Lego Batman – relacja z seansu
Jest przystojny, bogaty, ekstrawagancki, jest duszą towarzystwa, przy użyciu tajemnego alter ego zwalcza przestępczość, a pod swoim kostiumem jest zwykłym człowiekiem, bez żadnej super-mocy. Iron man? Nie (!!!). Właściwie to „Iron man LAMUS”. Batman w filmie Lego zajmuje należne mu miejsce i błyszczy jak gwiazda. Błyszczy tak bardzo, że wokół niego robi się wkrótce bardzo dużo miejsca, co zdaje się mu nie przeszkadzać. Zranienia z dzieciństwa (stały element martyrologii Batmana) powodują, że nie jest on w stanie odwzajemnić uczucia. Nawet do swojego arcy-wroga (Bane’a?) Joker’a (oczywiście), co doprowadza tego ostatniego do szału. Szału tak wielkiego, że nakręca się spirala nienawiści, wokół której krążą wydarzenia filmu.
LEGO!
Filmy Lego przypominają mi pierwszy crossover Marvel’a Secret Wars. Serię napisaną głównie po to, aby pokazać dzieciakom, jak bawić się sprzedawanymi w tamtym czasie figurkami i oczywiście je wypromować. Natomiast filmy o klockach przedstawiają jak się bawić klockami. W Lego: Przygoda odpowiedziano już na takie pytania jak: czy to dobry pomysł, aby mieszać ze sobą zestawy, czy zwykły ludzik, których podobnych jest tysiące, może zostać kimś naprawdę ważnym, i czy zwykły czerwony klocek, może stać się okazać tym najbardziej wyjątkowym? Co zrobić gdy znudzą się już toczone po tysiąckroć bitwy pomiędzy Batmanem a Jokerem, Catwoman, Pingwinem, Bane’m, czy Poison Ivy? Czy Batman mógłby się zmierzyć z Voldemortem, King Kongiem, czy może nawet z Sauronem? Świat Lego nie ma takich ograniczeń jak DC, Marvel, czy inne zamknięte uniwersum, więc wszystko może się zdarzyć. No i jako że Lego: Batman to przede wszystkim film familijny, dostaniemy też odpowiedź na pytanie, czy Batman musi zawsze walczyć sam? Czy wspomniana dziura po stracie rodziców jest tak wielka, że Bruce nigdy nie założy rodziny? A może uda się to chociaż Batmanowi?
Tylko dla nerdów?
Lego Batman to film bogaty w przeróżne nawiązania. Oczywiście fabułę da się zrozumieć bez obszernej (nerdowskiej) wiedzy na temat przeróżnych filmów, komiksów, czy książek, ale traci się w ten sposób dużo zabawy i żartów (przy kilku żartach śmiałem się w kinie sam, choć jestem przekonany, że wszystkiego nie wyłapałem). Bardzo ważną rolę odgrywają nawiązania do wszystkich wersji filmowych Batmana. Mi osobiście najbardziej się podobały te do wersji z 1966 roku, jedynej wersji filmowej, która nie była taka mroczna (no może nie licząc Batman i Robin). Zaczynając od remiksu tematu przewodniego („na na na na na – BATMAN!”), a na spreju na rekiny kończąc.
Batman to przede wszystkim mroczny mściciel. Natomiast zabawki Lego cechuje głównie humorystyka kojarząca się z zabawą. Elementy, które zdają się do Batmana nie pasować i w filmach fabularnych czy animacjach nie występują. To co zrobił film Lego Batman to połączenie tych dwóch zdających nie pasować do siebie elementów, zachowujące jednocześnie ogólną definicję człowieka nietoperza. A wszystko dzięki wybudowaniu filmu z klocków Lego. I tak jak w przypadku sosu słodko-kwaśnego połączenie wszystkich składników wyszło smakowicie, co razem z synem potwierdzamy.
Wilk