All Star Western. Spluwy w Gotham. Tom 1
Akcja Spluw rozgrywa się w latach 80. XIX wieku. Oczywiście w ówczesnym Gotham City. Co prawda na ulicach nie znajdziemy Jokera, Mr Freeze’a czy Riddlera, ale Mroczne Miasto już wtedy nie było przyjemnym miejscem. Na Dzikim Zachodzie, a zwłaszcza w Gotham rządzą dwie rzeczy – pieniądze i spluwy. Paniom przydaje się także ładna buźka, panom – niekoniecznie, co najlepiej udowadnia główny bohater.
Jonah Hex nie jest przyjemnym gościem. Zazwyczaj wystarczy jedno jego spojrzenie, by człowiek kompletnie zaniemówił. Oszpecona twarz, zaniedbane brudne włosy spowite dymem cygara i przysłonięte kapeluszem, a także zimny wzrok (warto nadmienić, że Hex ma jedno oko) wystarczą by zatrzymać niejednego twardziela – jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym celu wykorzystać pięści czy rewolwery. Tych zresztą lubi używać aż nadto, choćby ze względu na fach jaki sobie wybrał. Jonah Hex jest bowiem łowcą nagród. Jak łatwo się domyślić – ze skłonnością do pakowania się w kłopoty.
Główny bohater już od pierwszych kadrów komiksu ma pełne ręce roboty, ponieważ pomaga lokalnym służbom porządkowym rozwiązać tajemnice brutalnych morderstw. Niektórym wydaje się, że chodzi po prostu o zabijanie prostytutek.
Udane duety
Jonahowi w śledztwie pomaga doktor Amadeusz Arkham, młody badacz ludzkich umysłów. We dwóch tworzą nietuzinkowy zespół, chociaż główny bohater niekoniecznie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Hex uważa, że doktorek bardziej mu przeszkadza, jak pomaga i chętnie zostawiłby go na pastwę losu, ale mimo wszystko nie ma do tego sumienia. Relacja pomiędzy nimi i specyficzna więź jaką wytwarzają z całą pewnością stanowi o sile tego komiksu. Ten duet aż chce się oglądać w akcji.
Scenarzyści Justin Gray i Jimi Palmiotti zrobili to co do nich należało – porwali czytelnika bez reszty. Pogrzebałem trochę w sieci w poszukiwaniu informacji i szybko dowiedziałem się, że to nie była ich pierwsza wspólna robota. Wcześniej pracowali razem m.in. przy Power Girl, Uncle Sam and the Freedom Fighters i przy… Jonahu Hexie. Panowie znają temat doskonale, co oczywiście przekłada się na efekt końcowy.
Za rysunki i tuszowanie głównej historii odpowiada Moritat, człowiek odpowiedzialny m.in. za Elephantmen (Image Comics) czy The Spirit z 2010 r. Przyznam szczerze, że nie znam zbyt dobrze tego artysty, ale Hex jego ręki przypadł mi do gustu. Razem z Gabrielem Bautistą (kolory) stworzyli kilka kadrów, które z pewnością zapamiętam – zwłaszcza pewną rudą piękność zabawiającą gości w jednej z knajp. W tych oczach można się zakochać : )
Na szczególną uwagę zasługują okładki (Moritat, Rafa Garres, Ladronn). Można by nimi wykleić nie jedną retro knajpę. Kurde, ten album zaskoczył mnie pod każdym względem.
All Star Western. Spluwy w Gotham mają też pewną istotną (dla mnie) wadę. Główna historia, to tylko 2/3 albumu. Resztę wypełniają dwie krótkie, nudnawe historie. Bohaterem jednej z nich jest totalnie niszowy El Diablo, którego przeciętnemu czytelnikowi można zobrazować jako mix Zorro i Ghost Ridera – i chociaż jest od tego drugiego nieco starszy, to takiej sławy nigdy nie zdobył (a mieszał przy nim nawet Azzarello). Druga historia opowiada o chińskim imigrantach i tajemniczym Duchu z Barbary Coast. Żadnej z nich nie udało się zdobyć mojego uznania, tak jak zrobił to Hex. Na marginesie tylko dodam, że rysunkami w tym przypadku zajęli się kolejno: Jordi Bernet i Phil Winslade.
Wyrok dla Jonaha
Lektura Spluw w Gotham sprawiła mi więcej frajdy niż się spodziewałem. To była jedna z przyjemniejszych niespodzianek komiksowych tego roku. Z czystym sumieniem mogę polecić jej zakup, nawet jeśli te dwie krótkie historie odstają poziomem od reszty, to i tak warto poświęcić te parę złotych – zwłaszcza, gdy kiedyś oglądaliście Rio Bravo, Bez przebaczenia czy W samo południe, a John Wayne i Clint Eastwood to wasi idole.
Mariusz Basaj