Światła Północy. Wyprawa do królestwa trolli. Tom 4
„Uwielbiam tę ciszę przed wschodem słońca”. „Mam wtedy wrażenie, że wszystko może się zdarzyć”. Takie kwestie padają na początku komiksu Światła Północy. Wyprawa do królestwa trolli i rzeczywiście. W środku dużo się dzieje.
Co w artykule?
Rozrywka prosto z Norwegii
Malin Falch kontynuuje opowieść o Sonji, która przeniosła się już w pierwszym tomie do zaczarowanego świata trolli i wikingów. Autorka używa delikatnie folkloru swojego kraju, ale tym razem koncentruje się tylko na legendach. Trochę szkoda, bo Norwegia sama w sobie wydaje się atrakcyjna. Tkwi gdzieś tam na północy i intrygująco pobłyskuje. No, ale skoro chce się dotrzeć do dzieci, to trzeba przecież rozpalać wyobraźnię.
Podejmowanie wątków
Czwarty tom to nie przelewki, Falch pootwierała sobie wrota w zaczarowanym świecie, zabłyszczała przez chwilę furtka do tzw. normalnego świata, ale wśród trolli Sonja jeszcze ma wiele do załatwienia. Po pierwsze stryj Henrik tkwił cały trzeci tom w uwięzieniu, więc najwyższy czas go uwolnić. Pomagać będzie pewna gadatliwa sroczka. Po drugie echem odbija się pełna tajemnic sprawa trzech sióstr, tym razem trochę bardziej poznajemy Harukkę, ale nie ulega wątpliwościom, że wątek będzie kontynuowany.
Po trzecie poznajemy nową postać, huldrę Tirill, która swoimi umiejętnościami upodobniania się do innych istot dostarcza masę rozrywki, ale potrafi też być diabelsko przebiegła i używać forteli. Jej słabością są błyskotki, ale potrafi też być niebezpieczna. No i ostatecznie za sprawą ładnej klamry autorka wraca do Kettila, który został zniewolony przez wikingów, ale Wyrocznia ma co do niego swoje plany. Pewnie tak jak i Falch.
Świat trolli i wikingów
Sonja rusza na pomoc stryjowi i będzie musiała dostać się do królestwa trolli. Tych jest tu co niemiara, ale nie wydają się już tak niebezpieczne, jak do tej pory. Wystarczy za bardzo nie wchodzić im w drogę. Co do wikingów zostaje zakwestionowana sprawa, czy rzeczywiście ten świat należy do nich. Wnioski są dość ciekawe i bohaterce przyjdzie się jeszcze z nimi zmierzyć.
Ten świat ma zachwycać
I tak jest w istocie. Ilustracje Malin Falch są śliczne, autorce sprzyjają fiordy, majestatyczne lasy i co oczywiste tytułowe światła północy, czyli zorze polarne. Autorce prawie udaje się mnie oślepić pięknymi ilustracjami, większość komiksu oszołamia, ale i tak wyłowiłem kilka mniej udanych kadrów, chowających się pośród mniejszych kratek, w których Falch najwyraźniej się śpieszyła lub uznała, że w tych miejscach wystarczy ciut mniej detali i kolorów.
Dla dzieci, czy dla młodzieży?
Zasadniczo bardzo lubię tę serię, mimo że od dawna nie jestem w docelowym targecie, ale gdybyście chcieli podsunąć komiks Światła północy. Wyprawa do królestwa trolli swoim dzieciom, musicie zdawać sobie sprawę z jednej rzeczy. Do tej pory nie miałem żadnych zastrzeżeń co treści, ale tym razem w scenariuszu znalazła się dość brutalna scena mordu. Espen zabija trolla, wbijając mu nóż między oczy. Sam poczułem się nieswojo, no dobra może to i tylko mityczne stworzenie, ale nadal. Krew się leje, scenie towarzyszy mnóstwo emocji, raczej dzieciakom bym tego oszczędził.
Bez wątpienia Falch nagromadziła jeszcze pomysłów, aby kontynuować Światła północy (jeszcze na co najmniej jeden tom), a ja chętnie poznam ciąg dalszy przygód Sonji. Aha, Egmont pominął spinn-off z Bjørnarem, przesympatycznym gadającym niedźwiedziem, ale mam nadzieję, że zostanie to wkrótce nadgonione.
Scenarzysta: Malin Falch
Ilustrator: Malin Falch
Tłumacz: Mateusz Lis
Seria: Światła północy
Format:148×210 mm
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Druk: kolor