Kryzys Tożsamości

Z reguły, kiedy wybieram się do kina, z daleka omijam dramaty. Ciężkie historie nie należą do tych, które sprawiają mi szczególną radość z oglądania. Jest raczej na odwrót – traumatyczne przeżycia bohaterów, wsparte najróżniejszymi refleksjami, sprawiają, że osiągam ten nastrój, kiedy nienawidzę świata. Nie znoszę ludzi za ich okrucieństwo i losu za jego przewrotność. Właśnie dlatego dramaty omijam szerokim łukiem, a wraz z nimi – dość dużą część thrillerów.

Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku komiksów. Tu dramatyczne przeżycia, zwłaszcza ulubionych superbohaterów, czytam z zapartym tchem. Myślę, że spowodowane jest to przez znacznie słabsze w przypadku tego medium odczucia immersyjne. A może chodzi o oglądanie herosów w innych sytuacjach niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni? Przecież oni są po to, aby ratować, a nie płakać!

Śmierć, choroby i wszelkiego rodzaju przywary u superbohaterów od dawna stanowią ważny aspekt komiksów – zbliżają odzianych we flagi bogów do ludzi, do nas szarych i maluczkich; pokazują, że nawet choćby przez ułomności i traumę mamy wiele wspólnego. Że jest w nas cząstka bogów, a w bogach cząstka nas.

A co, jeśli bogowie naprawdę krwawią? Są bardziej ludzcy niż myśleliśmy? Wówczas pojawia się miejsce na takie tytuły jak Kryzys Tożsamości, który jak na razie jest najlepszym komiksem superbohaterskim, jaki czytałem w tym roku…

Akcja i emocje – w trykocie

Kryzys Tożsamości to poruszająca i pełna emocji historia, która chwyta za serce już od pierwszych plansz, kiedy to poznajemy małżeństwo Ralpha (Elongated Mana) i Sue Dibny – małżeństwa, jakich teoretycznie wśród bohaterów wiele, a z drugiej strony wyjątkowego, bo niemal perfekcyjnego. On – znakomity detektyw o wielu umiejętnościach, ona – zwykła kobieta. Jednak to dla niej zawiesił kostium, by każdego dnia – wraz z nią –  dokładać wszelkich starań, by ich życie było jak najpiękniejsze.

Właśnie w jeden z takich idealnych dni, w dzień urodzin Ralpha, doszło do tragedii, która w znacznym stopniu odmieniła uniwersum DC Comics. Śmierć Sue była szokiem dla wszystkich herosów i ich partnerów życiowych, a sposób w jaki duet Brad Meltzer i Rags  Morales pokazali ją w komiksie jest wręcz mistrzowski. Rozpacz detektywa po prostu czuć. Kiedy patrzyłem na planszę, na której Ralph trzyma w objęciach swoją martwą żonę, było mi go cholernie żal.

Zjednoczeni – przerażeni

Niecodziennym przeżyciem jest także lektura fragmentu przedstawiającego pogrzeb głównej bohaterki. Z jednej strony czytelnik mierzy się z bardzo gęstą i przejmującą atmosferą, z drugiej po raz kolejny widzi, jak obszerny jest świat DC. W poszukiwania tajemniczego mordercy angażują sie niemal wszyscy: Justice League, była Justice League International, Justice Society of America, Teen Titans, Outsiders, a także mniejsze formacje, np. duety typu Booster Gold i Blue Beattle. Bohaterowie ponad wszystko okazali solidarność, chociaż za działaniem wielu z nich w dużej mierze stał strach o swoich najbliższych.

Kryzys Tożsamości to przede wszystkim komiks o relacjach. Niezależnie czy chodzi o ojca i syna, męża i żonę czy chociażby tylko współpracowników, Meltzer stawia relacje pomiędzy bohaterami na pierwszym planie. Jego bohaterowie to nie tylko peleryny i symbole, ale żywi ludzie – kochający, cierpiący, czujący strach. Mało tego, stawia ich w takich sytuacjach, że człowiek naprawdę może się wzruszyć. Jak często zdarza Wam się wzruszać przy komiksach superhero?

Ciemne strony

Śledztwo w sprawie morderstwa Sue staje się okazją do pogrzebania w przeszłości superbohaterów i wyciągnięcia na wierzch pewnych, niezbyt chlubnych faktów, takich jak choćby manipulacje nad pamięcią i osobowością ludzi. Mając na uwadze fakt, że akcja dzieje się w okresie, kiedy drużyny przechodziły zmianę pokoleniową, łatwo się domyślić, że staje się to powodem wielu konfliktów. I właśnie w chwili największego zjednoczenia, przyjaźnie zostają wystawione na ogromną próbę. W tak trudnej sytuacji wystarczy jedno słowo za dużo, by wywołać wewnętrzną wojnę.

Brad Meltzer to zawodowy pisarz thrillerów, co doskonale widać w tym komiksie. Scenarzysta zręcznie manipuluje uwagą czytelnika i zręcznie buduje napięcie. Czas akcji i czas refleksji są tu doskonale wyważone i mimo, że w/w relacje bohaterów są tu najważniejsze, to dobrych pojedynków tu nie brakuje – a już radością dla oczu jest ten z Deathstrokiem w roli głównej.

Ładny Kryzys

Za kreskę w komiksie odpowiedzialny jest Rags Morales, którego możecie kojarzyć choćby z wydanego przez Egmont Action Comics z The New 52. Wcześniej działał m.in. przy Turoku, Hawkmanie czy Hourmanie.

Dość powiedzieć, że przy tym tytule nie miał łatwego życia, bowiem przyszło mu się zmierzyć z prawdziwą armią superbohaterów i trzeba przyznać, że poradził sobie bardzo dobrze. No może za wyjątkiem Black Canary, która chwilami zdaje się być nie podobna do samej siebie, ale tę małą wadę rekompensują choćby kapitalnie rysowani Deathstroke czy Hawkman. Co więcej, rysownik nie żałuje detali, które robią bardzo dobre wrażenie, zwłaszcza w przypadku splash artów.

Swoją drogą, zalecam Wam zagrać w grę „do jakiej gwiazdy jest podobny dany bohater”. W razie czego, z tyłu znajdziecie ściągawkę.

Takie kryzysy to ja lubię!

Na koniec należałoby wspomnieć kilka słów o samym albumie. DC Deluxe oznacza nieco większy format (180 x 275 mm), twardą oprawę i niestety… obwolutę. Co więcej, jest ona marnej jakości, a pod nią znajdziecie czarną okładkę z tłoczonymi literami. Nie dość, że w obwolucie ciężko się czyta (sam od razu zdjąłem), to bardzo łatwo ją uszkodzić.

W środku, oprócz samej historii, znajdziecie wstęp Jossa Whedona, kilkunastostronicową, dokładną analizę komiksu, galerię alternatywnych okładek oraz szkiców, a także posłowie. Przyznam szczerze, że materiały dodatkowe wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie.

Kryzys Tożsamości polecam każdemu, niezależnie od tego czy jest fanem DC czy nie. Ten komiks obroni się sam. W tym miejscu warto przywołać słowa Whedona, który mówi o tym, że Elongated Man dzięki temu komiksowi miał szansę zostać ulubionym bohaterem wielu osób. Wiecie co? Miał rację. Przekonajcie się sami.

Mariusz Basaj

geek zone

PS. Dziękujemy sklepowi Geek Zone za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: