Przygody Władka. Sezon Pierwszy
Przygody Władka. Sezon Pierwszy to niedawno wydany (dzięki kampanii na portalu wspieram.to) komiks zilustrowany Przez Jerzego Ozgę do scenariusza Pawła Chmielewskiego. Komiks podzielony jest na części, a te poprzedzają przerywniki, dodające to i owo. Jeżeli kojarzycie nazwiska twórców, możliwe, że wiecie już, że niektóre z epizodów zostały wcześniej wydane. Trailer pojawił się w Magazynie Projektor, nr 5 (32)/2018 (dostępny online, o TU), a odcinek drugi został wydrukowany w czasopiśmie Komiks i my (nr 3/2019). Opublikowane plansze zostały narysowane od nowa, w nowej wersji znalazło się kilka dodatkowych klatek, a kreseczek posypało się sporo więcej. Tyle z wydawniczych annałów, tytułem wstępu. Pora przejść do dania głównego.
Czy Władek to jest to samo imię co Władysław?
Tytułowym bohaterem komiksu Przygody Władka. Sezon Pierwszy jest wampir spoglądający z ładnej, kolorowej, namalowanej okładki. Już na pierwszej stronie trailera zgłasza się na praktyki do tajemniczego typa prowadzącego działalność dość złożoną, zmieniającą charakter w zależności od potrzeby. Razem z nim do drużyny dołącza małomówny i mający fobie demon ognia. Wszyscy trzej wbici są w nienaganne, czarne garnitury wprowadzając do opowieści kryminalny klimat w stylu noir. Akcja w większej części umieszczona jest w Kielcach, Władek brzmi swojsko, fajnie to Paweł Chmielewski sobie wymyślił. Tak tylko myślę, czy to jest dobre imię dla wampira? Tu się pojawia ważny aspekt komiksu. Liczne niczym żarówki na ciężarówce Coca-Coli nawiązania do popkultury.
Już przy rozważaniach nad imieniem tytułowego bohatera pojawia się siatka referencji. A to do Drakuli (powieści Brama Stokera), czy Wywiadu z wampirem (powieści Ann Rice i ekranizacji w gwiazdorskiej obsadzie z 1994 roku), albo True Blood (serii Charlaine Harris), czy nawet Blade’a (znanego z ekranizacji komiksów Marvela z Wesleyem Snipesem w roli głównej). Bardzo lubię takie zabawy z czytelnikiem, choć są dla mnie nieco upierdliwe. Nie mogę przejść obok nich obojętnie, muszę wszystkie tropy posprawdzać i uporządkować. Przy takim nastawieniu, pomyślcie tylko, ile zajęła mi lektura Ready Player One, gdzie co chwile wystrzeliwuje jakieś odniesienie do popkultury lat 80.
Obok grubych powiązań są jeszcze mniejsze, związane ze środowiskiem komiksowym. W celu zobrazowania twarzy drugiego planu, zostały wykorzystane wizerunki znajomych autorów. Pojawiają się też historie z życia ich twórców. I tak np. znajdziemy redaktora naczelnego Magazynu Projektor, koczującego w obozie rozbitym w urzędzie. Tyle że Paweł Chmielewski jakiś taki niepodobny do siebie. Większość tych okruchów jest jak żarty sytuacyjne, bez szerszego kontekstu tak nie bawią i nie robią większego wrażenia. Choćby taki talerz z pająkiem. No niby fajnie, ale z czym to się je? Poproszę o wyjaśnienie.
Przygody Władka. Sezon Pierwszy
Meritum komiksu Przygody Władka. Sezon Pierwszy to rozwiązywanie zagadek. Te są przełożone przerywnikami, które mają nieco przybliżyć postaci, choć czasem efekt jest odwrotny. Gdzieś w środku pojawia się grafika z gigantycznym, latającym ślimakiem, na którą czekałem chyba najbardziej. Jest sprawa morderstwa, niczym z kryminałów Agathy Christie, choć samo sedno zagadki i sam Antoś to dość wyrafinowany żart z wyższych sfer. Ekipa, z której składa się i Władek, jest dość mocarna. Plotka głosi, że potrafią poradzić sobie nawet z ZUS-em, a w urzędzie bez problemu kompletują wszystkie potrzebne dokumenty z zestawem wymaganych załączników.
Przygody Władka ma strukturę serialową. Skoro jest to sezon pierwszy, są i odcinki. Do nich są wprowadzenia, a całość zaczyna trailer. Problem jest taki, że komiks ma tylko 48 stron, a spokojnie można by to rozciągnąć na podwójną zawartość, a epizody nieco bardziej ze sobą powiązać. Nie powiem, czytałem Władka z zainteresowaniem, wyłapałem kilka żartów, napoiłem się kryminalnym klimatem. Jednak na koniec zostaję z uczuciem, że Przygody to tylko zbiorek szortów napisanych w przypływie weny, niczym wiersz na serwetce. Napisane to trochę dla żartu, trochę w celach ćwiczebnych. Lekko śmieszkowate, lekko angażujące i niestarające się być niczym więcej, a czuć, że autorzy to nieprzypadkowi jegomoście, gdyby chcieli, zrobili z tego komiksu coś o wiele grubszego. I mam tu na myśli zarówno paginację, jak i rozmach historii. Czy jestem zawiedziony? Nie! Absolutnie! Jeno nieco doskwiera uczucie niedosytu. Oby Sezon Drugi, który mam nadzieję, że powstanie, je zaspokoił.
Sylwester
Władek rozwiązał wszystkie zagadki z pierwszego sezonu dzięki uprzejmości wydawnictwa Stowarzyszenie Twórcze „Zenit”
Sprawdźcie też Nie tylko Yorgi, cykl książek Pawła Chmielewskiego z okładką i ilustracjami Jerzego Ozgi, pod tym linkiem.