Harleen – historia pewnej obsesji.
Harleen to trzeci na naszym rynku album z imprintu DC Black Label, przeznaczonego w założeniu dla bardziej dojrzałego odbiorcy. To tutaj twórcy mogą również realizować swoje oryginalne projekty, nie martwiąc się kanonem głównej linii wydawniczej. W przypadku Stjepana Sejicia komiks o początkach Harley Quinn był swego rodzaju spełnieniem długoletnich starań, by stworzyć dzieło o ikonicznej bohaterce DC Comics. Chorwat od wielu lat rozmawiał z wydawnictwem o realizacji komiksu, który byłby alternatywną, autorską wizją jej genezy. DC Black Label okazało się do tego świetnym miejscem. Czy jednak sam komiks taki jest?
Młoda doktor psychiatrii Harleen Quinzel jest bliska znalezienia lekarstwa na szaleństwo nawiedzające Gotham City, jednak musi najpierw udowodnić swoją rewolucyjną teorię sceptycznie nastawionym autorytetom. Żeby to osiągnąć, zagłębia się w zaburzone umysły najbardziej niebezpiecznych więźniów Azylu Arkham. Coraz więcej czasu spędza z obłąkanymi przestępcami, a im bardziej zbliża się do jednego ze swoich pacjentów, tym mocniej oddala się od rzeczywistości.
Piękna oprawa, ale co w środku?
Komiks sprawia fantastyczne pierwsze wrażenie. Główna w tym zasługa pięknego wydania, niecodziennego formatu i okazałej okładki, która zachwyca i jednocześnie przeraża uśmiechem Harley. Z pewnością nie da się przejść obok takiego albumu obojętnie. Dzieło Sejicia, do którego artysta samodzielnie napisał scenariusz i wykonał rysunki, od początku obiecuje być nietuzinkowym studium psychologii mordercy i poruszyć całkiem nowe kwestie w zagmatwanych relacjach Harley i Jokera. Przede wszystkim uwiarygodnić jak z dość porządnej, z pozoru normalnej pani psycholog staje się zgoła kimś innym. Moim zdaniem nie do końca się to udaje i to jest według mnie największa wada tego komiksu. Monologi Harleen były dość pretensjonalne, lekko nużące, a moment na który najbardziej czekałem, czyli przemiana głównej bohaterki w Harley Quinn, następuje i tak dość gwałtownie. Cała historia i jej psychologiczne aspiracje ustępują miejsca trywialnemu znaczeniu tytułowego uśmiechu, tak ikonicznemu przecież dla tych postaci.
Harleen komiksem dla kobiet?
Tylko co jeśli ona się po prostu zakochała? Czy miłość tak właśnie nie działa? Nie jest ona przecież z zasady racjonalna. W dodatku naiwność często prowadzi do tragedii, tym bardziej, jeśli przebiegły mężczyzna wykorzysta uczucie swojej wybranki, tudzież ofiary i wykorzysta ją do swoich celów. Co, jeśli wszyscy nosimy maski i walczymy każdego dnia lub każdej nieprzespanej nocy ze swoim wewnętrznym dużo mroczniejszym „ja”, a po przekroczeniu pewnej granicy nie ma dla nas odwrotu? Czy zauroczona mężczyzną kobieta nie jest w stanie zrobić wszystkiego, tylko by mu się przypodobać? Lubię spojrzeć na ten komiks również z tej całkiem innej strony. Nie ukrywam, że do takich refleksji skłoniła mnie rozmowa z żoną, zdecydowanie bardziej usatysfakcjonowaną lekturą komiksu.
Są tu z pewnością również inne ciekawe i ładne rzeczy. Metafora toksycznego związku i obsesyjnej miłości gorszej niż więzienie w Arkham, perspektywa Harleen na postać Batmana i postrzeganie Jokera jako ofiary, czy próba ukazania zgoła odmiennych spojrzeń na prawo w przypadku osób skazanych za przestępstwo i ich resocjalizację. Graficznie komiks prezentuje się naprawdę ładnie. Jest parę ślicznych szerokich ujęć, którym służy taki kwadratowy, ogromny format oraz kilka fajnych zabaw z kadrami, na których widać kombinacje w tworzeniu symboliki związanej z przemianami w wyglądzie oraz psychice bohaterów. Najbardziej jednak podobały mi się plansze ukazujące koszmary oraz inne twory wyobraźni pani Quinzel, które są zdecydowanie wizualną wizytówką albumu. Resztę miejsca zajmują w większości pełne mimiki i grymasów, starannie narysowane twarze bohaterów.
Sejic swoim dziełem oddaje głos bohaterce, która obecnie przeżywa swój świetny okres w świadomości fanów i fanek. Harley Quinn brylowała ostatnio w bardzo dobrze przyjętym filmie Ptaki Nocy. Posiada również swój świetny serial animowany na platformie DC Universe. Mimo że powyższe inkarnacje bohaterki pasują mi bardziej, komiks Egmontu również polecam. Wygląda prześlicznie i jest w nim kilka solidnych elementów. Być może kobiety mają szansę odnaleźć się w nim lepiej, dlatego polecam szczególnie jako efektowny prezent dla jakiejś fanki HQ, nawet niekoniecznie czytającej komiksy. Nie potrzeba tutaj żadnej komiksowej wiedzy, co zawsze postrzegam jako plus.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji.
Recenzja poprzedniej pozycji z DC Black Lable czyli Batman Biały Rycerz tutaj.