razem z Usagim możemy uczestniczyć przy budowie ogromnego bębna, mającego przywołać deszcz. No co, póki mam pod ręką komiksy Stana Sakaia, to niech mnie. Niech leje.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Moim ulubioną pozostaje Księga 5, o której więcej TU.

Share This: