Z jednej strony Batman, samozwańczy bohater, walczący o sprawiedliwość w metropolii zupełnie z niej obdartej, z drugiej – Jim Gordon, najlepszy glina, jakiego to miasto kiedykolwiek mogło mieć. Dwóch wspaniałych ludzi, rzuconych niekoniecznie na tę samą stronę barykady, ale jednoczących się w potrzebie. Ich relacja nigdy nie była łatwa, tak jak nigdy życie w Gotham nie należało do najprostszych.
Ich metody są odmienne, ich losy – podobne. Żaden z nich nie mógł zaznać w swoim życiu pełni szczęścia. Kierowani ogromnym poczuciem obowiązku i chęcią zaprowadzenia sprawiedliwości zatracili to, co dla wielu ludzi stanowi wartości podstawowe. W całej groteskowości swojego bytu stworzyli jednak więź, o jakiej wielu zwykłych wyjadaczy chleba mogło tylko pomarzyć. To nie była łatwa przyjaźń, o czym możemy przekonać się w komiksie Batman. Turning Points.
Komiks ten jest zbiorem pięciu historii, które skupiają się na tej bardziej ludzkiej stronie obydwu bohaterów. Motyw walki jest tylko tłem, na którym osadzone są kadry przedstawiające problemy Jima i Bruce’a: samotność, stratę bliskich czy kryzysy zaufania. Żeby efekt był bardziej uwydatniony, każde z zawartych tu opowiadań związane jest kolejno z dużymi eventami w dziejach Gotham: Year One, Dark Victory, Killing Joke, A Death in the Family, Knightfall oraz No Man’s Land. Nie trzeba mieć umiejętności detektywistycznych na poziomie Bruce’a żeby zauważyć, że każde z nich odcisnęło ogromne piętno na bohaterach. Problemy śmierci, kalectwa czy samotności wręcz wyciekają z kadrów. Ale jest coś, co świeci jak płomień nadziei, jak latarnia na bezkresnym horyzoncie – przyjaźń. Batman. Turning Points to wspaniały hołd dla jednej z najdziwniejszych relacji, jakie widział komiks. To nie jest typowe dzieło superhero. To obyczajówka z jego elementami.
Batman. Turning Points to praca zbiorowa, przy której majstrowało trzech scenarzystów: Greg Rucka, Ed Brubaker i Chuck Dixon, a także artyści: Steve Lieber, Joe Giella, Dick Giordano, Brent Anderson, Paul Pope i Claude St. Aubin. Masa ludzi jak na 128 stron. Każdy z nich oczywiście działał wcześniej przy historiach związanych z mrocznym miastem (np. Gotham Central!) i każdy z nich dołożył cegiełkę do tego małego pomnika. Bo nim właśnie jest Turning Points. Próbą wyrażenia wdzięczności. Tu nie ma odkrywczych fabuł, to ukazanie tego, co znane z naciskiem na ludzkie kwestie. Jeśli jesteście fanami Batmana – NIC WAS TU NIE ZASKOCZY, za to zrobi się wam naprawdę przyjemnie podczas lektury. Sam odczułem pewną taką familiarną więź z bohaterami, a w kilku miejscach przyłapałem się na odruchowym uśmiechu.
Najsilniejszą stroną tego wydawnictwa są niewątpliwie rysunki. Artyści starali się oddać klimat każdej historii adekwatnie do czasów, w jakich powstawały. Spójrzcie tylko na Mr. Freeze’a! Dla tych, którym w głowie utarł się obraz faceta z Batman: TAS, ten łysol w zielonych rajtuzach i konewką w dłoni wyda się przezabawny. Ale to tylko dodatkowy smaczek! Kilka grafik z tego komiksu można by śmiało wydrukować w dużym formacie i powiesić w pokoju. Do gustu przypadły mi zwłaszcza okładki. Tak na marginesie jeszcze: nie wiem czemu, ale mam taką małą schizę i wydaje mi się, że całość jest jakoś grubo wydrukowana, tzn. strony wydają mi się grubsze. To zapewne kwestia techniki wydruku, ale tworzy naprawdę fajny efekt.
Komiks kosztuje niecałe 40 zł. Cena w sumie adekwatna do tego, co prezentuje. Z czystym sercem mogę polecić go wszystkich zagorzałym fanom Mrocznego Rycerza. A także wszelkim badaczom komiksu. Całej reszcie? Jako lekturę uzupełniającą. Jeśli nie czytali przytoczonych tu wcześniej historii, mogą schrzanić sobie przyjemność z odkrywania kadrów w tych dziełach. Do świąt coraz bliżej, przynajmniej według supermarketów, a przyznam, że gdybym dostał pod choinkę Batman. Turning Points, to byłbym zadowolony.