Folwark zwierzęcy – klasyka w komiksie

Folwark zwierzęcy to powieść, która będzie aktualna prawdopodobnie tak długo, jak długo ludzkość nie wynajdzie idealnego systemu politycznego i nie zaprowadzi perfekcyjnego ładu społecznego, czyli najpewniej już na zawsze. Tekst jest tak wymowny i uniwersalny, że w komiksowej adaptacji Odyra również wypada dobrze. Tylko po co robić takie adaptacje?

Folwark zwierzęcy – klasyka literatury

Folwark zwierzęcy kadr 3

Obok Roku 1984, Folwark zwierzęcy to drugie flagowe dzieło Georga Orwella. Opowieść o tym, jak sprytni przejmują władzę, jak ta władza korumpuje i jak ważne jest, żeby patrzeć tej władzy na ręce. Powieść pokazuje jednocześnie jak rodzą się wywrotowe myśli, ale i jak są gaszone. Rysuje przed czytelnikiem anatomię rewolucji na wszystkich etapach jej życia: narodzinach, przebiegu i powolnej śmierci. Podkreśla, że w pewnych warunkach rewolucjoniści stają się tymi, przeciwko którym sami występowali, a historia zatacza swoje koło i pojawiają się jedynie nowi aktorzy, obsadzający niezmienne role. Książka została napisana w celu zdemaskowania sowieckiego mitu, jak określił to Orwell, natomiast alegorie są na tyle wyraźne, że z powodzeniem można je przyporządkować do konkretnych wydarzeń historycznych. Tytułowy folwark zwierzęcy jest równocześnie miejscem akcji. Bohaterami są zwierzęta hodowlane (i domowe), które buntują się się przeciwko swojemu właścicielowi oraz ciemiężcy – człowiekowi, i przejmują folwark pod własne zarządzanie. Element fantastyczny w postaci niespotykanej inteligencji zwierzaków jest tutaj jedynym tego rodzaju, cała reszta jest boleśnie realna i, co gorsza, wciąż aktualna. Wciąż przecież możemy odnieść ją do tego czy innego systemu totalitarnego.

Folwark zwierzęcy – wersja komiksowa

Folwark zwierzęcy kadr 1

Odyr, brazylijski artysta, zdecydował się przenieść kanoniczną już orwellowską wizję na plansze komiksu. Rzecz wydarzyła się z użyciem farb akrylowych, kontur zatem, o ile się pojawia, jest bardzo gruby, szczegółów tutaj nie gęsto, chodzi raczej o impresjonistyczny sznyt. Warstwa graficzna współgra z wiejskim klimatem, nie powiem, ale dzieł sztuki pośród tych plansz moim zdaniem nie ma. W jednym, jedynym momencie, przy okazji krwistych scen egzekucji, czerwień eksplodowała dobitnością i zachciało się pokiwać głową z uznaniem, ale jedynie w konkretnym kontekście. Poza tym – nic wielkiego. Od razu zaznaczam, że malarstwo akrylowe szanuję, ale nie jest to moja ulubiona technika, co pewnie wpływa na tę obojętność wobec plansz Odyra. Przede wszystkim jednak, z kwestii formalnych, to nie same zdolności malarskie kuleją, te są wręcz dopasowane, problem jest z zagospodarowaniem kadrów. Cała masa pustej, białej przestrzeni. Perspektywa bez jakiegoś polotu, ot, przedstawienia zwierząt, często samych ich głów. Dymki rysowane niekonsekwentnie, na różne sposoby, zależnie czy akurat jest potrzebne kolorowe tło, czy go nie ma. Tekst narracyjny powtykany hurtowo. Może i skutecznie, bo wiedzie wzrok czytelnika w odpowiedni sposób, ale często zdarza się niezbyt eleganckie przecinanie planszy jedną, czy dwiema linijkami, albo niezręcznie duże bloki, takie wielkości okolicznych kadrów.

Po co nam taka adaptacja?

Folwark zwierzęcy kadr 2

Nie wiem. Podczas pisania tego tekstu moją głowę nawiedziły słowa utworu Farben Lehre pt. Bez światła: “Po co to tyle tego? Dla kogo to i komu? Po co to? Po co to?”. Odpowiedziałem sobie na te pytania na zasadzie eliminacji. Czy Folwark zwierzęcy w wydaniu Odyra jest przepiękny graficznie, czy to stanowi o jego wartości? Moim zdaniem nie. Czy powieść Orwella zawiera elementy, które zasadnym byłoby ukazywać w jakichś graficznych fajerwerkach, czy awangardzie.? Nie, to historia o prostej konstrukcji, bardzo dobra historia, ale prosta, rozgrywająca się w nieskomplikowanej scenerii, bez żadnych wizualnie wymagających elementów. Zagroda, obora, kurnik. Koń, krowa, kogut, pies. Nie musimy nawet rozróżniać twarzy gospodarzy wiejskich, którzy tu występują, fabuła się o to nie domaga. Uważam, że Folwark zwierzęcy jako komiks można by stworzyć w dowolnej technice. Jan Mazur? Czemu nie. Rosiński? Proszę bardzo. Mignola, Risso, McKean, ktokolwiek. No, może specjaliści od superhero niezręcznie by tu wypadli, ale wciąż nie na minus. Broni się sam tekst źródłowy. Skoro więc nie chodzi o część graficzną, to o… scenariusz? Scenariuszem jest tutaj oryginalny Folwark zwierzęcy Orwella. Powieść licząca sobie w polskich wydaniach trochę powyżej stu stron. Czy ona wymaga jakichś zmian? Czy typowo komiksowa skrótowość jest tutaj potrzebna? Czy ten tekst trzeba przełożyć na prostszy, bardziej uniwersalny język? Moim zdaniem nie. Orwell napisał Folwark tak, żeby był zrozumiały dla każdego. Komiks Odyra też jest zrozumiały dla każdego i równie dobrze wygląda. Nie żebym był z zasady przeciwnikiem adaptacji (jak co poniektórzy), ale po co było wkładać tyle pracy w komiksową wersję klasyka literatury, którego można przeczytać jednego wieczora? Tak jak na końcu wspomnianego utworu Farben Lehre: “nie wiem”.

Dziękuję Wydawnictwu Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Kondej

Share This: