Ptyś i Bill. Zabawy Billa

Ptyś i Bill. Zabawy Billa to ósmy tom serii, którą tworzył Jean Roba, a którą Egmont wydaje w ramach cyklu Komiksy są super. Z definicji, tytuły opatrzone tym transparentem kierowane są do młodszego czytelnika, ale rodzice, którzy będą czytać z dziećmi, też powinni się cieszyć z lektury. Przed otworzeniem komiksu, wydawca wprawia mnie lekko w zaniepokojenie stwierdzeniem, że jest to tytuł „nie tylko dla dziewczynek”, tak jakby sam w to nie wierzył, ale trudno. Wiele rzeczy zdaje się być na miejscu, zwłaszcza klasyczna (kojarząca mi się z frankofonami), lekko oldschoolowa kreska autora, więc bez wahania skrzyknąłem swoje pacholęcia i zaczęliśmy czytać.

zabawy billa

Krótkie wprowadzenie zawierające opis postaci (Ptyś to rudowłosy chłopczyk, a Bill to równie rdzawy cocker spaniel) i jedziemy. Komiks składa się z jednoplanszowych historyjek o wymowie humorystycznej. Mechanizmem, który wyzwalać ma śmiech, jest klasyczny slapstick opary o tytułowe Zabawy Billa. Mimo że w zasadzie nie ma liniowej fabuły, to czasem historyjki pogrupowane są w takich samych okolicznościach, np. wokół zimowych gier, albo wyprawy wakacyjnej. Nie jest do końca tak, że na początku każdej strony zegar jest zerowany, występuje tu pewna, ale niezbyt ważna konsekwencja. To jednak nie jest aż tak znaczące, bo powinna liczyć się tylko zabawa.

ptyś i bill. zabawy billa

Jean Roba został wielokrotnie odznaczany i wyróżniany. Otrzymał nagrodę na Festiwalu Komiksowym w Angoulême (i to dwukrotnie), znalazł się na liście 100 najwspanialszych Belgów, a nawet honorowano go na poziomie państwowym Orderem Leopolda oraz Orderem Sztuki i Literatury. No, robi to wrażenie, ale nadal trzeba pamiętać, że Ptyś i Bill, (seria, którą tworzył przez większość swojej kariery, ostatni stworzony przez niego tom ukazał się rok przed jego śmiercią w 2006 roku), to głównie komiks dla dzieci. Co prawda Egmont zapewniał, że też będę dobrze się bawił, ale przecież to nie ja jestem głównym targetem. Prawda?

ptyś i bill. zabawy billa

Tak! I w istocie, najbardziej ubawił się mój młodszy syn, tyle że nie jestem do końca pewny, czy śmiał się z psot Billa (chętnie dopisałbym mu angielski przedimek określony „the”), czy z kamiennych twarzy pozostałej części rodziny. Żarty, które rozpisuje Jean Roba, nijak mnie nie bawią, są czerstwe i nieśmieszne. Ciągle coś nie wychodzi, powtarza się psota z ukrywaniem kości, często ktoś obrywa. Gagom najbliżej humorowi z Głupiego i głupszego, jedynego filmu z Jimem Carrey’em, który wywołuje u mnie tępą irytację.

ptyś i bill. zabawy billa

Tortury trwają przez 140 stron, bo Egmont zebrał trzy oryginalne tomy: Psie życie, Uwaga, wesoły pies! i Zabawy Billa (właśnie). Rozśmieszyły mnie dosłownie dwie historyjki. Trochę mało, co? Wywód w Lawinie na temat spadania śniegu z dachu jest bardzo blisko przełamania komiksowej czwartej ściany. Jeszcze chwila, a tata Ptysia zorientowałby się, że jest tylko bohaterem kolorowej opowieści. Drugim razem za uśmiech na mojej twarzy odpowiedzialna była tłumaczka. Nie wiem, jak jest w oryginale, ale po polsku trzeba uważać, jakie słowa się powtarza. Nawet jak jest to tylko z pozoru niewinne „juhu”. Pani Mario, następnym razem proszę sobie takie rzeczy powiedzieć na głos, bo naprawdę. Takie słownictwo, w komiksie dla dzieci?

ptyś i bill. zabawy billa
Koniec i salwa śmiechu… eee… nie bardzo :/

Komiksy są super, potwierdzam. Jednak Ptyś i Bill. Zabawy Billa to nie tytuł dla mnie. Po części pewnie przez to, że nie przepadam za psami. A może już po prostu zdziadziałem, albo moje poczucie humoru jest zbyt powykrzywiane. Już wolę jak żart jest abstrakcyjny i przejaskrawiony, niż po prostu głupi. To nie jest tak, że omawiany komiks spisuję na całkowite straty. Jeśli macie w domu dzieciaki do 13. roku życia, to można jeszcze zaryzykować. W innym przypadku odradzam.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji, mimo że z lektury wynikła wątpliwa przyjemność.

Share This: