Venom w ki-NIEEEEEEE
Środowisko filmowe jest bardzo specyficzne. Plotki rozsiewane tuż przed premierą widowiska, potrafią nakręcić ogromny hype, po którym rośnie rzesza osób chcących pójść na seans. Mogą też skutecznie uziemić tytuł, po czym już nic go nie uratuje. Tak było, po oświadczeniu reżysera, w przypadku Fantastycznej Czwórki z 2015 roku. Tym razem kiepskie, wczesne recenzje Venoma zostały wyparte przez wygórowane noty fanów. Postanowiłem sprawdzić samemu …i niestety, ale przyznaję rację krytykom. Venom to najgorsza ekranizacja komiksowa jaką widziałem. Siedem grzechów głównych filmu znajdziecie poniżej:
1. Brak związku z superbohaterami
Marvel już na samym początku umieszczał bohaterów na jednej płaszczyźnie, zderzając ich losy ze sobą. Nie trzeba było długo czekać aby Sub-mariner spotkał się z Human Torchem. Wymieniać można rzeszę postaci, którzy związani są ze sobą widoczną wręcz nicią. Sony sporo zaryzykowało wykreślając z życiorysu Venoma wszystkie wydarzenia związane z Człowiekiem-Pająkiem. Trudno szukać tu też echa zdarzeń z Tajnych Wojen. Symbionty trafiają na Ziemię, zdawałoby się całkiem przypadkowo. Ot, misja (w dodatku załogowa – jak oni to zrobili?) przywozi pięć stworzeń i tyle. W ten sposób Venom zostaje wykastrowany z podstawowego impulsu do działania. Z zemsty! To wendeta na pająku była głównym paliwem do jego działania, i to przez nią Venom był tak niebezpieczny. Tymczasem w filmie Eddie wraz z symbiontem biegają sobie po San Francisco bez żadnego ładu i składu i sieją ogólne spustoszenie.
2. Relacje damsko-męskie
Za scenariusz odpowiedzialne jest kilka osób, więc nie wiem kogo miałbym wskazać jako specjalistę od relacji damsko-męskich. Specjalistę pisane z ironią przez wielkie I, bo związek między Eddiem, a jego narzeczoną Annę został przedstawiony do granic nierealnie i infantylnie. Weźmy chociażby to: Anka traci pracę przez osobę, której pięć minut temu wyznała, że nie może bez niej żyć. Co w takiej sytuacji należy zrobić? Zerwać zaręczyny i odejść! To oczywiście nie koniec! Po kilku dniach Eddie podkrada się pod dom lubej, a ta prowadza się już z innym kolesiem! Czy to jest na serio? Ja rozumiem, że z braku Fantastycznej Czwórki należało wprowadzić doktora, ale tak? Dodam że, pokazany chirurg nie ukończył raczej medycyny, bo pomylił ultrasonografię z rezonansem magnetycznym. Na szczęście nikt się nie zorientował
3. We are (not) Venom
Komiksowy Venom, to bydle powstałe przez połączenie ludzkiego nosiciela i symbionta. Zjednoczenie następowało na obu płaszczyznach: fizycznej i psychicznej. Motyw postępowania wynikał z cesji, natomiast wspólne motywacje były impulsem do działania i kreowały obszary w których Venom był najsilniejszy. W filmie otrzymujemy głupkowatego symbionta, który na swojej planecie jest frajerem. Cały film Eddie i obcy gadają sobie, a to o jedzeniu, a to o dziewczynach. Na koniec zaś obcy postanawia ocalić Ziemię! Czemu? No bo jakoś tak!
4. Sceny walki
Te są paskudne, za szybkie i za migotliwe. Trzeba mrugać oczami, aby coś zobaczyć. Chciałbym skomentować style walki, ale żadnych nie zauważyłem. Ogromne możliwości, które daje przybieranie przez symbionta dowolnego kształtu, też raczej przechodzą gdzieś bokiem. Choć topór jest, ale po co, skoro film jest w PG-13?
5. Gdzie tu logika, gdzie tu sens?
Mnożyć można akcje bez żadnej logiki, Venom jest nimi naszpikowany. Czy scenarzyści nie mogli przysiąść i napisać sensownego scenariusza? Czy nie mogli wyjść z budynku i poobserwować jak działa świat? Chyba że się mylę i wyjątkowo zdeterminowany mężczyzna, widząc bezdomną kobietę, od której odkupuje codziennie darmową gazetę, jest w stanie przebić kuloodporną szybę gaśnicą. Tudzież gdzie indziej dowiadujemy się, że drzwi w samochodzie, wyrwane bez trudu sekundę wcześniej, stanowią doskonałą ochronę przed wybuchającym granatem. Nawet obicie się nie zdarło! Tak można by do jutra.
6. Dialogi
Drętwota, łapałem się za głowę, a kwestia: kiedy on był we mnie, musiała się pojawić aż dwukrotnie. Edwardzie, naprawdę Ci współczuję tego traumatycznego zajścia, ale raz nie starczyło? Uwierz, że już za pierwszym razem prychnęła połowa publiki w filmie. Reszta jest milczeniem.
7. Za szybko, za wściekle
Film trwa 1 godzinę 52 minuty, co jak na standard znany z filmów z MCU dosyć mało. Trzeba wskazać na fakt, że twardy Tomek napomknął, że usunięto 40 minut filmu. W dodatku, w odczuciu aktora to najlepsze momenty widowiska. Nic tylko czekać na wersję reżyserską, być może dodatkowe zdjęcia zapchają wskazane wcześniej niedoskonałości. Tym czasem wskazana wada, jest największą zaletą filmu. Więcej w kinie bym już nie wytrzymał.
Na koniec bardzo przepraszam panią, która siedziała obok mnie w kinie. Gdy wychodziłem obdarzyła mnie bardzo wymownym spojrzeniem, z którego wyczytałem sporą dawkę zarzutu. Droga Pani! Ja Panią bardzo przepraszam, za to że ledwie wytrzymywałem na krześle. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że film zawiódł mnie siermiężnie. W dzieciństwie Venom budził mój strach i zaniepokojenie, jako najbardziej niebezpieczny i najmniej przewidywalny przeciwnik Spidera. Kinowy Venom wzbudził u mnie tylko śmiech i oburzenie.
Sylwester