RIP. Tom 1. Derrick. Ciężko przeżyć własną śmierć
Większość ludzi nie lubi myśleć o końcu swojego życia. Oj, niech to trwa, ale prawda jest taka, że każdy wieczór może być twoim ostatnim, a rana możesz już nie dotrwać. Czy masz lat 8, czy 80. RIP. Tom 1. Derrick. Ciężko przeżyć własną śmierć to komiks skupiający się na paskudnym aspekcie odchodzenia, zwłaszcza na tym, co się dzieje z ciałem wkrótce (lub trochę dłużej niż kilka chwil) po śmierci. Krótka recenzja? O FUJ!
Co w artykule?
I jak to wygląda?
Zacznę od tego, że RIP. Tom 1. Derrick. Ciężko przeżyć własną śmierć przyciągnął mnie do siebie warstwą graficzna. Mimo że okładka nie jest zbyt zachęcająca (w tym aspekcie współgra mocno z treścią), tak plansze są już bardzo intrygujące. Kreska Moniera zaciekawia unikatowym, karykaturalnym stylem. Zwłaszcza w obrębie twarzy, które są nienaturalnie powydłużane. Kolory dają ilustracjom życia, są spokojne, wygaszone i naturalne. Gdyby ten komiks nie wyglądał, jak wygląda, to bym po niego nie sięgnął.
Z perspektywy Derricka
Derrick, któremu poświęcony jest pierwszy tom serii, to prosty gość z małej mieściny. Lubi po pracy strzelić sobie kilka piwek, zwłaszcza że jego zajęcie jest niezwykle wyczerpujące. A czym się zajmuje? A no właśnie, to jest kluczowe. Jest częścią zespołu, który odzyskuje cokolwiek warte przedmioty z mieszkań zmarłych, zapomnianych i zostawionych przez społeczeństwo. Sprawy nie ułatwia fakt, że podczas pracy, ciała zazwyczaj są tam, gdzie zostały znalezione.
RIP umiejscowiłbym gdzieś pomiędzy serialowym Sześć stóp pod ziemią a jakimś filmem typu gore, takim jak Martwica mózgu. Gaet’s zajmuje się drobiazgową analizą, tego, co się dzieje z ciałem po zgonie. Zastanawia się, co doprowadziło do śmierci poszczególnych jednostek, ale ze względu na to, że niektórzy czekali na odnalezienie przez lata, dochodzi do ekstremy równej z rozerwaniem ciała przez granat. E, nie. Nie przez granat. Przez gazy nagromadzone w ciele.
Uczciwa praca, za uczciwe pieniądze
Nie wiem, ile musieliby płacić, abym podjął się takiej pracy. Raczej wypadałoby zapytać, jak nisko musiałbym upaść, aby czymś takim się zająć. Derrick nie zarabia zbyt wiele, ot pensja starcza, aby jakoś egzystować, odprężyć się w barze, ale na wyrwanie się z parszywej mieściny nie ma szans. Ze sprzątanych mieszkań pracownikom firmy można wynieść tylko jakieś mało warte fanty, takie jak papier toaletowy, czy przeterminowane puszki z jedzeniem. O, tych to ma w domu mnóstwo.
Robaki
Co ciekawe w RIP. Tom 1. Derrick. Ciężko przeżyć własną śmierć można znaleźć kilka poziomów tego określenia. Oczywiście są robaki, które lęgną się w ciele człowieka po zgonie i w szybkim tempie opanowują całe mieszkanie. Mawia się też tak o nic niewartych osobach, często pogardzanych przez inne jednostki społeczeństwa. Odrzuceni często są znajdowani po desperackich aktach skrócenia swojego życia.
No i jest jeszcze przecież Derrick. Jako mały chłopczyk kolekcjonował owady, miał ich pełne gabloty. Teraz wiedzie dość marną, pasożytniczą egzystencję. Podobne do siebie dni, zlewają się w jeden mdły obraz, a jego żona, starająca się być piękną tak bardzo, że aż jest paskudna, dokłada tylko łyżek dziegciu do gorzkiego życia.
Co do odnajdowanych ciał, muszę dodać, że pod tym względem komiks mocno zaciekawia. Każdy ze znalezionych ma za sobą interesującą historię, jest dobrze ułożona i wpasowuje się w większy obrazek. Każda z tych postaci ma tylko chwilę, aby powiedzieć coś o sobie, ale ich opowieści doświadczamy post facto, już dawno po tym, jak akordy ich życia wybrzmiały.
Labirynt wątków
RIP. Tom 1. Derrick. Ciężko przeżyć własną śmierć to zamknięta opowieść. Ma swój gorzki początek, rozwinięcie i zakończenie (które zwiastowane jest w podtytule). Z drugiej jednak strony, seria została zaplanowana w dokładnie przemyślany sposób na sześć tomów, a z tyłu pierwszej części, można poznać bohaterów następnych odcinków, poznanych jako postacie drugoplanowe.
Można przypuszczać, że zawartość poszczególnych części będzie na siebie zachodzić, ale w związku ze zmianą perspektywy, czytelnik będzie mógł dowiedzieć się czegoś nowego. Gaet’s pozostawił pewne wątki niedopowiedziane, Derrick nie mógł poznać całej prawdy o kolegach ze swojego zespołu. Poza tym przedmiot, który wywołał zamieszanie w pierwszym tomie, gdzieś przepadł, być może później się odnajdzie.
Wiele rzeczy jest tu na miejscu, ale być może ze względu na to, że RIP igrało z moim żołądkiem i rozpalało wyobraźnię tak, że niektóre zapachy niemalże poczułem, to nie przypadł mi ten komiks zbytnio do gustu. Serio, niesmak, jaki pozostał mi po lekturze łaził za mną kilka dni. Niemniej pomysły, jakie ma Gaet’s i kierujący serią Gaetan Petit sprawiają, że chętnie poznałbym ciąg dalszy. Może chociaż kolejne odcinki nie będą wychodziły zbyt szybko, aby nie nabawić mnie rozstroju żołądka.
Scenarzysta: Gaet’s
Ilustrator: Julien Monier
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Seria: RIP (Tom 1)
Format: 196×268 mm
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda