Armada. Tom 4 – emeryturę spędzę na bezludnej planecie
Przedostatni zbiorczak z przygodami Navis czekał u mnie cierpliwie w kolejce, nie było łatwo, kilkukrotnie wskoczyło coś przed niego. W sumie to nie wiem czemu, bo Armada. Tom 4 to świetny komiks w klimacie fantastyczno-naukowym z bardzo dużą dozą akcji urywającej głowę napełnioną rozważaniami o przyszłości.
Co w artykule?
Armada Morvana mknie przez kosmos
Morvan zgrabnie przygotował sobie środowisko pod serial, tytułowa armada to konwój ogromnej ilości statków, a czasem nawet i planet, zasiedlonych różnymi rasami i kulturami. Sama eksploracja mogłaby trwać nieskończenie, a autorom życia by nie starczyło (no, chyba że wyczerpałyby im się pomysły), aby zajrzeć w każdy kąt skupiska. Z tym że bywa, że status quo Navis, głównej bohaterki komiksu Morvana i Bucheta dość poważnie się zmienia, co ma wpływ, w którym kierunku idzie fabuła. Na początku była dzikusem żyjącym w zielonym raju, później stała się agentem specjalnym najwyższej rady armady, bo telepaci nie mogli odczytywać jej myśli, w tym tomie żyje sobie na uboczu, odkąd wpadła w niełaskę (wiecej tu – klik) i próbuje utrzymać kopię swojej planety, co nie jest łatwe.
Za to Buchet nie zmienia nic
I o ile Morvan kombinuje, aby Armada czytelnikowi się nie nudziła, tak Buchet utrzymuje wysoki poziom ilustracji. Klatek na planszę jest sporo, po około 10, ale każdy kadr jest naładowany szczegółami. Jest to komiks, który czytam bliżej nosa, niż każdy inny. Zanurzam się między kartki, a jest na co patrzeć. Wizja przyszłości zakłada oczywiście rozwój technologiczny, przyjaciel Navis jest robotem, który nie musi się wiązać na stałe ze swoim jednym „ciałem”, nie brakuje pierońsko szybkich statków, czy innych ścigaczy, ale z drugiej strony można zanurzyć się w zieloną gęstwinę drzew i odpocząć nieco.
Armada. Tom 4 składa się z czterech albumów już wydanych wcześniej osobno. Poślizg kontrolowany, Ostateczna rozgrywka, Polowanie i Więzy krwi. Każda z tych historii to w miarę zamknięty epizod, ale znajdują się nawiązania do wcześniejszych przygód, nawet tych początkowych, choć starcie z zabójczym predatorem, którego widać na okładce tego tomu wyznacza główny tor przygód. Jest też jeden retcon, nie za bardzo lubię takie zabiegi, bo często są wykonywane na siłę, aby sztucznie przedłużyć fabułę, albo pozmieniać niektóre elementy (zazwyczaj na gorsze). Morvanowi nie wyszło to źle, a z tego, co widzę po okładkach następnych tomów, wątek syna Navis będzie jeszcze rozwijany.
Trochę rozmyślania, trochę akcji
Armada. Tom 4 to z jednej strony rozważania nad ludzkością i gorzkie wyciąganie wniosków nad kondycją człowieczeństwa. Jest sporo o chciwości, ambicjach i wykorzystywaniu innych. Jest też zwracanie uwagi na ekologię, bo zielona przystań to nie jest miejsce dane na wieczność i trzeba się napracować, aby ją utrzymać. Z drugiej zaś mańki często tempo opowieści wzrasta, czy to w wyścigach, czy w polowaniach, czy w pojedynkach, akcja galopuje na łeb, na szyję.
Na szczęście w komiksie, to czytelnik decyduje, kiedy przechodzi dalej, ale dynamiczne sekwencje działają jak katapulta, powodująca że skacze się wzrokiem między kadrami niczym kaskader. Nie trudno sobie wyobrazić Armadę jako film akcji, ale trzeba by to zrobić z rozwagą. Istnieje ryzyko, że tempo akcji wywoływałoby zawroty głowy albo co chwilę musiałyby być wykorzystywane efekty slow motion.
No i po prostu lubię tę dziewuchę
Navis została wyposażona w mocny charakter, czy nawet charakterek. Trudno tej dziewczyny nie lubić, za te wszystkie grymasy będące reakcją na głupoty i niesprawiedliwości urzędników. Obecny status bohaterki mocno współgra z moimi marzeniami korporacyjnego pracownika biurowego. A zostawiłbym w końcu to wszystko i udałbym się na swoją wyspę, tudzież planetę.
Co dalej? Czekam na kontynuację. Dostaniemy jeszcze jeden album zbierający cztery, już wydane u nas odcinki i pozostaną dwa, które jeszcze nie były w Polsce publikowane, a które Egmont wypuści trochę inaczej (zbiorczo po dwa, jak dobrze zrozumiałem). Może i dobrze, bo trzeba by było długo czekać na kontynuację.
Scenarzysta: Jean-David Morvan
Ilustrator: Philippe Buchet
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Armada
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor