Imperator – Łukasz Bałut debiutuje z przytupem
Imperator to komiksowy debiut, któremu wybaczam wszystkie potknięcia. Wyrwał mnie gwałtownie ze strefy komfortu, wymagał namysłu i potrójnej lektury, żebym utwierdził się w jakiejkolwiek interpretacji, a i tak wiem, że po każdym kolejnym przeczytaniu będę miał jakiś nowy koncept.
Imperator to głębia bez dna
Skusiły mnie przede wszystkim psychodeliczne plansze, pełne nieodgadnionych symboli, mechanizmów, architektury, stworów. W drugiej kolejności – lakoniczny opis, że to niby o żądzy władzy. Taaa, o żądzy władzy. Po przeczytaniu po raz pierwszy, nie byłem w ogóle pewien, czy zrozumiałem ten komiks, ale to na plus. Lubię, jak lektura jest wymagająca. Wyobrażam sobie, że Imperator może być dla kogoś jedynie bałaganem, że opowieść nie ma sensu, że zwroty akcji wyglądają na wynik losowania, a nie przemyślanych zagrań scenarzysty, że konwencja rysunków zmienia się bez ładu i składu. Nie ukrywam, że miałem wręcz taką obawę, ale przeczytałem po raz drugi, po raz trzeci i zdecydowanie widzę tam głębię. Taką bez dna, bo nie jestem nawet pewien, na ile precyzyjnie odgaduję przekaz autora.
Nie mieści mi się to w żadnej szufladce
Imperator opowiada historię o żądzy władzy, o jej uzyskiwaniu, sprawowaniu i utracie. Kilku głównych bohaterów zasadniczo prowadzi ze sobą dialogi, które częściowo pokazują właśnie ich, wchodzących w interakcje, częściowo ilustrują to, o czym rozmawiają, ale też momentami na kadrach widzimy przedziwne twory, którym znaczenia nie sposób wręcz przyporządkować. Bardzo oniryczna historia, pomimo tego, że przełamywana jest kolokwializmami i raptownym ściąganiem czytelnika na ziemię. Najpierw dostajemy tajemniczy klimat z okultystycznymi symbolami, zbrojnymi rycerzami i wielkimi bitwami, żeby za chwilę przeczytać, jak to ktoś był w samochodzie. Miejsce akcji z krainy fantasy zmienia się w świat z zaawansowaną technologią, robotami i statkami kosmicznymi, a to wszystko bez uprzedzenia, dosłownie w mgnieniu oka. Imperator używa mózgu czytelnika jako piłeczki do ping-ponga, odbija nim pomiędzy konwencjami, raz po raz na dodatek zawadzając o siatkę utkaną z sennych szamańskich wizji. To jest naprawdę wybuchowy koktajl. Nie mieści mi się to w żadnej szufladce, nie mam pojęcia jak pokrótce miałbym opisać czy to fabułę, czy świat.
Łukasz Bałut stworzył wymagający komiks
Imperator nie dał mi się tak łatwo zinterpretować ze względu na pokręconą formę. Nie byłem pewien, czy to może zapis czyichś marzeń, albo reprezentacja skrzywionej psychiki. Co jest dosłowne, a co nie. Co traktować jako ważny komunikat, a stanowi jedynie tło. A może ten chaos jest sam w sobie jakimś komunikatem? Za takim komiksem niezależnym tęskniłem, takim, który rąbie w łeb i każe namyślić się przed odrzuceniem go w kąt ze zblazowaną miną pod tytułem “wszystko już widziałem”. Nie spodziewałem się aż takiej potrzeby zaangażowania w lekturę, chyba odwykłem od tego, a to bardzo dobrze świadczy o autorze (gorzej o bardziej znanych autorach, których ostatnio czytywałem). Imperator to nie jest coś, co można przełknąć na luzie jadąc pociągiem. Nad tym komiksem trzeba się pochylić, dostrzec szczegóły, przemyśleć, jak rozumie się tę historię.
Imperator bodźcuje do refleksji
Ja osobiście skłaniam się głównie ku dwóm refleksjom po przeczytaniu debiutu Łukasza Bałuta. Pierwsza wydała mi się dość bezpośrednio pokazana w albumie: żądza władzy często pojawia się jako odwet za upokorzenia, czy brak szacunku, kompensuje wcześniejsze deficyty. Druga refleksja jest bardziej złożona i w jakiejś części na pewno stanowi wynik moich własnych przemyśleń, jedynie Imperator mnie do tego trochę bodźcował. Komiks opisuje relacje damsko-męskie, które poniekąd są też osią fabuły. Na bazie tych relacji można wysnuć wniosek, że mężczyźni po zakończeniu rywalizacji o partnerkę, po jej zdobyciu, mają skłonność do angażowania się w kolejne rywalizacje, często syntetyczne lub wyimaginowane. Tworzenie bezsensownych gierek, prowadzenie wojenek, tak jakby ich umysły trawiła nieprzemożna chęć zwycięstwa w konfrontacji, zyskania jakiejś formy władzy. Na ile jest to trafna interpretacja? Chętnie zapytam autora, bo po trzecim przeczytaniu komiksu byłem bliski zrezygnowania z tej koncepcji, jedynie… nie wpadłem na nic lepszego. Równie dobrze jednak dwóch głównych bohaterów i bohaterka mogą reprezentować jakieś siły związane z walką o władzę, metafora jest bardziej zawoalowana, natomiast moja interpretacja jest czysto moja, autor byłby nią zaskoczony.
Imperator rozgrzeszony
Imperator jest czarno-białym komiksem, świetnie wykadrowanym, widać duże wyczucie medium. Znalazły się takie smaczki jak każdorazowa zmiana tła przy pojawianiu się pewnej postaci, czy prezentowanie zaskakującej sceny dopiero na następnej stronie, żeby uniemożliwić przedwczesnej jej odczytanie przed przewróceniem kartki. Wbrew pozorom to nie są oczywiste zagrania i nie każdy artysta komiksowy z nich korzysta. Stricte jednak co do rysunków, zdarzają się potknięcia, a to ręka koślawa, a to twarz niewyraźna, generalnie nierówne rysowanie, raz lepiej, raz gorzej. Wybaczam jednak, ze względu na ładunek intelektualny albumu. Trudniej mi było wybaczyć literówki, o które potykałem się nader często i które naprawdę mocno uwierały, ale i to przełknąłem. Imperator to komiks w pełni niezależny, do tego wydany w mocno limitowanym nakładzie, więc tolerancja na błędy jest nieco wyższa. Gdybym miał tyle czasu na czytanie komiksów, żeby tworzyć toplisty, Imperator zasłużyłby u mnie przynajmniej na wyróżnienie w kategorii “Najlepszy niezależny komiks roku 2020”. Serio. Pomimo bolesnych literówek i nierównych rysunków jestem tego pewien. Bo skoro komiks bodźcuje do tak wielu refleksji, ja uznaję go za dobry. Do tego jest unikatowy nie tylko ze względu na niewielką liczbę egzemplarzy, ale też kompletną niemożność zaszufladkowania. Nigdy czegoś takiego nie czytałem i nie spodziewam się szybko powtórzyć podobnej jazdy.
Kondej