Thorgal Saga. Shaigan. Tom 3
Co za synchronizacja! Niedawno skończyłem czytać Niewidzialną fortecę i Piętno wygnańców, a teraz w moje ręce trafił nowiutki album Thorgal Saga. Shaigan. Znów wraca temat utraty pamięci i pirackiej działalności Syna Gwiazd – i choć nie jest to klasyczny Thorgal, w którym mamy głównego bohatera, to nadal daje ten sam dreszcz przygody. Thorgal nie żyje, niech żyje Shaigan!
Mroczne alter ego
Motyw wymazania tożsamości sprawił, że na długie lata porzuciłem tę serię. Ostatnio jednak, czytając Piętno wygnańców, trudno było nie zauważyć, że pogłoski o okrucieństwie Shaigana Bezlitosnego są, delikatnie mówiąc, mocno wyolbrzymione. Zwyczajnie przypisywane są mu czyny innej osoby, a ci, którzy znają Kriss de Valnor, więdzą od razu czyje. Tymczasem w tym tomie Sagi wkraczamy na pirackie drakkary i mamy szansę na własne oczy doświadczyć tej bezlitosnej rzeczywistości.
Choć spodziewałem się, że Thorgal w roli Shaigana okaże się tak nieskazitelny, jak zawsze, rzeczywistość jest bardziej złożona. Podczas abordażu nie stoi już tylko przy sterze – bierze czynny udział w walce, a jego broń, czy to topór, czy miecz, zanurza się w krwi wrogów. Mimo to bohater zaczyna mieć poważne wątpliwości. W jego świadomości zaczynają przebijać się wspomnienia dawnej miłości, a brutalność Kriss de Valnor budzi w nim coraz większe obrzydzenie.
„Saga” – przestrzeń na dodatkowe wątki
Jeśli dobrze rozumiem, „Saga” miała być zbiorem alternatywnych przygód Thorgala, a po „Żegnaj, Aaricio” spodziewałem się właśnie takich historii. Tymczasem „Thorgal. Shaigan”, podobnie jak „Wendigo”, okazuje się tomem, który można osadzić gdzieś pomiędzy wydarzeniami z głównej serii. Nie jest to może rozczarowujące – pokazuje, ile miejsca na dodatkowe wątki pozostawili Jean Van Hamme i Grzegorz Rosiński. Właściwie taki zabieg mi odpowiada, bo pozwala wypełniać luki w fabule, wzbogacając cały świat Thorgala.
Największą zaletą „Sagi” jest możliwość zobaczenia Thorgala z perspektywy innych twórców niż zwykle. I tutaj pojawia się pewien „zonk” – Yann, który od 36. tomu pisze serię główną, odpowiada też za dwa poboczne cykle, „Louve” i „Młodzieńcze lata,” we współpracy z Surżenką. Efekt? Zarówno pod względem graficznym, jak i narracyjnym trudno oczekiwać większych zaskoczeń. Mimo to album jest przyjemny w odbiorze: historia jest przejrzyście opowiedziana, dobrze skonstruowana i stopniowo przechodzi w dynamiczną akcję, pojedynki oraz poszukiwania, co utrzymuje uwagę.
Większa objętość tomów „Sagi” daje autorom przestrzeń na rozwinięcie wątków, choć fabułę „Shaigana” można by śmiało podzielić na dwie części. W pierwszej obserwujemy narastające wątpliwości głównego bohatera, a w drugiej rusza on na poszukiwanie grobowca Halfdana Czarnego, by zdobyć miecz przypominający rybi szkielet – symbolicznie wyeksponowany już na okładce. Historia w stylu Tomb Raidera wypada znakomicie: na szali leży pamięć Syna Gwiazd, choć czytelnicy głównej serii znają już jej inny przebieg… i zapewne wyczekują pojawienia się postaci, którą dostrzegamy w ostatnim kadrze.
Nic się nie stało
Rozczarowuje więc, że cała fabuła wydaje się dość niezobowiązująca. Nawet jeśli przygoda naprawdę miała miejsce, nie wpływa na główny nurt wydarzeń, a drogocenny miecz… cóż, przepada bez echa. Trochę szkoda, że nie poszli w stronę alternatywnych scenariuszy, bo ograniczenia głównej serii narzucają tu dość sztywne ramy. Pomimo przestrzeni, jaką mieli twórcy, zabrakło swobody, by bardziej zaszaleć, a jednocześnie nie naruszyć oryginalnej struktury fabuły.
Kameralność Piętna wygnańców była rzeczywiście odświeżająca – akcja bez epickich bitew i przesycenia potężnymi wojownikami pozwoliła skupić się na subtelniejszych aspektach fabuły. Wejście na główną scenę robi wrażenie, pozwala spojrzeć na wydarzenia z nowej perspektywy i zobaczyć skutki intryg Kriss de Valnor. Co więcej, można odkryć, że Kriss dotrzymała obietnicy danej Aaricii, co dodaje jej postaci dodatkowego okrucieństwa i podkreśla jej skomplikowaną relację z Thorgalem. Chociaż takim postępowaniem, aż prosi się o kłopoty.
Widzę Shaigana jako alter ego Thorgala, stworzonego przez Van Hamme’a, by bohater mógł wkroczyć na większą scenę, uwalniając się od stricte rodzinnych wątków. Jednak w interpretacji Yanna i Surżenko ten Shaigan staje się coraz bardziej pozorną maską, za którą kryje się Kriss de Valnor. Stopniowo postaci drugoplanowe zaczynają dostrzegać fałsz – w końcu to Kriss ciągnie za sznurki, podczas gdy Shaigan jest tylko fasadą. Kriss wykorzystuje jego rolę, wiedząc, że piraci podążą za mężczyzną, nie kobietą… choć historia zna przecież niejedną inspirującą przywódczynię, która przełamywała ten stereotyp.
Scenarzysta: Yann le Pennetier
Ilustrator: Roman Surżenko
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Thorgal Saga, Thorgal
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 88
Oprawa: miękka/twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo