Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik

Turbo babcia i jej cnotliwy oraz z deka pierdołowaty wnuk znowu w natarciu. Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik to dalszy ciąg współczesnej interpretacji legend arturiańskich w wyjątkowo mrocznym i demonicznym wydaniu.

Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik

Powrót króla

Nie trudno wyobrazić sobie, że komuś przeszkadzałyby poczynania władzy na tyle, że wpadłby na pomysł, aby przywrócić legendarnego władcę kraju. Pomijając barierę fizycznych możliwości, bo przecież na kartkach komiksu wszystko jest możliwe. W pierwszym tomie serii Kierona Gillena do życia został przywrócony król Artur, szybko jednak się okazało, że ta opowieść ma swoich narratorów, którzy podążają śladami wytyczonymi przez stare baśnie i legendy.

Był to czas cnotliwych rycerzy w lśniących zbrojach, honorowych władców i potężnych, mądrych czarodziei. No prawie. Dobra, tak naprawdę to zupełnie na odwrót. Z króla Artura to piekielny pomiot, który urwał się z filmu o apokalipsie zombie. Merlin wygląda jak Saruman po ostrych przejściach, ale widocznie magia, zwłaszcza ta czarna deprawuje. Zaś Galahad na potrzeby tego tomu został zszyty z infernalnym koniem i wygląda jak centaur godny wozić samego Ghost Ridera. No, ale jest Duncan, facet jakich obecnie mało. Tylko straszna z niego pierdoła.

Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik

Kobieta twarda jak stal

Chyba ciut przejadła mi się ta seria, ale i tak Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik mocno zainteresował mnie początkiem. Niby sielsko i uroczo, ale szybko następuje energetyczne stuknięcie. Znaną już nam seniorkę odwiedzają tytułowe, czarno białe ptaki. Jedna, dwie, ile ich by nie było, ma to znaczenie, bo Kieron Gillen nawiązuję do znanej wyliczanej przepowiedni. Z tym że nie ma mowy tu o uroczym opowiadaniu wierszyków, tylko krwawej i upiornej eliminacji.

Nie wiem czemu dopiero teraz, ale jednak dotarło do mnie, że babcia Duncana to okropnie przejaskrawiona postać. Kupuję, że ma jaja wielkości piłek do kosza i doświadczeniem zagięłaby Strażnika Teksasu, ale jednak rozgrywka, którą toczy, nie tyle balansuje na skraju racjonalności, ile skacze po wysepkach bezsensu. Co tam było do tej pory? A tak! Wychowywanie wnuka, tak aby pasował do opowieści, próba samobójcza i postrzelenie swojego męża w krocze. Na dodatek seniorka odzywa się do wnuka i jego dziewczyny jakby brała udział w stand-upie lub innym roaście, co niby z rezonuje ze znanym w Polsce zimnych chowem, ale wybrzmiewa w absurdalny sposób.

Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik

Powrót do poszukiwania Graala

Raz i na zawsze. Tom 3. Sroczy sejmik to po romansie z Beowulfem (więcej tu – klik) powrót do poszukiwania świętego Graala, choć pojawiają się też inne nawiązania. Obok legend arturiańskich, znalazł się na przykład Pan Gawen i Zielony Rycerz. Pojawianie się kolejnych postaci jest całkiem przyjemne, smok wparowuje z takim impetem, że aż opada szczęka. Męczy mnie natomiast miotanie się postaci w wypełnianiu ról. Chyba jednak wymyka się to Gillenowi spod kontroli i wygląda to tak, jakby nie mógł się zdecydować. Dochodzi do zmiany funkcji, czy grania dwóch postaci, no i niby może być, ale znowu dochodzi do absurdów, typu strojenie fochów, że do kogoś się zwracasz, nie tym imieniem co trzeba, bo już nie jest Ellaine, tylko Nimue.

Ta seria nadal robi na mnie wrażenie estetyczne, choć zabieg z niedokończaniem oprawek okularów wyszedł tak sobie i wygląda na niedoróbkę. Nadal Dan Mora ma ogromnego powera, świetnie kadruje, nadając mocy każdemu uderzeniu, a w którymś momencie tak mocno wyprowadza perspektywę, że przekrzywia całą stronę. Oczywiście te plansze nie wyglądałyby w połowie tak dobrze, gdyby nie żywe, neonowe kolory od Tamry Bonnvillain. Co prawda król Artur po przemianie z tego tomu wygląda, jakby urwał się ze Spawna, ale w zasadzie mi to pasuje.

Nie podejrzewałem, że w konflikt zostanie wmieszana strona rządowa, bo jednak ta seria oprócz wyprowadzenia akcji w stronę dawnego władcy stroniła od polityki. Ta dodatkowa, dopiero co zarysowana intryga trochę pachnie teoriami spiskowymi i Departamentem Prawdy, ale nadaje też całości trochę sensu. I dobrze, bo w wielu innych miejscach Kieren Gillen odleciał niczym latawiec na porywistym wietrze. Aha, wygląda na to, że Merlinowi się udało i uwolnił tyle diabelstwa, ile się tylko dało, więc następny tom zapowiada się jako jazda bez trzymanki.

Scenarzysta: Kieron Gillen

Ilustrator: Dan Mora

Kolory: Tamra Bonnvillain

Tłumacz: Jacek Drewnowski

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Seria: Raz i na zawsze

Format: 170×260 mm

Liczba stron: 160

Oprawa: miękka

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This: