Lis #5 – Echa przeszłości

Okładka - Lis #5Długie oczekiwanie na kolejny zeszyt było zmorą serii Lis, której od samego początku zaciekle kibicowałem. Pierwsze cztery komiksy serii łykałem kiedy tylko do mnie dotarły, piąty niestety właśnie przez to długie oczekiwanie nie wzbudził we mnie tej dziecięcej ciekawości i ekscytacji. Lis #5 – Echa przeszłości musiał swoje odleżeć na półce, zanim po niego sięgnąłem. Teraz, kiedy już znalazłem chwilę, żeby zapoznać się z końcem historii Strażnika, wcale nie żałuję, że kazałem mu czekać.

Piąta część Lisa mocno mnie zawiodła. Od dawna autorzy zapowiadali, że zbliża się koniec wątku Strażnika i ów koniec miał przypaść właśnie na piąty zeszyt. Po wydarzeniach z czwartego zeszytu – Obława, w którym byliśmy świadkami naprawdę wielu ekscytujących wydarzeń, miałem szczerą nadzieję, że finał opowieści o Strażniku będę czytał z zapartym tchem. Niestety moje oczekiwania zupełnie się nie sprawdziły. Dariusz Stańczyk po podkręceniu emocji z czwartego zeszytu w piątym zdecydował się na stanowcze zwolnienie tempa, które miało być okazją do opowiedzenia zakończenia historii. Moim zdaniem wielka szkoda, że tak się stało, o tym kim jest Strażnik i co nim powodowało dowiadujemy się ze śledztwa Zgrozy (do którego jeszcze wrócimy). Samo pożegnanie głównego badassa również rozczarowuje. Krótka walka z nową postacią o niezwykłych mocach to zupełnie nie to na co liczyłem. Zakończenie wątku Strażnika mnie nie zachwyciło, a z kolejnymi wątkami również nie jest różowo.

Co poza Strażnikiem?

Zgroza. Twardy policjant wyrasta nam na główną postać, która spycha w cień nawet tytułowego bohatera. Można Lis #5 - kadr z komiksunawet się pokusić o stwierdzenie, że autorzy zdecydowali, że Lis – Echa przeszłości będzie jak jeden z komiksów o Batmanie bez Batmana. Gabriel Majewski ma w tym zeszycie bardzo epizodyczną rolę, w dodatku mało ciekawą i niezbyt ważną z perspektywy tego, co już wiemy. Otrzymujemy zatem Lisa bez Lisa, ale ze Zgrozą. Czy to dobrze? Mam co do tego mieszane uczucia, z jednej strony wielka szkoda, że finał historii o pierwszym vilianie serii rozegrał się praktycznie bez udziału tytułowego bohatera, z drugiej strony wzmocnienie pozycji i ważności dla fabuły komisarza Zgrozy tworzy ciekawą sytuację, dzięki której nie jesteśmy zmuszeni do kibicowania wyłącznie Lisowi. Stworzenie tak charakterystycznej postaci daje czytelnikowi możliwość wyboru ulubionej postaci.

Graficznie Lis #5 – Echa przeszłości można postawić mniej więcej na równym poziomie, co poprzednie zeszyty, choć na pierwszy rzut oka widać, że Patrycji Awdjenko jeszcze trochę brakuje do Doroty Papierskiej. Jak zwykle dobrą robotę, która nadaje charakteru całej szacie graficznej, wykonał Jakub Oleksów.

Lis #5 – Echa przeszłości, pomimo że nie spełnił oczekiwań, jakie przed nim stawiałem, nie jest komiksem złym, po prostu miałem nadzieję na zgoła inne zakończenie początkowego wątku. Nie mogę mieć pretensji do scenarzysty, że nie czyta mi w myślach, ale moim zdaniem można to było zrobić lepiej, o ile z takim zakończeniem nie wiążą się wydarzenia zaplanowane na kolejne zeszyty. Żegnamy zatem Strażnika i z niecierpliwością czekamy na to, co przygotował Stańczyk wraz z ekipą.
Paweł Warowny

Dziękujemy wydawnictwu Sol Invictus za udostępnienie komiksu do recenzji.

Share This: