Thorgal. Upadek Brek Zarith. Tom 6 – kolekcja Hachette
Thorgal. Upadek Brek Zarith to dokończenie historii rozpoczętej w Czarnej Galerze. W tej trzytomowej sadze rozgrywała się walka o władzę i to właśnie w finale dokonuje się przewrót. Syn Gwiazd pokazuje, jak bardzo kocha swoją żonę, choć po tym, jak odwiedził samą Śmierć, wydarcie ukochanej z rąk Shardara, zepsutego do szpiku kości władcy wydaje się dziecinną igraszką.
Co w artykule?
Wielkie imperium, ale tylko jeden zameczek
Jak dzisiaj na to patrzę, to potężne królestwo zostało zamknięte w jedną, dość małą fortecę na wybrzeżu, ale no niech będzie. Patrzymy na schyłek potęgi, więc może jest to uzasadnione. Podoba mi się rozegranie strategiczne ataku na zamek. Część wikingów, dowodzonych przez Jorunda Byka zwabieni widmem bogactwa atakują od strony morza, płynąc na swoich langskipach. Galathorn zmierza po lądzie z resztą wojowników z północy, ale niestety dla tych pierwszych, marsz się przeciąga i jednostki lądują przy zamku w sporym, dobowym odstępie czasowym.
Van Hamme przedstawia i pokazuje możliwości Jolana, syna Thorgala i Aaricii odnośnie do przepowiadania przyszłości. Postacie wyraźnie się rozwijają, dochodzą nowe, a rodzina zwyczajnie powiększa. Wikingowie siali postrach na morzach, ale Shardar powinien najbardziej obawiać się kogoś, kto nie podąrza z wojami, a samemu podchodzi do fortecy. Thorgal, dla którego największą wartość stanowią jego najbliżsi, lekceważony jest przez starego władcę, ale nie ulega wątpliwościom, że jest najbardziej niebezpieczną postacią z całego komiksu, bo zagrożeni są ci, których kocha najmocniej.
Emocjonujący finał
Thorgal. Upadek Brek Zarith to nie tylko dynamiczne, pełne zwrotów akcji zwieńczenie sagi przynoszące dużą dawkę satysfakcji. To także krytyka dworskiego, zepsutego życia. Co prawda odnaleźć można budzące podziw próby rozwijania nauki, ale wątpliwe moralnie testy kostiumów umożliwiających szybowanie przy klifach, już pokazują jakich metod używa władca, aby motywować swoich poddanych i osiągać cel.
Van Hamme nawiązuje do podań bizantyjskiego kronikarza Jana Zonarasa dotyczące broni solarnej opracowanej przez Archimedesa do obrony Syrakuz, miasta we wschodniej części Sycylii. Paraboliczne miedziane lustra pozwoliły odwrócić losy bitwy, odeprzeć atak Marcellusa poprzez skupianie światła tak precyzyjnie, że możliwe było podpalenie okrętów wroga. W ten to sposób fabuła tego tomu bliżej jest nauki w obszarze osiągalnej przez człowieka niż gwiazd. Zarówno przeszłości, jak i przyszłości. Jedynym wątkiem przylegającym do fantastyki jest Jolan i jego moce, cenne dla władcy pragnącego odbudować swoje imperium.
Samemu, powoli do celu
Thorgalowi nadal nie śpieszno do podążania za innymi, znowu możemy obserwować, jak w pojedynkę atakuje fortecę, tym razem przynajmniej droga do zamku nie wiedzie przez jezioro bez dna, jak to było w Trzech starcach z kraju Aran (więcej tu – klik). Pełne napięcia sceny podkradania się po zmroku bardzo przypominają te już znane, ale przecież trudno, aby nagle Rosiński przestał być Rosińskim, więc kupuję to, jak najbardziej. W trakcie poszukiwań żony, w zamku odbywa się bal maskowy, co jest dobrą zasłoną dla naszego bohatera. Van Hamme pokazuje zepsucie dworzan, zabawę tam, gdzie powinny odbywać się przygotowania, trwonienie dóbr, gdy wypadałoby oszczędzać i bezwzględne oraz okrutne metody do osiągania swojego celu. Shardar perfidnie oddaje królestwo, ale zrujnowane i martwe.
Przy lekturze tego tomu skojarzyły mi dwie inne opowieści, choć nie jestem przekonany, że są to celowe nawiązania. Pogoń Thorgala za Shardarem przez labirynt wiodący pod zamkiem przypominała mi przejście Drużyny Pierścienia przez Morię, a gdy Syn Gwiazd wkroczył na skalisty most, aż czekałem, aż ktoś krzyknie „You shall not PASS!”. Odkąd jedna z postaci w komiksie nazywa się tak jak słynny czarodziej, który najpierw był szary, a później biały, nie wykluczałbym, że Van Hamme szukał natchnienia u Tolkiena. No i jest jeszcze Jorund Byk, który po zobaczeniu skarbca pełnego złota, rzuca się na nie, tak jakby chciał w nim pływać. Niestety aż tak dobrym pływakiem, jak Wujaszek Sknerus nie był, może tylko dlatego, że wyglądem nie przypominał kaczki.
Thorgal. Upadek Brek Zarith to świetne zwieńczenie dłuższej historii, choć każdy z poszczególnych tomów miał swój charakter i klimat. Od wiejskiego i dzikich zabaw na jachcie, przez podróż do innej rzeczywistości, po obrzydlistwa na dworze despotycznego władcy. Thorgal wraz z rodziną odpływa ku nowym przygodom, choć jedyne czego bohater pragnie to spokój. Najlepiej gdzieś z dala od ludzi. Hmmm, może na wyspie?
Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentację tego tomu zobaczycie w poniższym filmiku: