Thorgal. Aaricia. Tom 14

Przy okazji nowej kolekcji od Hachette po raz pierwszy raz w życiu czytam Thorgala po kolei. Tym razem nie czekałem i przeczytałem sobie „Aaricię” w wydaniu od Egmontu, ale w końcu przyszła do mnie siódma paczka z kolekcją i wylądowała mi w rękach też powiększona edycja. Po zakończeniu „Cyklu QA” Van Hamme (oryginalnie dla magazyna „Super Tintin”) cofa się do dzieciństwa partnerki głównego bohatera, jak to zrobił z samym Synem Gwiazd w „Gwiezdnym Dziecku”. Tak jak w siódmym, tak też i w „Thorgal. Aaricia” otrzymujemy krótsze opowiadania komiksowe, które po długiej historii wchłania się przyjemnie szybko.

Thorgal. Aaricia

Krótko, ale treściwie

„Góra Odyna” to historia poszukiwania matki Aaricii. „Pierwszy śnieg” zaczyna się pogrzebem Leifa Haraldsona, przybranego ojca Thorgala, co dla chłopaka jest bardzo złym wydarzeniem, nie tylko dlatego, że stracił opiekuna, ale też dlatego, iż nowy wódz (a Gandalfa Szalonego już dobrze znamy z jego temperamentu) nie cierpi przybysza z gwiazd (i jego synalek w sumie też nie). Na szczęście jest jeszcze Aaricia. „Holmganga” to historia pojedynku, Syn Gwiazd może pokazać swoją zręczność, ale to jego przyszła żona ratuje sytuację sprytem. No i „Łzy Tjahziego”, które nawiązują bezpośrednio do „Gwiezdnego dziecka”, a w szczególności do historii „Metal, który nie istniał”, opowiada historię zmiennokształtnego, podrzędnego nordyckiego boga, oraz wyjaśnia, co się stało z perłami, które Aaricia miała w rączkach przy narodzinach.

Thorgal. Aaricia

„Thorgal. Aaricia” to przerywnik w głównych przygodach, który miał przynieść odpoczynek i twórcom, i czytelnikom i jak najbardziej w takiej funkcji się sprawdza, choć jest tu kilka elementów, na które warto zwrócić uwagę. Jak to zostało zasugerowane już w „Gwiezdnym Dziecku” losy Thorgala i Aaricii zostały ze sobą związane od samego początku, dokładnie w czasie porodu dziewczynki. Klejnoty powstałe z łez uronionych nad przyjacielem w tajemniczy, nadprzyrodzony sposób znalazły się w rączkach noworodka.

Przeznaczeni sobie

Jean Van Hamme kontynuuje ten wątek, pokazując obustronną troskę o drugą osobę, mimo że podczas akcji tego tomu oboje są tylko dziećmi. I to nie jest tylko tak, że to Thorgal ratuje z opresji Aaricię, działa też to w obie strony, a w tym albumie to częściej nawet w tę drugą mańkę. Córka Gandalfa Szalonego, mimo że jej status dałby inne możliwości, nie ma wątpliwości, że któregoś dnia wyjdzie za Thorgala, ochrania go, wykazuje się wyobraźnią i sprytem, choć czasem jej chytre plany prześlizgują się o krok od pokrzyżowania, czy odkrycia prawdy, o tym, co się naprawdę wydarzyło.

Thorgal. Aaricia

Jest to takie trochę zbyt idealne, czy romantyczne podejście do związku, ale zastało tak mocno zakodowane w moich schematach myślowych, że nie wyobrażam sobie, aby Thorgal nie był z Aaricią, choć oczywiście wiem, co się wydarzyło po „Niewidzialnej fortecy” (i trochę mnie na to wspomnienie mdli). Historia z perłami jest kluczowa dla ciągłości wydarzeń, to do sceny ich wykradzenia nawiązał Robin Recht w „Żegnaj, Aaricio” (więcej tu – klik), wystarczyło namieszać tylko trochę w przebiegu, aby wywołać katastrofę.

Córka króla wikingów

Jak teraz patrzę na tę okładkę, to jednak nie da się nie odczuć „księżniczkowego” podejścia do historii. Aaricia dosiada ślepego, skrzydlatego konia. Brakuje, tylko aby w kolorach zapanowały róże. W środku jednak nie ma miejsca na bajeczki, śliczne wstążeczki, czy musicalowe rozśpiewanie. Jest trochę nordyckiego panteonu, jest nawiązanie do zwyczajów wikingów, jest też zanurzenie w legendach i wierzeniach w to, co się dzieje z ludźmi po śmierci. No i jest trochę walki o przetrwanie, bo o śmierć ociera się i Aaricia, i Thorgal. Więc jeśli „Thorgal. Aaricia” traktować jako zbiór bajek, to jednak takich mrocznych i brutalnych.

W dodatkach opisywana jest postać Yansa, bohatera komiksu science fiction ilustrowanego przez Grzegorza Rosińskiego (najpierw, a później przez Zbigniewa Kasprzaka) do scenariusza André-Paula Duchâteau. Z przyjemnością poznaję okoliczności pracy w okolicznościach, które odeszły bezpowrotnie. I dobrze. Muszę też w końcu Yansa nadrobić, a thorgalowe dodatki tylko zaostrzają apetyt.

Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentacja tego tomu w filmiku poniżej:

Share This: