Usagi Yojimbo Tajemnice Recenzja
Przy moim uchu błąka się znana polska piosenkarka, Kayah, i podśpiewuje mi słowa swojego ostatniego singla. Zanim jakiekolwiek słowa zdążą ułożyć mi się w zdania recenzji ostatniego tomu Usagi Yojimbo Tajemnice, recenzji, którą niniejszym staram się napisać, wokalistka podśpiewuje skocznie Po co, po co, po co, po co, rozdmuchując chmurę myśli. Niestety, śpiewaczka może mieć racje. Seria autorstwa Stana Sakaia ma już swoje grono wielbicieli. Usagi Yojimbo to na całe szczęście żadna nowość na naszym rynku. Wszystkie tomy oryginalnej serii zostały już przetłumaczone i zaprezentowane polskiemu czytelnikowi. Czy ktokolwiek spoza tego kręgu nie słyszał jeszcze o tej serii? Czy komukolwiek trzeba przedstawiać antropomorficznego królika? No cóż, skoro dla mnie jest to ledwie drugi tom cyklu, z którym dane mi było się zaznajomić, ufam, że potencjał na naszym rynku jeszcze jest. Kayah – idź sobie.
Usagi Yojimbo Tajemnice
Z serią jesteśmy na bieżąco od kilku ładnych lat, polska wersja ukazuje się w tym samym roku co oryginał. Ostatnim (ale podejrzewam, że nie ostatecznym) tomem jest 32 część – Usagi Yojimbo Tajemnice. Co ciekawe, polscy wydawcy przekazali sobie pałeczkę dokładnie w tym samym miejscu co oryginalni. Od ósmego tomu w Polsce serię wydaje Egmont, będąc następcą Mandragory. To samo wcześniej zrobiło Dark Horse Comics, kontynuując cykl zaczęty przez Fantagraphics Books. Mała książeczka, którą trzymam w ręce, zawiera niecałe 200 stron, starannie wypełnionych przez autora, co, zdaje się, jest stałą cechą każdego tomu. Okładka składa nam małą obietnicę, w środku czeka na nas akcja sięgająca czasów feudalnej Japonii, czasów samurajów, białej broni i honoru.
Siedmiu wspaniałych
Gdy myśli się o Usagim, nie da się przegonić sprzed oczu ducha Akiry Kurosawy. To takie filmy jak, najbardziej znany, (przynajmniej przeze mnie, TVP uwielbiało ten film) Siedmiu Samurajów, wywarły ogromny wpływ na kino, czy nawet popkulturę na całym świecie. Samuraje, honorowi wojownicy feudalnej Japonii, przedarli się do światowej świadomości, obejmując to miejsce na stałe, zamazując w ten sposób paskudne odczucia względem Japończyków po ich udziale w II Wojnie Światowej. Dzieł, które kontynuują temat, są niezliczone ilości, że wskażę Siedmiu Wspaniałych, Kill Billa, czy książki z cyklu Opowieści rodu Otori. Eksploracje tematu znajdziemy też w komiksach, czego Usagi jest żywym przykładem. Tytułowy królik jest roninem, samurajem bez pana. Wydarzenia z przeszłości otwierają przed nim drogę najeżoną niebezpieczeństwami, barwnymi postaciami oraz pełnymi akcji przygodami.
Kryminalne zagadki feudalnej Japonii
Usagi Yojimbo Tajemnice to tomik, w którym tytułowy ronin zajmuje się rozwiązywaniem kryminalnych zagadek niczym wprawiony detektyw. Na początku komiksu królik przedzierający się przez las trafia do dużego XVII wiecznego japońskiego miasta. Tam spotyka swojego dobrego znajomego, inspektora Ishidę. Razem tworzą niezwykle dynamiczny duet, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Stan Sakai serwuje nam przepyszne, detektywistyczne danie, na które składa się szereg składników. Morderstwo, drobne kradzieże, poczynania japońskiego Robin Hooda Nezumiego, otrucie oraz miasteczkowy gang. Wszystko tworzy piękną całość, za którą kryje się tajemniczy typ, herszt bandy. Mało? Na deser są jeszcze dwie historyjki o Chibim Usagim. Tu ronin, zgodnie z mangową tradycją, jest małym królikiem o przesadnie dużej głowie. Nie sposób się przy nich nie uśmiechnąć, zwłaszcza że historyjki są prześmieszne. Jest po prawdzie jeszcze galeria okładek i szkiców, dodatki, które zwykłem ignorować.
Nie żałuję żadnej minuty poświęconej na Usagi Yojimbo Tajemnice, mimo że moja sterta wstydu straszy i gdyby przewróciła się z mojego nocnego stolika, to by mnie zabiła. Przeciwnie, chciałbym wrócić do serii, jeśli nie konkretnie do tego tomu, to do innego. Jak wspomniałem na początku, jest w czym wybierać, choć pewną przeszkodą dla tych, którzy chcieliby mieć wszystko, może być dostępność poszczególnych tomów. Tu trzeba się nagimnastykować, lecz dla chcącego nic trudnego. Oby Stan Sakai żył jak najdłużej i raczył nas nowymi tomami, przynajmniej co rok.
Sylwester
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za udostępnienie tomu do recenzji.