Thorgal. Strażniczka kluczy. Tom 17

„Thorgal. Strażniczka kluczy” to kolejny tom z zamkniętą historią, kontynuujący wątki z poprzednich części, takich jak „Władca gór” i „Wilczyca”. Thorgal wrócił z rodziną z Ameryki Południowej, a w międzyczasie urodziła mu się córka. To kolejny krok w osiedlaniu łowcy przygód przy domowym ognisku. Czy takie perypetie byłyby ciekawe i przyciągały kolejnych czytelników? Możliwe, ale twórcy postanowili ponownie namieszać w życiu Thorgala.

Thorgal. Strażniczka kluczy

Stare postacie, nowe wyzwania

Zamiast wysyłać Syna Gwiazd na nową wyprawę, scenarzysta Jean Van Hamme sięgnął po postacie z wcześniejszych tomów, takich jak „Trzej starcy z kraju Aran” i „Gwiezdne dziecko”. W „Strażniczce kluczy” powracają takie postacie jak przebiegły Volsung z Nichor, do którego lepiej nie odwracać się plecami, pragnący zemsty wąż Nidhogg oraz krasnolud Tjahzi, któremu Thorgal pomógł uratować honor całego ludu małych skrzatów. Pojawia się też tajemnicza czarodziejka, paradująca między światami prawie nago. Sytuację ratują tylko długie czarne włosy i gruby złoty pas, inaczej matki młodszych czytelników mogłyby mieć spore zastrzeżenia.

Thorgal. Strażniczka kluczy

Nie mam za złe tych powrotów, bo dalsze przygody tych świetnie napisanych postaci drugoplanowych wypadły znakomicie. Zwłaszcza ucieszył mnie ponowny występ Tjahziego, choć trzeba przyznać, że Nidhogg został zbyt dobrze napisany, by pojawić się tylko w jednym tomie. „Thorgal. Strażniczka kluczy” to kapitalny tom z chytrym planem w centrum i wieloma zwrotami akcji. Akcja zaczyna się kapitalną sekwencją, sięgającą do planszy, na której Volsung z Nichor spadł w nicość. Szelma spadał aż przez 13 tomów. Przyciąga sobie podobnych, czarodziejka zostaje oszukana, Thorgal ginie po raz kolejny, ale na szczęście dla niego zmartwychwstania są mu umożliwiane.

Zły Thorgal i nowe emocje

Podczas gdy główny bohater zostaje zdjęty z planszy, w wiosce wikingów pojawia się figurant, i możemy zaobserwować przygody złego Thorgala. To coś nowego i wywołującego emocje. Czytelnik zaczyna tęsknić za głównym bohaterem, a różnica jest ogromna, co tworzy napięcie, które wciąga Syna Gwiazd z powrotem do realnego świata.

Thorgal. Strażniczka kluczy

„Thorgal. Strażniczka kluczy” to świetny album i chyba ostatni, który jest aż tak dobry. Jednak zakończenie psuje mi odbiór całości, głównie dlatego, że wiem, co się stanie za dwa tomy. Jean Van Hamme najwyraźniej uznał, że nie da się kontynuować serii, opierając się na wątku budowania rodziny, która nigdy nie będzie bezpieczna ani szczęśliwa, jeśli bohater ma przeżywać przygody. Bohater pakuje swoje zabawki i odchodzi, co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Aaricii i dzieciom grożą o wiele większe niebezpieczeństwa, gdy Thorgala nie ma w pobliżu.

Scenarzysta ewidentnie chciał zakończyć tę linię fabularną, więc wypchnął bohatera bezczelnie za próg jego własnej chaty i kazał szukać nowych przygód. Nie miałbym tego za złe, gdyby działało to w formule bumerangu, a Syn Gwiazd obdarty, podrapany i poraniony zjawiał się w drzwiach, by odpocząć nieco.

Crossover i ciekawostki

W dodatkach załączono szczególny crossover, który świetnie do tego nawiązuje, choć został stworzony dekadę wcześniej od „Strażniczki kluczy”, bo w 1981 roku. Trochę szkoda, że nie przetłumaczono tej planszy, ale Google Translator w miarę sobie radzi ze zdjęciami. Sens jest taki, że Aaricia i Chinook z okazji dziesięciolecia publikacji przygód Buddy’ego Longwaya omawiają sytuację związaną z tymi wszystkimi powrotami. Niestety, jak się okazało dziesięć lat później, nie ma co narzekać na swój los, bo może być gorzej, a ukochany zamiast wrócić… ale o tym następnym razem.

Thorgal. Strażniczka kluczy

Ostatni kadr to dobre podsumowanie tego tomu. Zwyczajny żart, ropucha z jęzorem na wierzchu. Właściwie „Thorgal” mógłby się tu skończyć, choć pewnie jeszcze kilka niezłych tomów przed nami. Z lekkim poddenerwowaniem czekam na następną przesyłkę, bo przez „Niewidzialną fortecę” przestałem czytać serię na długie lata. Może tym razem nie będzie aż tak źle? To się okaże już w przyszłym miesiącu. Aha, ominąłem w tekstach „Wilczycę”, ale obiecuję do niej wrócić w przyszłym miesiącu, prawilnie, po wilczemu w pełnię księżyca. Tymczasem możecie poczytać co pisałem o tym tomie kilka lat temu – klik.

Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentacja tego tomu w filmiku poniżej:

Share This: