Brom 2 – fantastyka w szatach zwyczajnej rzeczywistości
Brom 2 to komiks, który jest dla mnie jak rozdroże. Stojąc na samym jego środku, widać doskonale wijące się dwie drogi, prowadzące przez zupełnie inne krainy. Unka Odya doskonale miesza spojrzenia na obie z nich. Z jednej strony teen drama dotycząca życia (zdawałoby się) zwykłego chłopaka pochodzącego z Pomorza. Z drugiej zaś prastare wierzenia, legendy, baśnie, podania, pełne paskudnych stworów. Efekt? Jak to przy wybuchowych mieszankach bywa! Eksplozja!
Pierwsza część Broma (zajrzyjcie TU), która ukazała się w 2019 roku, została bardzo ciepło przyjęta przez komiksiarzy. Ukoronowaniem ochów i achów było przyznanie tytułu Najlepszego Albumu na 30. MFKiG w Łodzi i przyznanie statuetki Orient Mena w kategorii Najlepszy Polski Komiks. Oczywiście nie zabrakło malkontentów, narzekających na styl ilustracyjny autorki, a Brom 2 (od razu mówię), oprócz tego, że jest fabularną kontynuacją, to jest także utrzymany w tej samej graficznej konwencji. Bardzo specyficznej, nie do pomylenia z pracą innego autora.
Plansze Broma działają na czytelnika w dwójnasób w zależności od przekazu. Podczas gdy Unka Odya ilustruje rozmowy, używa dość prostej kreski. Ot, kilka oszczędnych szczegółów z twarzy, dość spore (babciu, czemu masz takie wielkie…) oczy . Gdy tempo przyśpiesza, bohater wpada w tarapaty, na scenę wkraczają mityczne stwory, pojawia się coraz więcej malowanych pociągnięć i plam. Tyle że nie w kolorach tęczy, a w odcieniach szarości. Mimo to (albo i dzięki temu), całoplanszowe ilustracje potrafią na kilka chwil sprawić, że zapominam o oddychaniu. Zresztą przyznam się do pewnego fetyszu. Plansza z pierwszego Broma, na której Unka połączyła wilka z dziewczyną ukrywającą twarz w dłoniach jest u mnie w domu. Jest piękna.
Dwa lata, dość sporo przyszło czekać na nowego Broma. Zresztą domniemywanie terminu zakwitło u mnie w głowie zaraz po premierze jedynki i nie myślałem, że przyjdzie czekać aż tyle. No, to nie Marvel, że co miesiąc dostaje się świeży pachnący zeszycik, ale jest pewna furtka. Brom 2 podobnie jak poprzednik podzielony jest na epizody, dość luźno ze sobą związane. Mimo wszystko fajnie to się czyta w całości. Lektura wciąga, chce się więcej, nie widzę sensu rozdrabniania, nawet kosztem czasu oczekiwania. Znowu zaczynam myśleć, kiedy to nastąpi ciąg dalszy, bo że będzie, to jestem bardziej niż pewien.
Cieszy mnie fakt, że Brom 2 to na wskroś polski komiks, zakorzeniony w starych podaniach. Za każdym razem, gdy czytam jakieś tytuły z zagranicy, płonę z zazdrości, a że chociaż tacy Norwegowie mogą sobie poczytać choćby Światła północy (więcej pod tym linkiem). Też mamy czym się pochwalić, ale nadal uważam, że takich tytułów jest stanowczo za mało. Brom ma szansę urosnąć do molocha będącego sporą marką, o ile Unce nie znudzi się pisanie kolejnych przygód swojego bohatera.
Pewnie jeszcze można dodać, że przecież mamy już reprezentanta i to wagi światowej, bo Wiedźmina znają już wszyscy. Co ciekawe, samego Broma też tak nazywają, mimo że wcale nie biega z dwoma mieczami, ale jak już wspominałem, ma do czynienia z mitycznymi potworami. Tyle że Unka Odya tę całą fantastykę ubiera w szaty zwykłej rzeczywistości. Strzygoń to kumpel bohatera, wodnica miała składać papiery na oceanografię, a sabat czarownic wygląda zupełnie jak konwent komiksowy, czy inne targi książki.
Podobnie jak Sapkowski, Unka też nie stroni od elementów humorystycznych. Odnoszę wrażenie, że Brom 2 jest nimi dużo bardziej napakowany niż poprzednia część. Mimo że momentami znaleźć można wręcz cytaty z bestiariusza, to trudno mówić o tym, że ten komiks może kogokolwiek wystraszyć. Z resztą i czasy już inne. To nie średniowiecze, że strach po zmroku wyjść z chałupy. W komiksie Unki zartów jest dużo, mi w głowie utkwiła palarnia na sabacie oraz kpiny z wyprzedaży płaszczy z kapturami (no bo po co one kultystom, tak naprawdę). Parsknąłem też przy żartach z tarota. Karty nie kłamią, pomogą w problemach sercowych, a tu wyraźnie ułożyły się w hasło: „rzuć tego dupka”.
Super wyszła rozkmina na temat, czy wampirzyca jest w stanie wypić całą krew ze swojej ofiary, a że przy okazji akcja splotła się z afektywnością głównego bohatera, to historia tym bardziej mnie wkręciła. Bardzo podoba mi się też odkrywanie tajemniczych miejsc, kryjących się za rogiem. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie spojrzeć, aby odkryć ukryte obszary. O, choćby taką knajpę dla odmieńców, jaką jest Uroczysko. Widok wilka trzymającego dwie łapy na barze na długo będzie kołatać mi się w głowie.
Czy Brom 2 pójdzie w ślady poprzednika i też zostanie nagrodzony? Trzymam kciuki, choć obawiam się, że to, co oferuje ten komiks, to ciutkę za mało, by zostać najlepszym w tym roku. Lektura, a i owszem, była przyjemna, ilustracje kilka razy zachwyciły, jeszcze bardziej polubiłem głównego bohatera i kilka postaci z drugiego tomu. Po komiksie roku oczekiwałbym trochę więcej, trochę twórczego szaleństwa i wzniesienia się powyżej ogólnego, dobrego poziomu historii na naszym rynku. Nie czuję się wstrząśnięty, nic mnie nie zaskoczyło, ale i tak, przyznaję, że bawiłem się wyśmienicie i chciałbym więcej.
Sylwester
Dziękuje wydawnictwu 23 za udostępnienie egzemplarza do recenzji.