On Mars_ 02 Samotnicy – nowe lepsze jutro
On Mars_ 02 Samotnicy to drugi tom serii, którą czytam w takim tempie jak TER (więcej tu – klik). Tak się złożyło, nie żeby był w takim jakiś plan. Tom domykający trylogię, zarówno jedną, jak i drugą właśnie się pojawił, a że po interesującym początku chciałbym poznać zakończenie, czas nadrobić zaległości i poznać rozwinięcie pomysłu.
Co w artykule?
Ziemia to za mało
On Mars_ to ciekawe rozważanie nad kolonizacją czerwonej planety. Do zbudowania nowego domu potrzebna jest tania siła robocza, Sylvain Runberg, scenarzysta serii pomyślał, że można by do tego zadania wykorzystać skazańców, przymykając oko na fakt, że dochodzi do utworzenia nowoczesnego niewolnictwa.
W centrum opowieści znajduje się ostrzyżona na krótko, była policjantka Jasmine, która na początku On Mars_ 02 Samotnicy staje się członkinią kościoła synkretycznego. Bardziej z przymusu, niż z własnych chęci. Na czele tej religijnej sekty stoi tajemniczy i niezwykle niebezpieczny Xavier Rojas, którego najlepiej mieć po własnej stronie, czy raczej stać za nim. Co może się opłacać, bo życie członków kościoła na Marsie jest wygodniejsze i praca lżejsza.
Poznać czerwoną planetę
On Mars_ 02 Samotnicy to takie krążenie po czerwonej w planecie w celu lepszego poznania, co tam się wyprawia. Czytelnik poznaje główną intrygę, a wszystkie strony konfliktu zaczynają pędzić w swoją stronę na kursach kolizyjnych. Oprócz kolonistów i kościoła synkretycznego dostrzec można jeszcze dwa wrogo nastawione do siebie zgrupowania Neosinnerów i Gravitydead. Niby członkowie tych grup są pooznaczani, ale tworzy się taki kipisz, że w którymś momencie nie wiedziałem już, kto jest kim.
Wątek wykorzystywania grup, które nie mają prawa głosu, nadal jest bardzo ciekawy, ale tym razem najciekawiej wypada kwestia ochrony nadużywanych jednostek, którą na zgrupowaniu ONZ podnosi… prezydent Chin. Tania siła robocza, obozy pracy i światowa cicha zgoda na społeczny wyzysk, no tak. Ludność tego państwa dużo o tym wie, być może do 2132 to wszystko się zmieni. Na razie na to się nie zanosi.
Where no man has gone before…
Lubię, gdy sci-fi sięga tam, gdzie nie jesteśmy w danej chwili sięgnąć. Choć Mars zdaje się osiągalnym etapem w kosmicznym rozwoju ludzi. Kolonizacja czerwonej planety jest już zagadnieniem zarówno literackich rozważań, jak i naukowych planów i przygotowań. Pamiętajmy jednak, że na razie, to najdalej polecieliśmy na Księżyc, co nawet w skali Układu Słonecznego nie jest epickim osiągnięciem.
Na łamach tej serii mówi się o wielkich zmianach, za to w warstwie graficznej Grun serwuje stały poziom dobrego, frankofońskiego rzemiosła. Poszczególne plansze stonowane są co prawda kolorystycznie (w dzień wszystko zasypane jest czerwonym piaskiem, a noc skrywa się w odcieniach niebieskiego), co może tworzyć iluzję prostoty. Za to przybliżając komiks do nosa, poszczególne kadry odkrywają przed sobą nowe, niewidoczne z daleka szczegóły. Projekty pojazdów, statków kosmicznych, dronów, czy zbroi robią wrażenie, wpadają w oko i przenoszą czytelnika w przyszłość. Zaawansowaną technologicznie, ale brudną, pokrytą piaskiem i krwią.
Na czerwonej planecie zaplanowana została krwawa rewolucja, do strony konfliktu dołączają samotnicy, wymienieni w podtytule drugiego tomu. Czy chociaż temu zgrupowaniu, u którego boku staje Jasmine uda się uniknąć rozlewowi krwi i uratować kolonię? Kto zagwarantuje ludziom nowe życie, to się okaże, ale z całą pewnością nie będzie to religijne ugrupowanie skąpane w hipokryzji. Po rozstawieniu figur po planszy i po odpowiednim przedstawieniu stron jestem gotowy na finalną rozgrywkę.
Scenarzysta: Sylvain Runberg
Ilustrator: Grun
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Taurus Media
Seria: On Mars_
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor