Barras I – recenzja

Komiks o kibicach - Barras I

O Barras I dowiedziałem się na krótko przed podjęciem niniejszej recenzji. Bez większego zamieszania Wydawnictwo Mandioca wprowadza nowość na polski rynek. Bo pozycja to nietypowa i chociaż z tego powodu warta uwagi. Emilio Utrera zabiera nas do Argentyny, aby przedstawić losy tamtejszych kibiców piłki nożnej i to tych fanów najbardziej zagorzałych. Brutalnych ultrasów, którzy oprócz rozrób odpowiedzialni są za najlepszą oprawę meczu w okolicy.

Barras I – Nowość prosto z Argentyny

Komiks Barras I - przykładowy kadr

Pierwszy zeszyt serii to tylko 24 strony czarno-białego komiksu w dużym formacie. Mimo to na tych kilku stronach dzieje się naprawdę dużo. Emilio Utrera, o którym nawet po szybkim przeszukaniu Internetu niewiele wiadomo, już na samym początku z nerwowego meczu wyprowadza awanturę. Podczas wartkiej akcji otwierane są kolejne wątki, dzięki którym poznajemy ekipę o jakże barwnych ksywach, takich jak Bania, Indianin, czy Konus. A, no i oczywiście jest też Gruby jak to chyba w każdej ekipie. Problem z fabułą jest taki, że zanim nawet zaczynałem domyślać się, o co chodzi, to komiks się kończy. Nic to, wydawca na uspokojenie nerwów podaje informację o wydaniu sześciu zeszytów do końca roku. Czemu nie integral? W zalewie dużej ilości tytułów ma to sens. Zakup wydania zbiorczego trzeba by było mocno przemyśleć, a w ten sposób można niskim kosztem spróbować serii.

Czarno-białe kibicowanie

Barras I

Kreska Emilio Utrery, dynamiczna i karykaturalna, oddaje żwawość akcji. Ze szczątkowych informacji wynika, że ów artysta jest samoukiem zajmującym się wcześniej graffiti i tatuażem. Ilustracje robią wrażenie, tworząc odskocznię do szybkiego tempa narracji. Przyciągają wzrok, sprawiają, że trzeba zatrzymać się na chwilę i uważniej przyjrzeć kadrom. Scena obławy na bocznicy kolejowej oraz pościg ciężarówką mleka po autostradzie na długo utkwią w mojej pamięci. Dodatkowo całość zalana jest językiem wprost z rynsztoka, no bo i to, co się odpiernicza na kartkach komiksu Barras I, inaczej skwitować się nie da, jak krótkim Kvrw@!

Nie liczy się wynik, liczy się zadyma.

Przyglądając się z boku ultrasom można odnieść wrażenie, że sam mecz nie jest najważniejszy. W komiksie sportu jest jak na lekarstwo, mimo to patronami medialnymi serii zostały magazyny Piłka Nożna, To My Kibice! oraz 12. Zawodnik. Seria (ponoć) ma w Argentynie status kultowej, zwłaszcza wśród fanów piłki. Czy zdobędzie taki sam status w Polsce? To się okaże, choć z tego miejsca mogę polecić komiks każdemu. Bo czytać ten komiks można spokojnie bez znajomości takich pojęć jak spalony, pułapka ofsajdowa, rzut sędziowski, czy wiedzy czemu Legia to kurczak.

Barras – Konkurs!

Na koniec wspomnę o inicjatywie wydawnictwa, wywołanej, aby jeszcze bardziej rozmiłować polskiego czytelnika w serii. Do końca czerwca można nadsyłać pomysły na fabułę, która przeniesie Barras do Polski i doprowadzi do konfrontacji z polskimi ultrasami. Najlepszy pomysł zostanie przelany na kartki komiksu i wydany w przyszłym roku. Brawo! Pomysł przedni.

Sylwester

Dziękujemy Wydawnictwu Mandioca za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: