Ćma #6. Koi No Yokan – ciekawy finał

Ćma #6. Koi No Yokan to szósty, najnowszy zeszyt z przygodami warszawskiego superbohatera. Obiecuję, że dam Wam niebawem odpocząć od Ćmy — choć zostało jeszcze kilka okołoćmowych tematów, o których na blogu nie pisałem (na przykład Ćma-rap!). Tymczasem świeżo pachnący zeszycik z pięknym, kolorowym smokiem na okładce („Smoku, jesteś piękny” — jak to mówił Zbigniew Zamachowski grający Jaskra) leży sobie spokojnie obok mnie, gotów, bym zdał Wam relację z podróży do… Japonii!

Ćma #6. Koi No Yokan

Miłość i podróż do Japonii

Co bohater robi tak daleko od domu? Po co mu aż tak daleka podróż? Odpowiedź wydaje się oczywista: chodzi o miłość. A konkretnie — o Laurę, jego ukochaną. Japonia to przepiękny kraj, kojarzący się z sakurą, czyli kwitnącą wiśnią, ale też — nie sposób nie wspomnieć — z czarno-białymi komiksami. Teoretycznie więc Ćma idealnie by tam pasował. Ale przewrotnie, tym razem otrzymujemy zeszyt przepięknie pokolorowany. Ja oczywiście wierzę w rysowników i wiem, że piękno lampionów, neonów i — a jakże — smoka, dałoby się oddać także w czerni i bieli. Ale mimo wszystko dziękuję za te odpalenie fajerwerków w szóstym zeszycie. Było warto.

Ćma #6. Koi No Yokan

O „Ćmie #6. Koi No Yakan” autor pisze jako o codzie. Grodecki z premedytacją sięga po termin z muzycznego słownika, bo ten po prostu świetnie pasuje. Po pierwsze, „coda” oznacza po włosku ogon — a ja już przecież wspominałem o smoku, prawda? Po drugie, w utworach klasycznych to właśnie coda następuje po głównej części kompozycji, domykając ją w efektowny sposób. Czasem zupełnie różny od wcześniejszych fragmentów — jakby chciała nas zaskoczyć tuż przed końcem. I dokładnie tak działa ten zeszyt.

Do wyprowadzenia fabuły Grodecki sięga po pojęcie „Koi No Yokan” — fani Deftones mogą je kojarzyć jako tytuł siódmego albumu zespołu, wydanego w 2012 roku. Jak tłumaczy autor Ćmy, to japońskie określenie oznacza „przeczucie, że kogoś pokochasz” — uczucie, którego nie da się łatwo oddać w żadnym z europejskich języków. To coś bardzo podobnego do miłości od pierwszego wejrzenia, ale subtelniejszego, wyprzedzającego ją o ułamek sekundy. To nie impuls, a pewność, która dopiero ma się w nas rozwinąć.

Rozrzucane okruchy mitologii bohatera

Choć poszczególne zeszyty Ćmy pozornie nie tworzą jednej, ciągłej historii, to Grodecki co jakiś czas rzuca okruchy i stopniowo buduje własną mitologię warszawskiego superbohatera. Szósty numer, który można traktować literacko jako epilog, punktowo — ale jednak — nawiązuje do Hotelu Rubikon i Nasiona zła. Oczywiście da się przeczytać Koi No Yokan bez znajomości wcześniejszych zeszytów, ale to trochę tak, jakby przeczytać tylko scenę obustronnego samobójstwa w Romeo i Julii — dramat zadziała, ale bez pełnej emocjonalnej głębi.

Ćma #6. Koi No Yokan

Sekwencje? Ekhem – no pewnie! Są, i to jakie. Ćma w pojedynku z głównym przeciwnikiem oraz jego armią ninja – bardzo przypominającą Klan Dłoni (albo, jeśli wolicie TMNT, Klan Stopy) – wspina się po smoku oplatającym wieżowiec. Skojarzenia z Daredevilem, a jeszcze bardziej z Elektrą Franka Millera, dzwonią mi w niejednym kącie głowy. Mamy sztylety sai, dramatyczną scenę przebicia białą bronią, ale królują tu katany i cięcia skośne – co wyraźnie widać także w dynamice i układzie kadrów.

Zamknięcie etapu, ale nie koniec

Ostatnie nuty cody podkreślają dramatyczne wydarzenia, używając prostej kolorystyki przypominającej serię white-black-red, gdzie to czerwień przejmuje główną narrację. Zeszyt uzupełniają grafiki Zuzanny Sokół oraz jegomościa podpisującego się jako Algoyo — czyli Alana Gajewskiego, ilustratora Ragnaroka.

Ćma #6. Koi No Yokan

Ćma #6. Koi No Yokan bardzo ciekawie wypada na tle wcześniejszych zeszytów, z których każdy był inny. Czuć wyraźne zamknięcie pewnego etapu w życiu i publikacji Ćmy. Czy tę kodę należy interpretować jako definitywny koniec? Raczej nie — przygody Ćmy pojawiają się w nieparzystych numerach „Nowej Fantastyki”, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, warszawski superbohater wróci na kartkach swojego komiksu. Trzymam za to kciuki tak mocno, że aż sinieją.

Scenarzysta: Tomasz Grodecki

Ilustrator: Kacper Wilk

Wydawca: Timof Comics

Seria: Ćma

Format: 162×235 mm

Liczba stron: 24

Oprawa: Miękka

Share This: