Krok po kroku
„Czas pędzi gdzieś z sobie tylko znanych powodów”. Wybrałem ten cytat na otwarcie tego tekstu nie bez powodu. Dzisiaj najkrótszy dzień w roku, który zresztą dobiega końca. Toć niedawno była „nieunikniona” równonoc, ale też i inne wydarzenia, choćby komiksowe. Chwile, dni, miesiące szybko uciekają. Krok po kroku to dobra pozycja na takie małe podsumowanie, bo to jeden z pierwszych tytułów wydawnictwa Nagle Comics, które to debiutowało całkiem niedawno, a już wrosło w naszą scenę komiksową, tak jakby było tam od zawsze.
Co w artykule?
Prześliczny komiks
Krok po kroku to śliczny, bajeczny komiks niemy, tak jakby Si Spurier zwyczajnie dawał odpocząć od ciągłej gadaniny. Pierwsze co uderza to fantastyczna szata graficzna, z leciutką kreską i paletą barw zapożyczoną z jakiejś opowieści rozgrywającej się w feudalnej Japonii. Uderzenie euforii jednak szybko sprowadzane jest do parteru, bo o ile jest to piękny komiks, o tyle wymaga uwagi, choć sama historia jest dość prosta i uniwersalna. Nawet pokusiłbym się, że jest to typowa bajka.
Scenarzysta oddaje lejce ekipie odpowiedzialnej za ilustracje, przez co od czytelnika bardzo dużo zależy. Musi przestawić się z trybu, wszystko jest napisane czarno na białym, co narrator nie opisze, można wywnioskować z dialogów, na tryb pozyskiwania informacji z obrazu, interpretacji i dopowiadania niewyjaśnionych kwestii oraz poszukiwania rozrzuconych okruchów, a tych jest sporo. Czytałem (tak, niemy komiks też się czyta) Krok po kroku trzy razy i za każdym razem odnajdywałem coś nowego, co dopełniało historię.
Ach, młodość
A jest to historia pewnej dziewczynki, która budzi się w dłoni ogromnej, odzianej w siejącą grozę Wojowniczki. Ten malutki kwiat, ma przed sobą całe życie, ogromny świat stoi otworem, czekają niesamowite przygody i śmiercionośne niebezpieczeństwa, ale wszystko to, co czeka, dozowane jest sukcesywnie. Krok po kroku. Najpierw ta dziwna para poznaje plemię pokojowo nastawionych rolników, po chwili wplątuje się w konflikt pomiędzy dwoma mocno różniącymi się plemionami. Na końcu zaś czeka śmierć.
Kolejne akty, przedzielone białymi wierszami, rozgrywane są w takt pór roku, przez co nieubłagany upływ czasu tworzy scenę. Pewną, lecz zmienną, ale i dzięki temu bogatą. Na skórze można poczuć zarówno przeszywający mróz, jak i dokuczliwy upał. Plaża oświetlona jest słońcem, a łąki zalane ponurą mgłą. Wraz z mijającymi porami narasta świadomość bohaterki, a dziecięca figlarność i brak refleksji gęstnieje w zrozumienie i pełnię doświadczenia.
Chłonięcie treści obrazem
Jako że rozgrywające się przedstawienie można interpretować, jak się tylko chce, (prawdopodobnie można ten komiks czytać za każdym razem z innymi założeniami) moja głowa od razu mi podpowiada, to co dla mnie jest najważniejsze. Jest to opowieść o rodzinie, w trudnych wydarzeniach pokazywana jest relacja rodzicielska i to wcale niełatwa. Dziecko jest żywiołowe, pragnie zabawy, rozrywki, podczas gdy w spojrzeniu dorosłego płomień już dawno się wypalił, a zastąpiła go tępa rezygnacja. Nie ma czasu pląsać w ciepłej wodzie, pospędzać czasu z pociechą, skoro jest aż tyle rzeczy do zrobienia.
Spurier popycha brzdąca do przodu, bo dziecięce fanaberie zmieniają się w bunt, a z czasem nawet w potrzebę innego rodzaju relacji. Przy okazji odkrywana jest brzydka prawda o dorosłości. Szykowne stroje, uprzejme gesty to nic innego jak przedstawienie, gra pozorów skrywająca prawdziwe, brutalne zamiary i samolubne zachcianki. Niestety każdy skazany jest na popełnienie swoich błędów dorastania, tak to już jest ułożone, że w kluczowym momencie nikt nie chce słuchać dobrych rad.
Gorzka prawda o życiu
Momentami można zobaczyć dymki, ale pojawia się w nich obca mowa, praktycznie nie do zrozumienia, bo zaszyfrowana w dziwnych kształtach, ale przy połączeniu informacji graficznych, z mimiką i kontekstem można dowiedzieć się, co dane postacie chcą powiedzieć. Być może Spurier nie chce niczego innego jak zburzyć mur między bohaterami a czytelnikami i to dlatego w jednym momencie dziewczyna opiera się o ramkę kadru i to wtedy, gdy jest już za późno, aby się cofnąć.
Krok po kroku robi ogromne wrażenie, ale nie przytłacza, choć kwestia upływu czasu może być dołująca i wprawiać w melancholię. Oryginalny tytuł jest jeszcze bardziej niszczycielski, bo Step by Bloody Step jeszcze dobitniej gra na mechanizmie tak bezwzględnym, że każdy, choćby najmniejszy błąd jest nie do cofnięcia i prędzej, czy później trzeba się zmierzyć konsekwencjami wyboru.
Scenarzysta:Si Spurrier
Ilustrator: Matias Bergara, Matheus Lopes
Wydawnictwo: Nagle Comics
Format: 210×280 mm
Liczba stron: 188
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor