Memphis – z miłości do lat 60. XX wieku

Memphis

Memphis” to druga pozycja w katalogu Shock Comics – wydawnictwa, które dopiero stawia pierwsze kroki na naszym rynku – i jednocześnie strzał w zupełnie inny gatunek. Dzięki temu oferta staje się bardziej zróżnicowana: po amerykańskim komiksie grozy ze scenariuszem Tyniona IV (więcej tu – klik) dostajemy frankofońskie science fiction autorstwa Rodolphe’a. Dobrze? Pewnie, że tak!

Bańka czasowa w Memphis

Rodolphe pisze świetne scenariusze. Co prawda najbardziej pokochałem jego „Trenta”, w którym nie ma ani kropli science fiction, ale zdecydowanie warto zwracać uwagę na to, co ma do powiedzenia w fantastyce. W „Memphis” na pokład zabiera Bertranda Marchala (panowie współpracowali już przy „Namibii” – mam gdzieś na półce do przeczytania), artystę władającego kreską typową dla starszej szkoły frankofońskiej. Czy można to sprzedać w taki sposób, że trudno będzie zamknąć buzię? Ano tak

Memphis

Memphis to małe amerykańskie miasteczko, w którym niewiele się dzieje. Właściwie czas jakby zatrzymał się tam w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. Choć akcja rozpoczyna się we współczesnych realiach, to przy bliższym spojrzeniu widać, że mieszkańcy tkwią w swoistej bańce temporalnej. Co ciekawe, mało komu to przeszkadza. Zastanówcie się – na pewno znacie ludzi, którzy od lat tkwią w tym samym miejscu. Nie zmieniają pracy, chodzą do tych samych lokali, jakby czas dla nich stanął w miejscu. Tak właśnie wygląda populacja Memphis. Problem pojawia się, gdy ktoś próbuje wyrwać się z miasteczka – wtedy zaczynają się kłopoty.

Roos, Louis i Kate – emocjonalny trójkąt

Roos i Louis – bohaterowie komiksu – to pracownicy lokalnej gazety. Wiodą spokojne, wręcz monotonne życie. Może właśnie dlatego zaczynają snuć coraz bardziej szalone teorie – o podróżach, samolotach i rzeczach, których nikt inny nie dostrzega. Być może to tylko efekt zbyt bujnej wyobraźni podsycanej ziołami zbieranymi przy zbiornikach… a może faktycznie coś jest na rzeczy? W ich życiu pojawia się także niezwykła kobieta, Kate, tworząc emocjonalny trójkąt. Zanim jednak Roos i Louis zdążą się o nią porządnie pokłócić, okazuje się, że nie są jedynymi mężczyznami w jej życiu

Memphis

Obyczajowa sielanka współgra ze spokojnym kadrowaniem i charakterystyczną dla frankofońskich komiksów oprawą graficzną. Wszystko wygląda tak, jakby miało uśpić czujność czytelnika – i to celowo. Pod tym względem „Memphis” kojarzy mi się z „Truman Show” z Jimem Carreyem. Uważna obserwacja tego zbyt uporządkowanego świata pozwala dostrzec pierwsze rysy. Sceneria niepostrzeżenie się zmienia – jednego dnia znika brama, a dom, w którym wczoraj działy się dziwne rzeczy, nazajutrz stoi pusty. A gdy bohaterowie próbują wyjechać z miasta, okazuje się, że wszystkie drogi są zablokowane – przez korki, wypadki lub inne, pozornie przypadkowe wydarzenia.

Space opera pod podszewką obyczajówki

Pod podszewką opowieści obyczajowej kryje się space opera – co zresztą widać od razu, jeśli dobrze przyjrzeć się okładce. Końcowy zwrot akcji to prawdziwy mind-blow – albo przynajmniej coś, co rozszerzy źrenice. Historia mogłaby zatrzymać się na teoriach spiskowych i tłumieniu fantastycznych scenariuszy, ale bohaterowie nie zamierzają odpuszczać. Ludzie to rasa nadaktywna, wiecznie prąca do przodu, choćby poprzez wynajdywanie nowych rzeczy i procesów. A brak wynalazków przez pół wieku? Zbyt dziwna sprawa, żeby nie zacząć kopać.

Memphis

Trochę dziwnie wypada, że ktoś, kto stworzył takie środowisko, nie przewidział, że mieszkańcy w końcu się zorientują, że żyją w wykreowanym kłamstwie. A może Rodolphe po prostu uwielbia lata 60. XX wieku i wykreował świat, który sam chciałby odwiedzić? Spokojna, małomiasteczkowa okolica, samochody o obłych kształtach, kawiarnie, w których pobrzmiewa „I Get Around” The Beach Boys – od razu cieplej na sercu. Konkretny antidotum na zepsutą teraźniejszość i zimową aurę.

„Memphis” wypada intrygująco i ekscytująco – wszystkie wątki tworzą zwartą całość, a science fiction uderza ze zdwojoną siłą, bo nie jest podane wprost. Rodolphe kolejny raz udowadnia, że świetnie czuje się w obyczajówce, ale potrafi też poprowadzić fantastyczny wątek. I to tak, że jedno małe ziarenko zasiewa lawinę myśli.

Scenarzysta: Rodolphe

Ilustrator: Bertrand Marchal

Wydawnictwo: Shock Comics

Seria: Memphis

Format: 220×300 mm

Liczba stron: 152

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: