Lis #5 – Echa przeszłości
Piąta część Lisa mocno mnie zawiodła. Od dawna autorzy zapowiadali, że zbliża się koniec wątku Strażnika i ów koniec miał przypaść właśnie na piąty zeszyt. Po wydarzeniach z czwartego zeszytu – Obława, w którym byliśmy świadkami naprawdę wielu ekscytujących wydarzeń, miałem szczerą nadzieję, że finał opowieści o Strażniku będę czytał z zapartym tchem. Niestety moje oczekiwania zupełnie się nie sprawdziły. Dariusz Stańczyk po podkręceniu emocji z czwartego zeszytu w piątym zdecydował się na stanowcze zwolnienie tempa, które miało być okazją do opowiedzenia zakończenia historii. Moim zdaniem wielka szkoda, że tak się stało, o tym kim jest Strażnik i co nim powodowało dowiadujemy się ze śledztwa Zgrozy (do którego jeszcze wrócimy). Samo pożegnanie głównego badassa również rozczarowuje. Krótka walka z nową postacią o niezwykłych mocach to zupełnie nie to na co liczyłem. Zakończenie wątku Strażnika mnie nie zachwyciło, a z kolejnymi wątkami również nie jest różowo.
Co poza Strażnikiem?
Zgroza. Twardy policjant wyrasta nam na główną postać, która spycha w cień nawet tytułowego bohatera. Można
Graficznie Lis #5 – Echa przeszłości można postawić mniej więcej na równym poziomie, co poprzednie zeszyty, choć na pierwszy rzut oka widać, że Patrycji Awdjenko jeszcze trochę brakuje do Doroty Papierskiej. Jak zwykle dobrą robotę, która nadaje charakteru całej szacie graficznej, wykonał Jakub Oleksów.
Lis #5 – Echa przeszłości, pomimo że nie spełnił oczekiwań, jakie przed nim stawiałem, nie jest komiksem złym, po prostu miałem nadzieję na zgoła inne zakończenie początkowego wątku. Nie mogę mieć pretensji do scenarzysty, że nie czyta mi w myślach, ale moim zdaniem można to było zrobić lepiej, o ile z takim zakończeniem nie wiążą się wydarzenia zaplanowane na kolejne zeszyty. Żegnamy zatem Strażnika i z niecierpliwością czekamy na to, co przygotował Stańczyk wraz z ekipą.
Paweł Warowny
Dziękujemy wydawnictwu Sol Invictus za udostępnienie komiksu do recenzji.