All Star Western. Spluwy w Gotham. Tom 1

western1Nad zakupem komiksu „All Star Western. Spluwy w Gotham” poważnie zastanawiałem się przez dobrych kilkanaście dni, a może nawet kilka miesięcy? W sumie kiedy zobaczyłem ten tytuł na liście planów wydawniczych Egmontu byłem w szoku. Jakim cudem seria, która nie zdobyła takiego rozgłosu jak choćby nowy Aquaman zostanie wydana u nas kraju i to za grube pieniądze? Miałem ogromny dylemat. Z jednej strony posiadałem wszystkie wydane do tej pory tomy Nowego DC Comics, z drugiej zaś z zakupem tego albumu wiązało się spore ryzyko. Górę wzięło kolekcjonerstwo, a ja trafiłem na Dziki Zachód.

Akcja Spluw rozgrywa się w latach 80. XIX wieku. Oczywiście w ówczesnym Gotham City. Co prawda na ulicach nie znajdziemy Jokera, Mr Freeze’a czy Riddlera, ale Mroczne Miasto już wtedy nie było przyjemnym miejscem. Na Dzikim Zachodzie, a zwłaszcza w Gotham rządzą dwie rzeczy – pieniądze i spluwy. Paniom przydaje się także ładna buźka, panom –  niekoniecznie, co najlepiej udowadnia główny bohater.

Jonah Hex nie jest przyjemnym gościem. Zazwyczaj wystarczy jedno jego spojrzenie, by człowiek kompletnie zaniemówił. Oszpecona twarz, zaniedbane brudne włosy spowite dymem cygara i przysłonięte kapeluszem, a także zimny wzrok (warto nadmienić, że Hex ma jedno oko) wystarczą by zatrzymać niejednego twardziela – jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym celu wykorzystać pięści czy rewolwery. Tych zresztą lubi używać aż nadto, choćby ze względu na fach jaki sobie wybrał. Jonah Hex jest bowiem łowcą nagród. Jak łatwo się domyślić – ze skłonnością do pakowania się w kłopoty.

Główny bohater już od pierwszych kadrów komiksu ma pełne ręce roboty, ponieważ pomaga lokalnym służbom porządkowym rozwiązać tajemnice brutalnych morderstw. Niektórym wydaje się, że chodzi po prostu o zabijanie prostytutek.western2 Sprawa okazuje się być jednak dużo bardziej skomplikowana, a co ważniejsze – wyjątkowo ciekawa. Tempo akcji jest wręcz zawrotne, krew tryska na prawo i lewo, a całość przyprawiona jest kapitalnymi dialogami. W ręce czytelnika nie trafia jednak bezsensowny zbiór planszy przedstawiających jatkę, a niezwykle klimatyczny komiks.

Udane duety

Jonahowi w śledztwie pomaga doktor Amadeusz Arkham, młody badacz ludzkich umysłów. We dwóch tworzą nietuzinkowy zespół, chociaż główny bohater niekoniecznie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Hex uważa, że doktorek bardziej mu przeszkadza, jak pomaga i chętnie zostawiłby go na pastwę losu, ale mimo wszystko nie ma do tego sumienia. Relacja pomiędzy nimi i specyficzna więź jaką wytwarzają z całą pewnością stanowi o sile tego komiksu. Ten duet aż chce się oglądać w akcji.

Scenarzyści Justin Gray i Jimi Palmiotti zrobili to co do nich należało – porwali czytelnika bez reszty. Pogrzebałem trochę w sieci w poszukiwaniu informacji i szybko dowiedziałem się, że to nie była ich pierwsza wspólna robota. Wcześniej pracowali razem m.in. przy Power Girl, Uncle Sam and the Freedom Fighters i przy… Jonahu Hexie. Panowie znają temat doskonale, co oczywiście przekłada się na efekt końcowy.

Za rysunki i tuszowanie głównej historii odpowiada Moritat, człowiek odpowiedzialny m.in. za Elephantmen (Image Comics) czy The Spirit z 2010 r. Przyznam szczerze, że nie znam zbyt dobrze tego artysty, ale Hex jego ręki przypadł mi do gustu. Razem z Gabrielem Bautistą (kolory) stworzyli kilka kadrów, które z pewnością zapamiętam – zwłaszcza pewną rudą piękność zabawiającą gości w jednej z knajp. W tych oczach można się zakochać : )

Na szczególną uwagę zasługują okładki (Moritat, Rafa Garres, Ladronn). Można by nimi wykleić nie jedną retro knajpę. Kurde, ten album zaskoczył mnie pod każdym względem.

western4Nie tylko Hex

All Star Western. Spluwy w Gotham mają też pewną istotną (dla mnie) wadę. Główna historia, to tylko 2/3 albumu. Resztę wypełniają dwie krótkie, nudnawe historie. Bohaterem jednej z nich jest totalnie niszowy El Diablo, którego przeciętnemu czytelnikowi można zobrazować jako mix Zorro i Ghost Ridera – i chociaż jest od tego drugiego nieco starszy, to takiej sławy nigdy nie zdobył (a mieszał przy nim nawet Azzarello). Druga historia opowiada o chińskim imigrantach i tajemniczym Duchu z Barbary Coast. Żadnej z nich nie udało się zdobyć mojego uznania, tak jak zrobił to Hex. Na marginesie tylko dodam, że rysunkami w tym przypadku zajęli się kolejno: Jordi Bernet i Phil Winslade.

Wyrok dla Jonaha

Lektura Spluw w Gotham sprawiła mi więcej frajdy niż się spodziewałem. To była jedna z przyjemniejszych niespodzianek komiksowych tego roku. Z czystym sumieniem mogę polecić jej zakup, nawet jeśli te dwie krótkie historie odstają poziomem od reszty, to i tak warto poświęcić te parę złotych – zwłaszcza, gdy kiedyś oglądaliście Rio Bravo, Bez przebaczenia czy W samo południe, a John Wayne i Clint Eastwood to wasi idole.

Mariusz Basaj

Share This: