Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2 – akcyjniak, mający coś do powiedzenia

Lubicie science fiction? Ja uwielbiam. Odległe światy. Niesamowite technologie. Dziwne, obce gatunki ich zwyczaje, a gdzieś pośrodku tego wszystkiego człowiek. Często zagubiony i zdezorientowany. Jak sobie ten gatunek wyobraża Jean-David Morvan? A wrzuca po trosze wszystkiego. Zawartość komiksu Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2 dobrze to obrazuje. Jeśli macie ochotę na akcyjniak podszyty głębszymi treściami, to wskakujcie szybko do rakiety z imieniem głównej bohaterki, Navis i odpalamy.

Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2

W jaki sposób Morvan miesza różne światy? No nie musi mknąć miliardy lat świetlnych w poszukiwaniu nowych planet. Wszystko ma na miejscu w największej różnorodności, w jakiej można sobie wyobrazić. Tytułowa armada to olbrzymi konwój zawierający pojazdy kosmiczne, od transportowców po statki admiralskie, a znaleźć można nawet pojedyncze, porwane planety. Całość oczywiście musi być zarządzana i tu wkracza na scenę polityka i wewnętrzne konflikty, w subtelnym, dyplomatycznym odcieniu.

W związku z powyższym każdy tom Armady to taki mały wycinek z poszczególnych rzeczywistości, które można znaleźć w konwoju. Wydanie zbiorcze zawiera ich aż cztery. Po tym jak scenarzysta wprowadził główną, półdziką, jedyną ludzką przedstawicielkę rodzaju ludzkiego, Navi, uruchomił swoją karuzelę. W drugim zbiorczaku mamy podobną sytuację jak w pierwszym, z tym że zaczynam wyczuwać już nitkę przewleczoną przez kolejne epizody.

Philippe Buchet włada przyjemną kreską, a kadry wykonuje niczym babcia dziergająca serwetkę. Jak dołożyć do tego, że stronę często dzieli na 11 kadrów (ale bywa i mniej, i więcej), a w ilustracje wrzuca sporo szczegółów, wychodzi bogato rozwinięta warstwa graficzna. Serio. Dawno nie trzymałem komiksu tak blisko nosa. Dodać należy przyśpieszające tętno kadrowanie, dynamiczne niczym uderzenie piąchą w pysk. Podkreślane przez sekwencje, typu zamach, cios. Jest nawet coś na kształt splasha, z tym że mimo dużej ilustracji, Buchet i tak dał tam mniejsze kadry, na dodatek miejscami odwracając ich bieg. Na szczęście są strzałki, udające tylko kierunkowskazy wyjścia awaryjnego.

Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2

Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2 to dobre science fiction. Rozumiem to tak, że pod płaszczykiem kolorowych obrazów, niewyobrażalnych technologii i przedziwnych cudaków, autor przemyca krytykę rzeczywistości. Pod maskami obcych, kryją się ludzie, mniej lub bardziej nam znani. A czasem można zobaczyć i siebie.

Co tom, to inne rozważania. I to mi się podoba. Niczym w tych starszych serialach Star Treka, nowsze niestety skalibrowane są inaczej. Osią wszystkich wydarzeń, jest cały czas Navis posiadająca naturalną blokadę psioniczną. Czyni to z niej doskonałą agentkę wywiadu. Najpierw pakuje się w sam środek zamieszek wywołanych zamachami, ale nie pacyfikuje terrorystów z siłą nalotu bombowego. Wręcz przeciwnie, stara się poznać podstawy działań zdesperowanej rasy, dotrzeć do nich, zrozumieć i pomóc. Niestety kapitalizm i demokracja nie są jej sprzymierzeńcami. Później ląduje w środku haremu wojowniczej ludności, traktującej swoje belle jako nagrodę po udanych walkach. Po czym wpada na statek więzienny, by pomóc przyjacielowi, którego ktoś stara się zabić. W końcu bohaterka odnajduje plemię, żyjące prymitywnie, ale uzależnione jest od owoców naturalnie naszpikowanych silnie uzależniającymi substancjami psychoaktywnymi. Czy poszczególne obrazki z czymś się już Wam kojarzą? No, mi tak.

Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2

Przyznam, że polubiłem Navis. Zresztą jak jej nie lubić. Ma dziewczyna charakterek. Bardzo wyraźnie odczuć można też jej ludzkie cechy. Troskę o innych, cierpienie po śmierci przyjaciela. Potrzebę bliskości innego człowieka, a z tym może być trudno. Innych ludzi dawno już nie widziano. Wyraźnie zarysowują się relacje bohaterki z innymi przedstawicielami armady, zwłaszcza z wybawionym z kajdan niewolnictwa klonem Bobo, robotem, który jest zawsze przy niej, Snivelem, a kolekcjoner, mimo że skryty za obserwacyjną kotarą coraz mocniej knuje i jestem przekonany, że wróci w końcu na pierwszy plan.

Armada. Wydanie zbiorcze. Tom 2

Seria się rozkręca i sprawia wiele kolorowej frajdy. Nadal poszczególne epizody da się czytać na wyrywki, ale warto zwracać uwagę, na to co się dzieje w tle. Pierwszy tom zbiorczy był dobry (sprawdźcie TU), ale nie lamentowałbym, gdybym wtedy serii nie kontynuował. Po drugim zbiorczaku chętnie sięgnę po trzeci, bo prawdziwe fajerwerki dopiero zostaną odpalone. Takie przynajmniej mam przeczucie.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: