Mleczna droga – Psychoseksualny dramat w pastelowych barwach
Wiedziałem, że ten komiks się zbliża. Słyszałem, że jest doceniany. Cóż, mam słabość do takich rzeczy – selekcje, nagrody, prestiżowe wyróżnienia robią na mnie wrażenie. Napięcie nie malało również w zapowiedziach. W końcu „Mleczna droga” trafiła na rynek w lśniącym, polskim wydaniu. Niemniej jednak, z całego czerwcowego pakietu przesunąłem ją na sam koniec. I co? Po lekturze zupełnie nie wiem, co o niej myśleć. Miguel Vila pierze brudy, zanurzając się w szambo ludzkich pragnień, gdzie pływają odchody nieprzepracowanych traum, emocji i dziecięcych relacji.


Co w artykule?
Brudna szczerość i piękno brzydoty
Czy to zły komiks? Nie! To komiks genialny. Tak właśnie wyobrażam sobie nowoczesną narrację – nieskrępowaną schematami, a momentami nawet pozbawioną konturów czy ramek. Nie znajdziecie tu ślicznych, realistycznych rysunków. Nick Drnaso jako punkt odniesienia? Jak najbardziej trafiony – uproszczenia i granie kolorem. A mimo to Miguel Vila osiąga w warstwie graficznej zaskakujący realizm. Nie przez drobiazgową kolorystykę, ale przez brzydotę. Odstające uszy, krzywe zęby, odrosty, zwiotczała skóra naznaczona porami, piegami i krostami. Mleczna droga to nie magazyn mody – nie ma tu perfekcyjnie doświetlonych zdjęć i retuszu, który usuwa nawet najmniejszy pieg z nosa modelki.


Marco, główny bohater komiksu, to z pozoru zwyczajny młody chłopak, który dość nieporadnie radzi sobie z dorosłością. Nie ma pracy, a jego wysiłki, by zdać egzamin na prawo jazdy, kończą się raczej marnie – kierowca z niego średni, delikatnie mówiąc. Na szczęście ma Stellę – dziewczynę, która stanowi dla niego ogromne wsparcie, zarówno emocjonalne, jak i finansowe. Miguel Vila nie bawi się w tryb incognito – szybko i bez ogródek odsłania przed czytelnikiem prawdziwe oblicze Marco. Wkrótce wiemy o nim więcej niż jego własna partnerka – a są to raczej fakty, którymi nikt nie chciałby się chwalić.
Emocjonalna spirala w trójkącie
W centrum komiksu znajduje się emocjonalny trójkąt, którego kluczową postacią — obok Marco i Stelli — jest Ludovica, widoczna już na okładce. To właśnie ta relacja prowadzi do obnażenia wszelkiej hipokryzji Marca, niemal do żywego mięsa — jak nie do kości. Obsesja na punkcie laktacji staje się punktem wyjścia dla chorego układu emocjonalnego. Nawet przy mojej raczej powierzchownej znajomości tematu, bez większego wahania mogę wymienić cały zestaw schorzeń dręczących bohaterów. A im dalej w historię, tym ciemniej — sytuacja zagęszcza się z każdą stroną, komplikując relacje i pogłębiając emocjonalny rozkład.


„Mleczną drogę” momentami czyta się bardzo ciężko — psychicznie, nie technicznie. Ta chorobliwa iskra ciekawości, wymieszana z obrzydzeniem, pojawia się jednak raz po raz i nie pozwala odłożyć komiksu na półkę. Vila stworzył psychologiczny thriller, który nie zadowala się prostym opisem seksualnych uzależnień i ich wpływu na codzienność — jak choćby kłamstwa wobec najbliższych. Autor nie pozostawia zbyt wiele miejsca na domysły, nie gra subtelnością, jak Kazik w „Spalam się”, gdy rzuca: „jeśli wiesz, o czym ja mówię – z zamkniętymi oczami!”. Vila nie puszcza oka do czytelnika — on pokazuje wszystko. Czasem aż za dużo.
Komiks, który wymaga dojrzałości
Czy tak szczera relacja — pokazująca, co chłopcy robią, gdy nikt nie patrzy — ma na celu odblokowanie tematu na szerszej arenie? Zerwanie zasłony z problemu zamiatanego pod dywan? A może to po prostu próba pogodzenia się z rzeczywistością: z faktem, że strony pornograficzne czy cała branża mają się świetnie i raczej nie znikną, bo karmią się pragnieniami zakorzenionymi głęboko w centrum naszej osobowości. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy Miguel Vila miał w ogóle jakąś wyraźną intencję — zwłaszcza że w drugiej części serwuje serię zaskakujących zwrotów akcji, osadzonych w retrospekcjach. To rozbija wrażenie, że mamy do czynienia z dziełem edukacyjnym czy uświadamiającym. I może właśnie o to chodzi.


Nie ulega wątpliwości, że do tego komiksu warto podchodzić z głową na karku i emocjonalnym porządkiem. „Mleczna droga” nie jest komiksem dla każdego – a czerwone kółeczko z napisem „tylko dla dorosłych” na tylnej okładce tylko to podkreśla. Pastelowa paleta może zmylić, ale sama okładka zrobi selekcję za nas. Widziałem ten album w sklepie, odfoliowany, ustawiony na wysokości wzroku – choć osobiście ustawiłbym go raczej gdzieś niżej, z pewną ostrożnością. Niemniej jednak to nie obłe kształty przyciągają młodzież, tylko ostre krawędzie i sekwencje wybuchów. Taka już kolej rzeczy. Czy to komiks, który zachwyca kunsztem, ale wraca się do niego rzadko? Być może. Ale jedno jest pewne: trudno przejść obok niego obojętnie.
Scenarzysta: Miguel Vila
Ilustrator: Miguel Vila
Wydawca: Kultura Gniewu
Format: 190×265 mm
Liczba stron: 176
Oprawa: Miękka
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo










