Thorgal. Gwiezdne dziecko. Tom 7
Po długiej, trzytomowej historii upadku królestwa i jego władcy Shardara, przychodzi kolej na przerywnik dotyczący przeszłości bohatera. Thorgal. Gwiezdne dziecko to zbiór trzech opowiadań, które wyjawiają o przeszłości Syna Gwiazd trochę więcej, niż zdążyła powiedzieć Slivia w Wyspie Lodowych Mórz (więcej tu – klik), na długo nim ktoś pomyślał o Młodzieńczych Latach, spin-offie serii.
Początki bohatera w siódmym tomie
Jak się dowiadujemy z dodatków, raczej nie chodziło o odpoczęcie od dłuższego wątku, taką formę wymusiła prepublikacja w magazynie Super Tintin. Wreszcie Van Hamme postanowił opowiedzieć o młodości Thorgala, zaczynając od jego narodzin. Zaginiony Drakkar to opowieść, która we wspaniałej większości odbywa się na morzu, dowódcą wyprawy jest nijaki Leif Haraldson (przyszły, przybrany ojciec głównego bohatera), który jest nawiązaniem do prawdziwej postaci Leifa Eriksona, wspaniałego żeglarza i odkrywcy, który dopłynął do Ameryki długo przed Kolumbem, bo coś około 500 lat wcześniej.
W Zaginionym Drakkarze do rozegrania fabuły Van Hamme używa stwierdzenia, że to przy największych przeciwnościach najłatwiej zobaczyć charakter człowieka. Jak zachowuje się zdziesiątkowany w trakcie wyprawy Lud Północy? Boi się, przebijają zabobony i chęć uratowania własnej skóry. To wśród tej ludności zamieszka Thorgal, od razu widać, że nie będzie miał łatwo. Pokład statku jako arena wydarzeń sprawdza się doskonale, dramaturgia huczy niczym groźny sztorm, ale na końcu jest światełko. Magiczne, bo jak inaczej je wytłumaczyć? Chyba że to technologia z przyszłości. Historię wieńczy podniesienie noworodka do góry, symbol nowego życia.
Ach, te dzieciaki tak szybko rosną
W Metalu, który nie istniał Thorgal ma już 6 lat i czeka na niego jego pierwsza, pełnowymiarowa przygoda, choć przesuwana jest na skraj rzeczywistości i snu. Sama historia zaczyna się prawie 100 lat wcześniej, podczas partii skandynawskich szachów, którą Ivaldir, król krasnoludów przegrywa z wężem Nidhoggiem. Aby odzyskać swoje imię, władca będzie musiał podarować wężowi tytułowy metal. Taki, który nie istnieje, czyli w sumie pochodzi z kosmosu. Na pytanie, kto może coś takiego mieć przy sobie, nachodzi tylko oczywista odpowiedź. Ktoś, kto nie pochodzi z tego świata.
W środkowej opowieści Van Hamme spycha na boczny tor wątki science fiction, ograniczając je do eksplozji szalupy ratunkowej i jednego specyficznego wisiorka. Oczywiste jest, że wikingowie nie mogli się domyślić, że jest to zwykła nakrętka. Pierwszy plan zatłoczony jest przez postacie, które przybyły tu z nordyckiej mitologii. Oprócz krasnoludów i węża podgryzającego korzenie Yggdrassila pojawia się jeszcze Bogini Frigg, skrzydlate koty, czy odrażający, czteroręki olbrzym. Dowodem na to, że ta przygoda rzeczywiście się wydarzyła, są dwie perły w kształcie łez, które w rączkach trzyma właśnie narodzona Aaricia.
Genialne sekwencje Rosińskiego
Czas leci, dzieci szybko dorastają, w Talizmanie Thorgal ma dziesięć lat i samemu udaje się do lasu, aby dowiedzieć się prawdy o sobie, niczym w rytuale przejścia do okresu dorosłości. Tutaj Van Hamme wraca do idei, że zaawansowana technologicznie rasa, wzięta byłaby przez prosty, średniowieczny lud za bogów. Talizman okazuje się niczym innym, jak nośnikiem informacji, nadal czekam, aż odtwarzacze DVD nie będą potrzebowały wyświetlacza, tylko będą wywoływały wizję. Na razie, nikt jeszcze nie wpadł jak to technologicznie rozwiązać.
Starzec, który mieszka na lśniącej górze znajdującej się za spalonym lasem to tajemnicza postać z legend Ludu Północy, okazujący się zwykłym rozbitkiem, czekającym na przekazanie opowieści. To znaczy, tak jakby, bo pamięć o tym spotkaniu zostaje wymazana. Rosiński świetną sekwencją ze źrenicą oka zmienia czas i miejsce akcji niczym kość wyrzucona przez prymitywną rasę w 2001. Odysei Kosmicznej Kubricka. Tu skok nie jest aż tak długi, ale nadal robi wrażenie. Kim byli rodzice Thorgala i czego szukali na Ziemi i jak dziadek chłopca stracił ramię, tego dowiecie się z tej historii. Następna świetna sekwencja (tym razem z lądującą kapsułą) przenosi czytelnika z powrotem do boku chłopca.
Od bardzo dawna uwielbiam ten album, od świetnej okładki, z chłopcem trzymającym wielki miecz, po ostatni kadr historii, ze zwyczajnym ochrzanem za szlajanie się samotnie po lesie. Kilka postaci z tego albumu jeszcze powróci, w tym oszukany Nidhogg i to nawet na okładce. W końcu Thorgal. Gwiezdne dziecko to doskonała mieszanka wątków fantastycznych, zarówno tych zbliżających się do mitologii, jak do drugiego ich bieguna, czyli suchego, tłumaczącego cuda w techniczny sposób science fiction.
Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentację tego tomu zobaczycie w poniższym filmiku: