Falkon 2015 oczami Pawła
Największa impreza miłośników fantastyki w Polsce wschodniej dobiegła końca, nadszedł więc czas na małe podsumowanie. Przede wszystkim dzięki zaangażowaniu Marcina Andrysa tegoroczny Falkon był bogatszy o blok komiksowy, na którym można było posłuchać kilku ciekawych prelekcji, wziąć udział w konkursie oraz spotkać się z autorami polskich komiksów. Pomimo, że w mojej ocenie był to jeden z lepszych konwentów, to nie wszystko jednak poszło tak, jak bym tego oczekiwał.
Na wstępie należy zaznaczyć, że już po pierwszych kalkulacjach, które nie są jeszcze oficjalnym wynikiem, tegoroczny Falkon pobił rekord frekwencji. Jak napisał Kurier Lubelski przez
To co najbardziej mnie interesowało, to oczywiście blok komiksowy, w porównaniu z zeszłoroczną edycją konwentu oferta komiksowa w tym roku była naprawdę bogata. Prelekcje, konkurs, duża ilość zaproszonych autorów, niezaproszonych zresztą też, wszystko kusiło i aż trudno było znaleźć chwilę czasu pomiędzy interesującymi punktami programu. Nie wszystko jednak poszło tak, jak bym tego oczekiwał, z powodu pokrywających się terminów na konwent nie dotarli wcześniej zapowiadani Kasia Babis, Daniel Grzeszkiewicz oraz Jacek Gołębiowski. Reszta autorów pojawiła się, przybijała piątki, opowiadała anegdoty, rysowała i sprzedawała swoje dzieła, na które niestety zbyt wielkiego popytu nie było (Falkon to jednak nie MFKiG). Osobiście miałem okazję zamienić kilka słów z Marcinem Rusteckim, Jakubem Sytym, Jakubem Oleksowem, Dariuszem Stańczykiem, Aaronem Welmanem, Konradem Koko Okońskim i Rafałem Szłapą. Autorzy jak zwykle byli chętni do rozmów, wspólnych zdjęć i rozdawania autografów, w tej dziedzinie wszystko jak zawsze grało. Narzekać można jednak na organizację zajęć w bloku komiksowym. Jak już wspominałem Falkon to nie MFKiG i komiks jest tu traktowany troszkę po macoszemu. Organizacja prelekcji w słabo ogrzanym namiocie bez nagłośnienia, to już chyba punkt charakterystyczny bloku komiksowego. Niestety, jak tłumaczy jeden z organizatorów, zainteresowanie komiksem na Falkonie jest tak małe, że nie chcą przeznaczać na to sali, zostaje więc namiot. Ciekawi mnie jednak czy nikłe zainteresowanie nie jest efektem tych właśnie utrudnień. Może na prelekcjach pojawiłoby się więcej osób, gdyby nie musiały marznąć i siadać pół metra od prelegenta żeby cokolwiek usłyszeć… Tak prelegent mógłby mówić głośniej, ale spróbujcie przez godzine zdzierać gardło w temperaturze poniżej 10 stopni. Na plus należy dodać, że drugiego dnia podjęto kroki naprawcze tej sytuacji, które przyniosły niezłe efekty, jednak niesmak pozostaje.
Dużo czasu spędziłem też popijająć piwko w strefie gastro, w której zdarzały się spore kolejki, ale wszystko raczej szło sprawnie, jeśli coś można by
Całą imprezę uważam za bardzo udaną, kilka niedociągnięć zawsze się zdarza więc nie ma co się zbytnio czepiać. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku organizatorzy pozwolą rozwinąć komiksom skrzydła i zorganizują przyjazne warunki dla tej części uczestników, których chcieliby posłuchać o naszej pasji. Mam nadzieję, że na przyszły rok wyrobię się z materiałem jaki szykowałem na tę edycje i zobaczę Was na swojej prelekcji 😉
Paweł Warowny