W dół do ziemi – klasyka sci-fi w komiksowym wydaniu
Nie samymi nowościami człowiek żyje. Podczas oczekiwania, aż przyjdą do mnie ciekawe, acz lekko generyczne kontynuacje serii TER (więcej tu – klik) i On Mars_ ( i tu – klik2), sięgnąłem po komiks, który czekał na mnie trochę. Być może dlatego, że Robert Silverberg nie dotarł do mnie dotąd ze swoją literaturą. Niemniej (w końcu) mam W dół do ziemi za sobą.
Co w artykule?
Naszło mnie na sci-fi
Przyznam, że przeczytałem ten komiks dwukrotnie. Pierwszym razem ledwie się ślizgnąłem po fabule. Może dlatego, że lekturę poprzedziłem kilkoma szybkimi odcinkami Ricka i Morty’ego. Serial z szalonym dziadkiem naukowcem nakręcił mnie na tyle, że spodziewałem równie wartkiego tempa. Tymczasem W dół do ziemi wymaga uwagi, bo akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach oddalonych od siebie o kilka lat. Wydarzenia snują się niczym piesza wędrówka, w oczekiwaniu na akcenty w ważniejszych momentach. Na dodatek, postacie z komiksu mówiły mi w głowie głosami z serialu, co było całkiem nieoczekiwane i nie ułatwiało odbioru.
Powrót po latach
Eddie Gundersen wraca na Belzagor, zwaną kiedyś światem Holmana. Tym razem już nie jako porucznik, a jako przewodnik ekspedycji naukowej. Planetę zamieszkują dwa rozumne, ale słabo rozwinięte technologicznie gatunki, żyjące w zgodzie z naturą. Nildorzy przypominający słonie i służący ludziom, towarzysząc im w podróżach. Sulidorzy są człekokształtni, ale kły nadają im złowrogiego wyglądu. Przybyli na planetę ludzie mają o obu gatunkach niskie mniemanie, pogardzają nimi i nie obawiają się ich wykorzystywać.
W dół do ziemi to bestsellerowa powieść Roberta Silverbergera, krytykująca kolonializm i przywiązujące wagę do wierzeń tubylczych ludów. Nie wiem, czy twórcy Avatara bazowali na tej książce, czy też była to jedna z inspiracji, natomiast oba dzieła napędzane są bardzo podobnie. Ludzie docierają do pięknego świata, zwabieni bogactwem naturalnym. Ludność zamieszkująca planetę wykształciła głęboką symbiozę z planetą. Pech chce, że miejsce o największym znaczeniu energetycznym jest też centrum wierzeń miejscowych ludności.
Piękna i tajemnicza planeta
Życie na Belzagor kwitnie, znaleźć można wiele gatunków o niesamowitym kolorycie. Szczególnie zainteresował mnie krwiożerczy i mięsożerny mech. Dla ludzi, którzy utworzyli na planecie kolonię, najważniejsze znaczenie ma naggiar. Jad tych ogromnych węży nie dość, że leczy to jeszcze jest substancją psychoaktywną, która wg wierzeń pozwala na zjednoczenie się z jaźnią planety. W dół do ziemi jest przyjemny dla oka, ale ilustracje Luary Zuccheri określiłbym raczej jako poprawne. Owszem, jest ładnie, ale brak jakiejś planszy, która zachwyciłaby jakoś bardziej. Tętno nie przyśpiesza, źrenice się nie rozszerzają, przystanków aby pooglądać sobie ilustracje raczej nie ma. Choć przykuwająca uwagę grafika z okładki jest jednym z kadrów komiksu, więc spodziewać się można czegoś więcej.
W dół do ziemi zmierza powoli do finału. Z jednej strony czytelnik otrzymuje odpowiedzi na pytania, co kieruje Gundersenem, co się wydarzyło na planecie przed laty i jakie ma nierozliczone sprawy. Z drugiej strony ekspedycja naukowa skierowana jest w stronę odkrycia tajemniczego rytuału ponownych narodzin. Krążą nawet domysły, że jest to klucz do nieśmiertelności. Wszystkie wątki zaplatają się na koniec.
Czy są dziury w fabule?
Co prawda nie mam jakiegoś niedosytu, informacji jest tyle co trzeba, ale nie mam wątpliwości, że nożyczki adaptacyjne pocięły to i owo. O, choćby lśniący, przylegający do skóry kombinezon, który nosi Seena, była dziewczyna Gundersena pozostaje tajemnicą. Jestem przekonany, że Silverberg wyjaśnił o co chodzi z tym ubiorem w książce.
A propos relacji, nie brakuje tu mieszania w stylu „każdy z każdym” co nadawać ma opowieści pikanterii, no bo i intymnych scen jest sporo. W finalnym rozliczeniu Gundersen będzie mógł zweryfikować, czego tak naprawdę chce. Powrót na planetę ma w tym aspekcie wiele sensu, ale momentami W dół do ziemi jest zwyczajnym romansidłem, w którym rozkochane w bohaterze kobiety pojedynkują się słownie niczym w brazylijskiej telenoweli.
W dół ku ziemi jako komiks jest dość przyjemnym średniakiem, w poszukiwaniu dzieła wybitnego raczej należałoby sięgnąć po książkę Silverberga. Oko zaś, o wiele bardziej nacieszy kontynuacja Avatara.
Scenarzysta: Philippe Thirault
Ilustrator: Laura Zuccheri
Tłumacz: Maciejka Mazan
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Plansze Europy
Format: 216×285 mm
Liczba stron:108
Oprawa: twarda