Conan Barbarzyńca. Życie i śmierć Conana. Tom 1
Conana warto znać. Jako postać pierwowzorową dla wielu późniejszych, jako inspirację różnych twórców, jako po prostu ciekawego bohatera. Komiks Conan Barbarzyńca. Życie i śmierć Conana. Tom 1 jest świetnym pomysłem na zaznajomienie się z osobą Cymeryjczyka, szczególnie dla takich ignorantów jak ja, którzy latami wzgardzali klasyką literatury, przekonani, że to jeno puste opowiastki o brutalnym mięśniaku.
Conan Barbarzyńca. Życie i śmierć Conana. Tom 1
Nie jestem z tego dumny, ale przez całe życie zakładałem, że historie, których ducha chciano oddać zatrudniając Arnolda Szwarzeneggera, częściej napinającego się niż wysławiającego zgodnie ze scenariuszem, muszą być miałkie. Uznawałem, że to prostacka łupanka, hack and slash, nic ponad to. Skłoniony przez kolegę, dałem szansę ikonie gatunku fantasy. Świeża seria od Marvela, bo ledwie sprzed roku, pierwsze sześć zeszytów, czyli nie za dużo na początek. Miałem świadomość, że conanowe tasiemce komiksowe sprzed kilkudziesięciu lat mają dziś status kultowych, ale zrzucałem to na karb nieśmiertelnej popularności prostej, krwawej rozrywki dla mas. Co się okazało po lekturze pierwszego tomu od Aarona? Teraz chcę poznać to tytułowe życie i śmierć Conana. Przede wszystkim opowiadania Howarda, ale też z otwartymi ramionami powitam chyba każdy komiks o Conanie. To mogą być, jak widzę po moim pierwszym spotkaniu z Cymeryjczykiem, naprawdę przyjemne w odbiorze historie.
To nie jest pretekstowa fabuła
Jeśli ktoś już zna barbarzyńcę z ery hyboryjskiej, to pewnie nie muszę go przekonywać, że w opowieściach o nim chodzi o coś więcej niż krwawą młóckę. Conan Barbarzyńca broni się jednak nie tylko ze względu na solidny materiał źródłowy, ale też ze względu na narrację Aarona. Zaczynamy od hołdu złożonego dawnym seriom poświęconym głównemu bohaterowi – dwie pierwsze plansze to kolaż kadrów z lat wcześniejszych i kilka słów wprowadzenia na temat tytułowego zabijaki. Potem dostajemy potwierdzenie, że faktycznie zobaczymy Życie i śmierć Conana. W pierwszym zeszycie Cymeryjczyk wpada w pułapkę, a w każdym kolejnym przenosimy się w inny czas i miejsce, poznając niezwiązane ze sobą przygody z jego udziałem, żeby pod koniec wrócić na moment do głównego wątku. Czy pułapka okaże się śmiertelna? Cóż, Conana znam ze schwarzeneggerowego filmu i tego tomu, więc nie mam pojęcia, co podbija u mnie zaciekawienie. Aaron wprowadza w serię naprawdę bardzo dobrze. Nie przedłużył wstępu, ukłony zajęły tylko dwie plansze. Pokazał wielobarwność postaci barbarzyńcy poprzez zaprezentowanie sześciu odmiennych opowiadań w pierwszych sześciu zeszytach. Różne miejsca, postacie, konwencje, dla mnie bomba. Do tego jest wątek główny, do którego chce się wracać.
Conan, jaki jest, każdy widzi
Z warstwą graficzną mam taki mini problem. Esad Ribić zapewnia przepiękne, malowane okładki, bardzo klimatyczne. Wilson kładzie kolory na szkicach dwóch rysowników adekwatnie do ich stylu, nie mam zarzutów. Rzecz w tym, że rysunki Asrara, który nie robi tego nieprzyjemnie, po prostu dość, hmm, nudno, są w pięciu zeszytach, a fantastyczne prace Zaffino tylko w jednej. Asrar rysuje w zgodzie ze standardami amerykańskiego mainstreamu. Jest wyraźnie, jest dynamicznie, wszyscy bohaterowie są świeżo po wizycie na siłowni. Zaffino z kolei wszystko ma rozmazane, szczegóły są pogubione, jest bardzo ekspresyjnie. Uzupełniają to też, jak wspomniałem, adekwatne kolory – tutaj zdecydowanie ciemniejsze, bardziej też zlewające się ze sobą. Obawiam się, że to nie będzie popularna opinia, ale zdecydowanie wolałbym, żeby to Zaffino rysował więcej dla tej serii, ale to tak w ramach myślenia życzeniowego, a nie wytykania wad. Finiszując już, Conan Barbarzyńca to zdecydowanie komiks dla chcących poznać Cymeryjczyka. Fabularnie na poziomie, bardzo sprawnie przedstawiający postać, a i rysunki nie drażnią, w zeszycie rysowanym przez Zaffino wręcz przeciwnie, przynajmniej dla mnie. Możemy zerknąć na Conana króla, na Conana złodzieja, na Conana młokosa, pirata, itd. Przeczytamy o podstępach, magii, prymitywnych plemionach, plugawych kultach, o zdobywaniu szacunku, odwadze, o potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem i z naturą. Wszystko to w związku z pozornym prostakiem, umięśnionym barbarzyńcą w świecie fantasy. Conan Barbarzyńca zaczyna się dobrze, czekam na kolejny tom i zapowiedzianą pierwszą część z cyklu Conan – Miecz barbarzyńcy.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Kondej