Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1 – czy nowa edycja od Hachette robi wrażenie?

Nowa, powiększona edycja Thorgala od Hachette jest dla mnie okazją do odbycia melancholijnych powrotów do historii, które były ze mną w połowie lat 90. Komiksy, które wtedy znajdowały się w mojej kolekcji, walcowane były wielokrotnie i wyryte są w mojej głowie lepiej niż Inwokacja z Pana Tadeusza. Jaki jest odbiór po latach? Album niby ten sam, ale ja już trochę inny. Czy nowe wydanie aż tak się różni od poprzednich? Odpowiedzi poniżej. Jedziemy po kolei. Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1.

Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1

Na początku była… Zdradzona czarodziejka

Nie był to pierwszy komiks z Thorgalem jaki przeczytałem w życiu. Pierwsi byli Łucznicy, ale to niewiele zmienia, bo Jean Van Hamme przedstawia swojego bohatera w specyficzny sposób. Pewnie można było zacząć od narodzin (na nie przyjdzie jeszcze czas), zamiast tego już na samym początku scenarzysta skazuje Thorgala na śmierć. Zgodnie z tradycją wikingów północy przez przykucie do pierścieni ofiarnych na pastwę fal przypływu. A wszystko przez głupie serce, bo chłopak zakochał się w nieodpowiedniej dziewczynie, córce krwiożerczego władcy, Gandalfa Szalonego.

Wiele elementów z tego komiksu robiło na mnie wrażenie. Nieprzyjazne warunki do życia, sroga zima, a te, które pamiętam z dzieciństwa, nieźle trzepały po skórze. Nie mam nic przeciwko dodatniej temperaturze, ale szarzyzna za oknem nie zachwyca. Od samego początku czuć było wyraźny charakter bohatera, choć przez to, że nie mógł powstrzymać języka, zyskał głęboką, charakterystyczną, poziomą bliznę pod prawym okiem.

Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1

Fabułę napędza zemsta. Zimna, wykalkulowana, zgodnie z planem układanym latami. Ta historia mogła się skończyć, zanim się w ogóle zaczęła, ale Gandalf Szalony zdążył sobie narobić wrogów i to potężnych. Jednym z nich jest tytułowa zdradzona czarodziejka, jednooka kobieta o burzy rudych włosów widocznych na okładce.

Nowa oprawa graficzna

Jak już jesteśmy przy froncie, nie jestem zbytnim fanem opraw z kolekcji, tu nie jest zbytnio inaczej. Oryginalny obrazek jest pomniejszany i wpisywany w ramkę, tym razem granatową. Srebrzenia może i są ładne, ale zamiast wątpliwej jakości zabiegów upiększających, wolałbym grafikę w całej okazałości, tak jak to jest w edycji Egmontu.

Za to powiększony format i matowy papier to jest coś, co mi się bardzo podoba. Pomniejszanie formatu do poprzedniej edycji Hachette to był dla mnie chybiony pomysł, szczegółowe grafiki Rosińskiego na dużych arkuszach wyglądają zachwycająco, choć trzeba przyznać, że w kilku miejscach przydałoby się poprawić kolorowanie. Nadal kolory wypadają dużo lepiej, na papierze kredowym wychodzi zbyt jaskrawo. Tu nasycenie jest przyjemniejsze dla oka.

Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1

Jako dzieciak nie za bardzo zwracałem uwagę na szczegóły albo zwyczajnie łykałem wszystko, jak leci. Staram się nie czepiać na siłę, ale trudno jednak mi przełknąć fakt, że już w pierwszym kadrze widać gołą stopę Gandalfa Szalonego, a przypominam, że akcja dzieje się zimą i pada dość ostro śnieg. Niby co, zdjął buty, aby nie przemoczyć? Rana na poliku zadana mieczem na bank wymagałaby szycia, inaczej by się rozchodziła. Wątpię, że nikt by przebranego za starca Thorgala nie poznał, choćby właśnie przez bruzdę pod okiem. No ale, może Gandalf Szalony nikomu się nie pochwalił, jak potraktował ukochanego swoje córki.

Rajska grota… no, prawie

Po dramatycznej końcówce akcja przeskakuje w inny czas, choć to nie koniec historii zdradzonej czarodziejki, która powróci w następnym tomie. Aby dopełnić album, Van Hamme opowiada o krainie znajdującej się pod lodem, w której ukryta została recepta na długowieczność. Być może to z tego powodu Thorgal pojawia się na rynku wydawniczym już tyle lat i nie zanosi się na to, aby miało się to zmienić. I dobrze! Ta historia, przetłumaczona w 1988 roku jako Rajska Grota, pojawia się teraz jako Prawie raj, może i dokładniej, ale tak jakoś bez charakteru.

Thorgal ze Zdradzonej czarodziejki to waleczny wojownik, odrzucony przez wikingów, ale poza idealizmem w swoim światopoglądzie zbytnio niewyróżniającym się od plemienia, które go adoptowało. Tak jakby Van Hamme dopiero później wpadł na pomysł, że tak krystaliczny chłopak nie mógł przyjść na świat między brutalnymi wojami. Musiał im spaść z gwiazd. Po pierwszym albumie, nie znając dalszego ciągu, odnosi się wrażenie dobrze skrojonego fantasy, ale nic więcej.

Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Tom 1

Nad akcją unosi się aura tajemniczości podsycana nordycką mitologią. Już nazwanie kota Lokim daje sporo smaczku, ale oczywiście jest tego więcej. Pojawiają się zaczarowane przedmioty, takie jak Pierścienie Freyra (u Wojciecha Birka, u Ewy Nowak – obręcze). Skarbu strzegą bliźniacy, olbrzym i karzeł, wydaje się, że siła pierwszego jest kluczowa, ale to ten drugi jest bardziej niebezpieczny. Nawet wilk zdradzonej czarodziejski zdaje się nie z tego świata, ale może po prostu jest dobrze wytresowany.

Słówko o dodatkach, są co prawda identyczne, jak te w poprzedniej edycji Hachette (nawet została powtórzona literówka w słowie „jedengo”). Poznawałem Thorgala już w wydaniach albumowych, informacje dotyczące powstawania serii są interesujące i zmieniają lekko spojrzenie na zawartość tego komiksu. Nie dziwi już tak rozdziałowość, gdy uświadomi się, że ta historia powstawała w odcinkach dla magazynu Tintin (a przedruki były w Relaxie). Samo wyciągnięcie Grzegorza Rosińskiego zza Żelaznej Kurtyny to wyczyn heroiczny, ciekawe czy Polak poczuł się na Zachodzie jak w Rajskiej Grocie? Czy jednak nowsze tłumaczenie: Prawie raj… jest w tym przypadku bardziej adekwatne?

Więcej informacji na stronie kolekcji Thorgal. Prezentację trzech pierwszych tomów znajdziecie w poniższym filmiku:

Share This: