Krwawa Rzeźnia

Po ostatniej dostawie komików, w której znalazł się zeszyt Bloodshot #1 naszła mnie refleksja i
pomysł na ciekawy tekst, którym mam nadzieje rozpocząć dyskusję. Komiks wydawnictwa Valiant Comics nie wzbudził we mnie jakiegoś wielkiego zainteresowania, choć sam pomysł na głównego bohatera jest dość ciekawy i oryginalny (szkoda tylko, że już na odwrocie okładki autorzy podają przepis na to jak unieszkodliwić herosa). Największe wrażenie w całym komiksie zrobiły na mnie ilustracje, których autorami są Manuel Garcia i Arturo Lozzi. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się tak przyjemnych dla okna scen pełnych brutalnej przemocy.
               Od zawsze byłem wielkim fanem komiksów, w których autorzy nie boją się pokazać urwanej ręki, rozciętych bebechów czy też złamanego oka ;). Spójrzmy prawdzie w oczy, historie, w których superłotr próbuje przejąć kontrolę nad wszechświatem przy użyciu wszelkich, do szpiku kości złych metod, nie ukazujące choćby jednego trupa, nie prezentujące tego do jak bardzo obrzydliwych czy brutalnych sposobów godzien jest się uciec ów łotr, nie są dla mnie zbyt porywające, nie trzymają w napięciu i z góry wiem, że wszystko skończy się happy endem.

                Oczywiście rozumiem, że komiks musi się sprzedać, że pod względem marketingowym bestialskie sceny, seks czy przekleństwa ograniczają target i zmniejszają możliwości dystrybucji. Zostawmy jednak choć na chwilę wszędobylską poprawność polityczną na marginesie i pomówmy o tym co obrzydliwe, okrutne, paskudne i przyprawiające o dreszcze.
         Ilustracje z Bloodshota przypomniały mi o innych komiksach, które kiedyś pochłaniałem nałogowo. Punisher Max, Crossed czy Stitched to tytuły, po które zawsze chętnie sięgam, choć część z nich jest mocno przesadzona w swojej brutalności przekazu.
                Najbardziej do gustu przypadał mi zawsze Punisher Max, który po prostu był takim Punisherem jakim być powinien, brutalnym, groźnym, który nie przebiera w środkach i bez litości morduje swoich przeciwników. Powiecie, że w sumie każdy Punisher taki był? Odpowiem: może i tak, ale nie do każdego komiksu z nim zużywano wiadra czerwonego tuszu 😉

                Moim zdaniem ukazanie groteski świata, bezwzględności czy szaleństwa w komiksach tylko wzmaga emocje i napięcie jakie odczuwam przy czytaniu ilustrowanych historii. Takie plansze jak np. Rorschach dający porywaczowi, który rozczłonkował swoją ofiarę i karmił jej truchłem psy, możliwość wyboru pomiędzy ucięciem sobie ręki czy spaleniem go żywcem – chyba na zawsze pozostaną mi w pamięci. W samej scenie nie ma może pokazanego płonącego faceta, któremu ze względu na wielką temperaturę skóra odchodzi od kości, włosy topią się jak podgrzewany plastik a oczy gotują w oczodołach. Scena jednak przyprawia o dreszcze samym zakończeniem kiedy to bohater, bo przecież chce wyczyścić świat ze zła, przez godzinę stoi i przygląda się płonącym zwłokom.  Takie właśnie historie przemawiają do mnie najbardziej, a nie ckliwe opowiadania o cackających się superkosmitach, którzy nie znają kolejności nakładania ubioru (dla niekumatych najpierw gacie później spodnie).

                Tak samo jak ciężkie, mroczne klimaty komiksów dla ludzi o mocnych nerwach, jestem fanem komiksu i postaci, która w sposób genialny łączy brutalność z dużą dozą niepoprawnego humoru – Lobo! Ubolewam jednak nad ostatnią decyzją DC, po której wielki, umięśniony, okrutny Ważniak zmieni się w chuderlaka w rurkach. No cóż, może jestem wyjątkiem, który lubuje się w tego typu krwawej rozrywce.

W sieci można natrafić na wiele spisów najbardziej okrutnych komiksów, najbardziej krwawych czy szokujących morderstw w komiksach itd. Ja nie będę się silił na jakiś swój ranking bo byłoby to mocno subiektywne. Chciałem natomiast zapytać Was, co sądzicie o przyprawiających o dreszcze, obrzydliwych, pełnych flaków, krwi i łamanych kości ilustracjach, okładkach i kadrach z komiksowych półek?

Paweł

Share This: