Marvel Origins. Thor 4. Tom 20
Pierwszą dwudziestkę kolekcji Hachette zamyka Marvel Origins. Thor 4. Album zawiera przygody, które wcześniej (czyli w 1964) ukazały się w magazynie Journey into Mystery #106-110.
Co w artykule?
Kolejne przygody
Co w środku? Ano kolejne przygody marvelowego boga od piorunów. Jak to potwierdzają strony przybliżające historię wydawnictwa, trwała komiksowa rewolucja, zmianie ulegał po mału też sposób prowadzenia opowieści, które dążyły do płynnej ciągłości. Po woli dosięgało to też Thora, co można zaobserwować po historii z Misterem Hydem i Kobrą (więcej tu – klik), urwaną w poprzednim tomie i dokończoną teraz (zresztą na koniec tego tomu znowu znalazł się podobny zabieg i znowu z tymi samymi zbirami), ale pozostałe epizody zostały zrealizowane przy użyciu znanego dobrze ze Złotej Ery schematu nakręcania bączka, wystąpieniu zagrożenia i jego ujarzmienia.
I tym razem nie zabrakło Lokiego, ten robi co może, aby dokuczyć przyrodniemu bratu, knuje, podpuszcza, chowa się za plecami innych oraz nastawia Odyna przeciw złotowłosemu. Z nowych złoczyńców pojawia się Szary Gargulec, ofiara własnego eksperymentu naukowego, zamieniającego dotykiem wszystko w zło… eee, nie. W tej wersji jest to kamień. Zostaje też zapożyczony główny przeciwnik X-Menów, czyli Magneto. Mutanci w końcu pojawią się w kolekcji, ale ze względu na dość dziwną konstrukcję listy, należy się spodziewać ich przygód dopiero w 51. tomie. Gorzej jest ze Strangem, bo u Włochów pojawił dopiero w 201. tomie, a nie ma pewności, czy tyle ta kolekcja u nas pociągnie.
Póki co trzeba zaspokoić się gościnnymi występami naczelnego maga Marvela, a oprócz niego, jako postacie wspomagające pojawiają się też Avengersi, a nawet znalazło się odwołanie do następnego tomu z ich przygodami, ale jako że jest już w sprzedaży, to chyba nie ma co robić rabanu o przywołanie wydarzeń z przyszłości.
Asgard kiedyś i dziś
Historie Thora uzupełnione są o Opowieści Asgardu, krótkie, pięciostronicowe historyjki przybliżające nordyckie mity oraz pokazujące też inne postacie z panteonu, takie jak choćby Balder Niezwyciężony. W tym opowiastkach Kirby pozwalał sobie na ciut inne, niż zazwyczaj kadrowanie, po cztery klatki na stronie, co niby miało być nawiązaniem do klasycznych komiksów, ale przy okazji zmieniało utarte schematy, czyli splash page na wprowadzenie, a później kadrowanie po sześć obrazków.
Chodziło oczywiście o walkę o klienta. Ze względu na błędną decyzję odnośnie dystrybutora podjętą pod koniec lat 50., Marvel miał ściśle limitowaną ilość tytułów, którą w danym miesiącu mógł wprowadzić na rynek. Duże ilustracje, które wręcz eksplodowały w twarz przyciągały czytelników. Kirby’emu coraz częściej zdarzały się większe kadry, jak choćby obrazek z lewitującym samochodem w historii z Magneto, co oczywiście miało wpływ na dynamikę historii. Taka strona nie miała tylko mignąć po oczach, jak latarka, ale miała też za zadanie zainteresować, skłonić do studiowania ilustracji, czy obejrzenia sobie na spokojnie drugiego planu.
Dodatkową dynamikę Kirby uzyskiwał sekwencjami typu akcja-reakcja, czy zamach-cios. W tym albumie tego pełno, a mój ulubiony kadr to ten, w którym Doktor Blake (alter ego Thora) uchyla się przed wystrzelonymi w jego stronę stalowymi nitami. Świetnie dobrana perspektywa robi tu dodatkowe wrażenie i trochę przypomina scenę z Matrixa, z zatrzymanymi w powietrzu kulami wystrzelonymi w stronę Neo.
Tusz ma znaczenie
W Marvel Origins. Thor 4 można zobaczyć pracę dwóch inkerów. Kirby’ego na zmianę tuszują Chick Stone i Vince Coletta, bez trudu można wyłowić drobne niuanse w posługiwaniu się piórkiem, ale może to też wynikać ze sposobu remasteryzacji oryginalnych plansz, bo czasem ma się wrażenie lekkiego zamazania. Osobną kwestią jest koloryzacja, która z mocno żarzących się barw skłania się ku przygaszeniu, lub nawet momentami ascezie. Wygląda to co najmniej dziwnie, ale tak to już z tymi najnowszymi wydaniami najstarszych historii już jest.
Marvel Origins. Thor 4 to także opowieść o dramatycznej, prawie że szekspirowskiej miłości. Thor kocha Jane Foster, asystentkę Doktora Blake’a. Ona darzy uczuciem swojego przełożonego, więc niby wszystko jest do pogodzenia ze sobą, ale na drodze ku szczęściu stoi Odyn, który mocno sprzeciwia się mezaliansowi. Bogowi z Asgardu nie przystoi wiązać się ze śmiertelniczką, choć tym razem mur zaczyn lekko się kruszyć.
Thor skończy tłuc się z Misterem Hydem i Kobrą w 26. tomie kolekcji. Prezentację tego albumu znajdziecie w poniższym filmiku: