Cinema Panopticum – rozrywka na każdą kieszeń

Cinema Panopticum

Cinema Panopticum to rozrywka dla każdego. Nie ważne, czy jesteś bogaczem i stać cię na wszystko, czy masz tylko kilka grosików. Spokojnie, naprawdę wystarczy parę drobnych monet, a wrażeń i tak będziesz mieć po kokardkę.

Białe kreseczki, zamiast czarnych

Thomas Ott, mistrz scratchboardingu, czyli wydrapywania białych kreseczek z czarnych planszy, zaprasza do kina małą dziewczynkę, która ma w rączce tylko kilka grosików. Możemy jej towarzyszyć w wędrówce po wesołym miasteczku, w którym wszystko jest drogie, lub po prostu nie w zasięgu dziecka. Po drodze mijamy atrakcje i wzbudzających trwogę innych gości parku. W końcu bohaterka trafia do dziwnego namiotu z automatami, a uruchomienie każdego z nich kosztuje tylko jedną monetę.

Cinema Panopticum

Cinema Panopticum to zbiór opowiadań, a spis treści został zobrazowany jako namiot z automatami. Na jednym widnieje napis Hotel. Na innym Czempion. Jest jeszcze Eksperyment i Prorok. Na ostatnim napisano Dziewczynka, choć zdawałoby się, że jej historia jest tylko wprowadzeniem i klamrą. Skądże znowu. Autor ponalewał gęstego niepokoju do każdej z historii po tyle samo. Każda miara wymierzona została obficie, autor nie żałował.

Niby prosto, ale robiąc ogromne wrażenie

Właściwie każda z tych historyjek jest dość prosta, ale bazuje na odczuciu, że coś jest nie tak, albo zaraz coś się stanie. Jeśli szliście kiedyś nocą przez las albo chociaż przez pusty park to wiecie, o co chodzi. Czarne, nieoświetlone przestrzenie mogą kryć wszystko. Od niegroźnych pąków kwiatów, po niebezpieczne zwierzęta. Albo jeszcze gorzej. Instynkt podpowiada, że jeśli nie wiadomo co tam jest, trzeba być gotowym do ucieczki.

Cinema Panopticum

Już sama technika Thomasa Otta dostarcza doznań. Oko czytelnika komiksów przyzwyczajone jest do białych stron wypełnionych czarnymi kreskami tuszu. Tu jest na odwrót. Niczym w zwierciadle albo negatywie. Mrok leje się już z samej okładki. Uczucie niepokoju nie jest jednak tak silne, jak ciekawość, ta zaprowadzi czytelnika za kurtynę, za którą odbędzie się seans. Momentami dramatyczny, czasem brutalny, innym razem obrzydliwy, a zwroty akcji będą robiły fikołki wywracające myślenie odbiorcy na drugą stronę.

Wrażenie robi też prosta z pozoru wklejka, przypominająca welurowe kurtyny w starych kinach. To taki drobny smaczek, ale jako że to jeden z niewielu kolorowych elementów (bo jest jeszcze grzbiet) to trudno go przegapić. Nawet logo Kultury Gniewu, zazwyczaj przecież czerwone, wypełnione zostało białymi kreseczkami.

Spodziewaj się niespodziewanego

Thomas Ott operuje tempem i nie zawsze jest tak, że na początku jest spokojnie, a napięcie sięga zenitu na koniec opowieści. No nie, element zaskoczenia musi być po stronie opowiadającego, odbiorca nie może się spodziewać tego, co za chwilę się wydarzy. Sam oczekiwałem zakończenia w stylu Monthy Pythona, w wykonaniu jegomościa z tablicą „To jest koniec” ucinając w ten sposób puentę i zostawiając czytelnika z uczuciem niedosytu, no ale nie. Tak się nie dzieje. Na dodatek, koniec opowieści nie znajduje się tam, gdzie można się go spodziewać, bo wrzucenie monety do ostatniego automatu skutkuje wyświetleniem filmu, ale czytelnik musi się domyślić, co tam było. Może coś tak przerażającego, że lepiej było tego nie pokazywać. A może zwyczajnie lustro? Tak czy inaczej, drugi obrót jest mandatoryjny, zresztą już po kilku stronach nie będziecie tego żałować. Szalone szczegóły były tam od samego początku? Chyba tak, ale sprawiają wrażenie, jakby pojawiły się dopiero po ponownym kartkowaniu komiksu.

Cinema Panopticum

Thomas Ott jest geniuszem, to mój drugi jego komiks po Lesie (więcej tu – klik) i drugi, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Im dłużej wpatruje się w te białe kreseczki, tym bardziej wydaje mi się, że są żywe i się poruszają. Reszta komiksów tego autora jest wyprzedana, ale jeśli tylko Kultura Gniewu zdecyduje się na dodruk, jak to miało miejsce z Cinema Panopticum, to bez wahania po nie sięgnę. Autor wskakuje na listę „muszę mieć wszystko”. To tyle. Kurtyna, a jeśli spodziewaliście się innego słowa, które zazwyczaj pada na zakończenie, to można go poszukać w tym tekście. Jest, tyle że wcześniej.

Scenarzysta: Thomas Ott

Ilustrator: Thomas Ott

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 165×235 mm

Liczba stron: 104

Oprawa: twarda

Druk: czarno-biały

Share This: