HeroClix. Gra figurkowa z bohaterami z komiksów
HeroClix to kolekcjonerska gra figurkowa, w której gracze kierują swoimi ulubionymi postaciami z filmów, komiksów, seriali i gier. I to jest właśnie największa zaleta tego systemu, bo wybór jest tu naprawdę ogromny. Możemy stworzyć najbardziej znane drużyny herosów, takie jak Avengers, X-Men czy Justice League, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wymieszać ze sobą ulubione postacie. Jednak ten cudowny świat nie kończy się na Marvelu i DC! Na graczy czekają choćby bohaterowie z Hellboya, Star Treka, Władcy Pierścieni, Yu-Gi-Oh, 2000 A.D., a nawet Pacific RIM, BioShock, Halo czy Assassin’s Creed. Setów i figurek są całe setki, co siłą rzeczy gwarantuje rozbudowaną rozgrywkę. W sumie mamy do dyspozycji kilka tysięcy postaci i ciągle powstają nowe!
Figurka to podstawa
Gracze rywalizują ze sobą za pomocą figurek. Każda z nich składa się z samej postaci (na szczęście wszystkie są już pomalowane i gotowe do gry) oraz z obrotowej podstawki ze statystykami. To tak naprawdę te współczynniki stanowią podstawę rozgrywki. W sumie jest ich co najmniej 7, z czego 4 zmieniają się wraz z obracaniem podstawki (wydającej z siebie charakterystyczne kliknięcia, od czego pochodzi nazwa gry). Są to: Prędkość, Wartość ataku, Wartość obrony, Obrażenia, Zasięg (do ataków zasięgowych – odległość i ilość możliwych celów), Wartość punktowa (potrzebna przy układaniu drużyny – każda postać ma swój określony koszt) i Rzadkość (częstotliwość występowania figurki).
Ponadto figurki wydane po 2007 roku posiadają jeszcze karty. Na nich znajdziemy zarówno część informacji powtórzonych z podstawki (przede wszystkim umiejętności, ale za to opatrzone ładnymi tekstami), jak i tych zupełnie nowych, np. umiejętności specjalne znane tylko temu konkretnemu herosowi oraz słowa kluczowe (dzięki którym np. wchodzą w dodatkowe interakcje).
Wielkość figurek jest zróżnicowana. W grze znajdziemy zarówno takie, które mają około centymetra, jak i kilkudziesięciocentymetrowe giganty. Jeśli zaś chodzi o poziom ich wykonania, to niestety jest on mocno nierówny. Wśród postaci występują i małe dzieła sztuki warte pozycji na półki, jak i paskudne gnioty – większych powodów do narzekań mieć nie powinniśmy. W końcu w pierwszej kolejności jest to gra.
Walka na planszy
Nasi dzielni bohaterowie rywalizują ze sobą na specjalnych planszach, podzielonych na kwadratowe pola. Ale nie są to zwyczajne szachownice. Twórcy zadbali o to, żeby teren był zróżnicowany. Na polach bitew znajdziemy budynki, obszary terenu wysokiego lub trudnego, wodę, przeróżne obiekty (które np. postacie mogą rzucać), etc. Oczywiście wszystkie z nich wpływają na rozgrywkę i odpowiednio ją modyfikują.
Oprócz planszy i figurek, gracze potrzebują jeszcze: dwóch kości K6 (ataki oparte są na rzutach), znaczników (przydają się do zaznaczania, która postać miała przydzieloną akcję), a także karty z umiejętnościami, bo tych jest tak dużo, że spamiętanie ich zajmie naprawdę dużo czasu. Na szczęście karty są zrobione w bardzo intuicyjny sposób i nieraz wystarczy tylko szybki rzut okiem, by wszystko sobie wyjaśnić. Jeśli chodzi o mechanikę gry, to w dużej mierze przypomina mi ona Magic: The Gathering – w tym sensie, że teoretycznie system z całej masy prostych umiejętności, jednak problemy przy interpretacji pojawiają się w momencie, gdy te krzyżują się ze sobą. Kiedy już opanujemy pewne podstawy, dojdziemy do wniosku, że to kolejna zaleta gry. Kombinacji niemal nie ma tu końca.
Trzeba odkryć samemu
W tym wpisie nie zamierzam wyjaśniać zasad gry. Dość powiedzieć, że instrukcja ma ok. 30 stron, a do tego dochodzą kwestie umiejętności, etc. Tak naprawdę grę trzeba poznać samemu. Nie zrażajcie się, jeśli jakieś zasady będą sprawiać Wam trudność, przecież do gry w domu możecie je lekko naginać. Sami zagraliśmy kilkanaście pojedynków zanim zaczęliśmy poprawnie interpretować niektóre kwestie.
Jeśli chcecie bliżej poznać świat HeroClix, polecam zajrzeć na forum Heroclix Initative (www.heroclix.pl) – znajdziecie tam nie tylko wprowadzenie do gry, ale również zasady i przeróżne ogłoszenia handlu bądź wymiany. O sposobach dystrybucji (głównie kwestia boosterów, starterów, etc.) napiszę w kolejnym wpisie, jeśli jednak już dziś chcecie wejść w ten świat, to polecam Wam nasz zaprzyjaźniony sklep e-Legion.pl. Marcin ma naprawdę dość duży wybór i bardzo sensowne ceny [spójrzcie tu].
Poniżej, na zachętę zobaczcie moją niedzielną bitwę z Konradem.
Zagraliśmy na 400 punktów, to znaczy, że wartość każdej z drużyn (liczona suma wartości każdej postaci w teamie) mogła wynosić maksymalnie tyle punktów. Ponadto każdy z graczy dysponował czterema akcjami na turę. Konrad zdecydował się na Inhumans, w składzie Black Bolt (150), Medusa (100), Karnak (100) i Lockjaw (50).
Ja zaś, jako wielki fan mutantów, sięgnąłem po X-Men – Professor X (150), Colossus (150) i (94). Jak widzicie miałem jedną postać mniej, jednak żadna z nich nie mogła się ruszać dwa razy.
Jako że Profesor potrafi strzelać przez ściany, postanowiłem zabunkrować się w jednym z pomieszczeń. Wejścia miał strzec Colossus i Cyclops. Konrad za to wykonał szybki doskok, dzięki umiejętności przenoszenia Lockjawa.
Szybko okazało się, że popełniłem błąd, bo nie zaatakowałem w pierwszej kolejności Karnaka. Jego umiejętność wykorzystywania słabości przyczyniła się do szybkiej śmierci Colossusa, a i fiaska mojego planu.
Następnie do moich strzelców doskoczyła wroga banda. Lockjaw, który ma dużo hp związał w walce wręcz moich mutantów. Z kolei Black Bolt i Medusa mogli atakować z dystansu (widać zresztą nieukrywaną radość mojego oponenta).
Dzielnie walczyłem do ostatniego kliknięcia. Udało mi się powalić Medusę, jednak Inhumans zgładzili Profesora.
Osamotniony Cyclops nie miał szans z Królem Inhumans i jego wiernym psem. Poległ dla potrzeb tego wpisu : )