Nimona – młodzieńczy wigor na tle starego zatargu
N.D. Stevenson otwiera drzwi do świata fantasy zanurzonego w humorze i udekorowanego złotą szarfą przyjaźni. Czy w klimatach bajek, rycerzy, smoków i innych takich nie powiedziano już czasem wszystkiego? Ano nie. Do zatęchłych komnat da się jeszcze wpuścić świeżego powietrza, odpowiednio zmieniając akcenty, choćby względem głównego bohatera opowieści. Nimona to zmiennokształtna pomagierka arcytłotra. Brzmi dobrze? No pewnie, że tak!
Co w artykule?
Za górami, za lasami…
Autor gra mocno na stereotypach takich opowieści, ale szybko wyprowadza z nich genialną fabułę. Z jednej strony na spokojnie określane są granice starego świata, w którym ład został zaprowadzony przez Instytut Porządku Publicznego i Bohaterstwa. Po obu stronach, tzw. dobrej i złej każdy wie co robić. Ludność ochraniana jest przez Ambrozjusza Złotobiodrego, pięknego blondyna. Natomiast oszpecony, jednoręki Ballister Czarneserce planuje swoją zemstę.
Ale jak to, nie potrzebujesz pomagiera?
W ten cały statyczny układ wparowuje Nimona, lśniąca niczym diament na tle starych wrogów. Dziewczyna już na pierwszej stronie komiksu zgłasza się do arcyłotra, aby zostać jego pomagierką, siać zniszczenie, rozwalić w drobny mak instytut i pomóc swojemu idolowi w dokonaniu zemsty na Złotobiodrym.
Wkrótce okazuje się, że młodzieńczy wigor może współgrać z doświadczeniami zbieranymi przez lata. Pięknie to ze sobą kontrastuje i przyjemnie się na to patrzy, zwłaszcza że łatwiej mi utożsamić się z tą starszą drużyną (mimo że starość nie radość). Nimona i Lord Ballister to mocarne duo, które razem ma wszystko i to może dzięki temu kłamliwy świat wykreowany przez instytut zaczyna drżeć od podstaw, a na światło dzienne wychodzą kłamstwa.
Kibicować przegranej drużynie
Mimo że na początku opowieści stajemy po tej złej stronie, to w miarę opowieści zostaje to przedefiniowane i wychodzi, że ten cały porządek to tylko przykrywka dla szemranej działalności instytutu, a osoba, która pociąga za wszystkie sznurki, ukryta jest w cieniu. Fakt, że w człowieku aż się gotuje, jak się dowiaduje, że Ballister został wydalony z grona bohaterów, bo w rycerskim pojedynku (z resztą ze Złotobiodrym), stracił rękę, a wg prawa bohaterowie nie mogą być jednoręcy.
Lektura dla nastolatków
Nimona to opowieść fantasy nastawiona na czytelnika 12+. Mimo to, mój czternastolatek nieco się wynudził, choć twierdzi, że jest to całkiem spoko komiks. Za to ja bawiłem się przednio. Nie wiem, może z wiekiem dziecinnieje, ale to już nie pierwsza literatura z etykietą Young Adult, która trafia w moje gusta. No a może wycelowana w młodzież wartość przyjaźni jest na tyle uniwersalna, że nie trzeba patrzeć dla kogo to, tylko cieszyć się z lektury.
Webcomics przelany na papier
Nimona to także kolejny komiks internetowy, który został wydany w papierowej wersji, który wpadł ostatnio w moje ręce. Z tym że o ile przełożenie na plansze Lore Olympus (więcej tu – klik) mogło powodować pewne kłopoty, bo Rachel Smythe tworzy kadry o stałej szerokości, o tyle w komiksie N.D. Stevenson nie ma tego problemu. Odcinki, które znajdziecie w internecie, zostały skrojone w plansze, kadry ładnie poukładane w strony, nic tylko drukować, ale i tak autor lekko zmodyfikował wersję do druku, już na pierwszej stronie widać modyfikacje we fryzurze bohaterki i w mechanicznym ręku Ballistera. Wyhaczyć też można lekkie zmiany w kolorowaniu. Ot drobne zabiegi, aby całość była bardziej spójna.
Nimona miała na samym początku potencjał, aby być tasiemcem, ale zmiennokształtna dziewczyna, a zwłaszcza jej gorący niczym ogień buchający z paszczy smoka temperament nie mógł do tego dopuścić. W związku z tym otrzymujemy prawie trzysta stron akcji, humoru oraz zamkniętej fabuły. Dzięki temu Ballister nie tkwi w miejscu, nie będzie czekał wiecznie na zemstę, a będzie mógł odpowiedzieć sobie na pytanie, na czym tak naprawdę mu zależy. Może i brzmi to dość naiwnie, ale czasem zwyczajne przepraszam znaczyć może niesamowicie wiele.
Kreska N.D. Stevenson jest prosta, ale całkiem dobrze gra z treścią. Wydanie We need YA bardzo przyjemnie się prezentuje, ale zgodnie z moim odwiecznym fetyszem, zrezygnowałbym z kredy na rzecz jakiegoś przyjemniejszego papieru offsetowego. Zresztą, co tu dużo gadać. Polecam i mam nadzieję, że wkrótce ktoś sięgnie po Lumberjanes.
Autor: N.D. Stevenson
Wydawnictwo: We need YA
Format: 165×235 mm
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka ze skrzydełkami