Punisher MAX 2 – recenzja

W recenzji pierwszego tomu nakreśliłem już charakter całej serii, zatem omawiając Punisher MAX 2 postaram się troszkę bardziej skupić na szczegółach. Najbardziej niecierpliwym oszczędzę jednak dalszej lektury – bierzcie się za ten komiks bo naprawdę warto.

Runda druga – Punisher MAX 2

Punisher MAX 2 - kadr1Punisher MAX 2 trzyma poziom jedynki. Chociaż w przypadku runu z tak niepowtarzalnym klimatem i ultrawyrazistymi postaciami można odnieść wrażenie, że poziom ciągle wzrasta. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i człowiek wręcz nie nadąża z zachwytami nad kunsztem scenarzysty. Przypomnę gwoli ścisłości, gdyby ktoś z czytających ten tekst jeszcze nie wiedział, że Garth Ennis jest jednym z najszczęśliwszych zjawisk jakie przytrafiły się komiksowi amerykańskiemu. Wracając – Punisher MAX 2, podobnie jak pierwsza część, oferuje nam kolejne mocno brutalne historie. Jedną związaną z naszymi przyjaciółmi zza wschodniej granicy i drugą ze znajomymi z poprzedniego tomu. Tym razem jest mniej charakterystycznego ennisowego humoru, za to więcej seksu i kwestii z nim związanych. Nie jest to absolutnie żaden erotyk, nawet w znikomej części. Po prostu irlandzki scenarzysta postanowił pokazać sferą seksualną postaci występujących w, jakby na to nie patrzeć, komiksie dla dorosłych. Nadaje to głębi i jeszcze więcej realności historiom spod szyldu MAX. Trup dalej ściele się gęsto, a Frankowi ciągle nie brakuje tak amunicji, jak i mięsa armatniego.

5% Marvela, 95% Ennisa

Punisher MAX 2 - kadr2Dom Pomysłów obdarzył współtwórcę Punisher MAX 2 sporym zaufaniem i dał mu dużą swobodę w kreowaniu fabuły. Do tego stopnia, że bardzo mało tutaj Marvela w Marvelu. Nie chodzi mi tylko o brak gościnnych występów Daredevila, Spider-Mana, czy innego Wolverine’a. Ennis zdaje się traktować postać Punishera jedynie jako pretekst do przedstawiania swoich własnych pomysłów na bohaterów i historie z nimi związane. W trakcie lektury są momenty, w których czytelnik orientuje się, że Castle’a widział ostatnio parę ładnych stron temu, a np. w 20-stym zeszycie serii Frank pojawił się tylko na okładce. Osobiście uważam to za ogromny atut, pozwala to na porządne ugruntowanie poszczególnych elementów opowieści. Nie tęsknię za urywaniem najciekawszych wątków, czy za niekończącymi się nawiązaniami i odsyłaczami, których jedynym celem jest zachęcenie mnie do kupienia jak największej liczby innych tytułów. Punisher MAX 2 to samodzielna historia, a co więcej, spokojnie można po nią sięgnąć bez znajomości pierwszego tomu. Co zaś tyczy się wspomnianego składu procentowego komiksu, bardzo pocieszne jest zaangażowanie pułkownika Nicka Fury’ego w fabułę. To się nazywa czerpanie z historii postaci i dziesiątek lat spuścizny wydawnictwa. Ennis wziął dokładnie tyle ile potrzebował, bez zbędnego przypominania, składania hołdów, czy redefiniowania, po prostu skorzystał z dostępnych mu zasobów. W efekcie mamy co prawda skromne występy dyrektora S.H.I.E.L.D., ale za to jakie. Scena, w której iście po ojcowsku karci on jednego z decydentów w ONZ zasługuje na to, żeby zobaczył ją każdy sympatyk Fury’ego.

Punisher MAX 2 – polecam

Punisher MAX 2 - kadr3W 100%. Obie historie przedstawione w tym tomie są rewelacyjnie opowiedziane. Do tego narysowane są nienagannie. Na dokładkę jeszcze galeria okładek, które przygotowywane były w zupełnie innym stylu niż plansze. Przede wszystkim jednak Ennis świetnie opowiada obrazem, a to w komiksie chyba najważniejsze. Jak wspominałem w recenzji pierwszego tomu, scenarzysta doskonale wpasowuje się w 22-stronicowy amerykański standard. Jeśli opowieść ma zmienić rytm, kadrowanie jej to umożliwi. Jeśli coś ma bardziej przykuć uwagę, to przykuje bo zajmie większą część strony. Jest tu miejsce na rozrysowanie bogatych i potrzebnych retrospekcji, jest miejsce na finał. Akcję obserwujemy z różnych kątów, ale zawsze adekwatnych do tempa i charakteru wydarzeń. Można przyczepić się do minimalistycznych rysunków, jakichś drobnych błędów, ale kolory zrekompensują wszystko. Jest ciemno, mrocznie, zawiesiście. Jaśniejsze barwy pojawiają się raczej tylko przy wystrzałach i wybuchach, ewentualnie przy okazji prezentowania ulicznych latarni nocą. Znakomicie oddaje to ciężki klimat serii, zakłamanego świata pełnego przemocy, z którego jednak wyzierają ludzkie emocje i potrzeby, do bólu prawdziwe. Strach i pożądanie wymieszane w nierównych proporcjach z szacunkiem i poświęceniem. Punisher MAX 2 to dwie rewelacyjne opowieści z puentami i pazurem. Polecam.

Konrad

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Share This: