Deathlok – Początki
Muszę przyznać że nie kupuję WKKM już od dawna. W sumie tylko ze względu na sentyment do okładki The Amazing Spider-man 9/93 z wydania TM-SEMIC stwierdziłem że, ach jeszcze ten jeden raz. Niemniej mimo że imię to samo, a i w dodatku wygląd bardzo podobny, to mamy do czytania z inną postacią niż ta która występował u boku pajęczaka. W wydaniu Hachette podmiotem ludzkim jest Luther Manning, zaś miano Deathloka nosiło później jeszcze kilku innych cyborgów. Stary dobrze znany zabieg Marvela, mający na celu utrzymanie prawa do nazwy. Na podobnej zasadzie funkcjonuje w tej chwili Kapitan Marvel, mimo że oryginalna postać Mar-Vell od dawna nie żyje.
Zaprzeszła przyszłość
Świat zdefiniowany w tym tomie istnieje w oderwaniu od głównego uniwersum Marvela, co działa korzystnie
Kolejna ramotka?
Historia oryginalnie wydawana była w Astonishing Tales w latach 1974 – 1976. Podczas lektury odnosi się jednak wrażenie, że powstawał komiks przełomowy i do dzisiaj prezentuje nową świeżość. Narracja na pierwszy rzut oka odbiega od standardów z tamtych lat. Co prawda, narrator jak najbardziej opisuje to, co znajduje się na kadrach. Jednak ze względu na przejęcie tej funkcji przez komputer, do którego ludzka natura Luthera często stoi w opozycji i komentuje wydarzenia po swojemu w dymkach, nie odnosi się wrażenia powtarzania. Dochodzi do wewnętrznego konfliktu postaci i działań wbrew zaleceniom wynikającym z logiki i czystego prawdopodobieństwa. Na pewno znacie podobną narrację ze stron Deadpoola, choćby w wersji z Marvel Now, w którym to komiksie Wilson spiera się z uwięzioną w jego umyśle agentką S.H.I.E.L.D. – Emily Preston i działa na przekór.
W warstwie graficznej także dzieje się sporo. Dramatyczne i pełne dynamiki kadry powodują, że komiks trzeba czasem przekręcić aby czytać dalej. Takie rozwiązania nawet dzisiaj potrafią wzbudzić konfuzję. Przez komiks przewija się całe gremium różnych nazwisk, z których utkwił mi w głowie jedynie Klaus Janson. Mimo to ma się wrażenie spójnej pracy, w dodatku na wysokim poziomie, choć w stylu lat 70-tych.
WKKM 113 Deathlok – Początki – i co dalej?
Deathlok – Początki posiada podstawową wadę tytułów kolekcji. Zaprezentowana historia to jedynie część całości. W polecanych lekturach znalazło się nawet oryginalne wydanie Deathlok The Complete Collection. I rzeczywiście tom ten zawiera dalsze przygody przedstawionego nam cyborga. Tylko że wydanie amerykańskie zawiera w całości Deathlok – Początki, a dalej jeszcze przygody z Captain America, Marvel Fanfare i Marvel Two-In-One. Całkowicie ni przypiąć, ni przyłatać.
Podsumowując, mimo wszystko myślę, że po ten tom sięgnąć warto. Deathlok może nie prędko odezwać się ponownie naszym ojczystym językiem.
Wilk