Torpedo 1972. O losie ależ to boli!

Torpedo 1972. O losie ależ to boli

Luca Torelli to włoski cyngiel, twardy jak stal, zimny jak kamień, wyrastający z szeregu kryjących się w cieniu kamienic bandziorów, swego czasów bardzo niebezpieczny. Enrique Sánchez Abulí sprytnie wykorzystuje przerwę w publikacji swojego komiksu i postarza swojego bohatera. Torpedo 1972. O losie ależ to boli! to kontynuacja kryminalnej serii, człowiek huragan bardziej przypomina tu geriatryczne niespodziewane wiatry, choć nadal spustoszeń może narobić.

A w poprzednim odcinku…

To nie jest pierwsza przygoda Torpedo, bo pojawiał się w czarno-białym komiksie Abulí rysowany przez Jordiego Berneta. Komiks, którego akcja została umieszczona w 1936, czyli klasycznie dla kina noir doczekał się u nas dwóch wydań, w tym integrala od Non Stop Comics. Po wydawniczej przerwie włoski emigrant, zabójca na zlecenie powrócił, a Torpedo 1972. O losie ależ to boli! to drugi tom z jego przygodami. Problem jest tylko taki, że jeśli chciałoby się poczytać poprzednie odcinki, to nie ma jak, bo są wyprzedane. Szkoda, choć tak naprawdę każda przygoda Torelliego broni się sama i wcale wcześniejszych przygód znać nie trzeba, by wsiąknąć w jego świat.

Torpedo 1972. O losie ależ to boli

Dla kogo jest to lektura? Dla wielbicieli gangsterskiego klimatu, kina noir, filmów Tarantino, Darwyna Cooke’a (zwłaszcza jeżeli podobał się wam Parker – więcej tu – klik) i Franka Millera (z etapu Daredevila i Sin City), ale i oczywiście samego Torpedo 1936. Bohaterem nadal jest Luca Torelli, bezwzględny zabójca, traktujący kobiety przedmiotowo, zapłatę wydzierający siłą, nawet jeśli trzeba ją odebrać w naturze, ale jednak kilka rzeczy zdążyło się zmienić, bo i kino noir zaszyło się w przeszłości.

Sprytnie wykorzystana przerwa wydawnicza

Z widocznych gołym okiem zmian to przede wszystkim warstwa graficzna. Torpedo 1972. O losie ależ to boli! to komiks kolorowy, choć barwy są tonowane, a całość klimatycznie zalana jest tuszem, nawiązując do klasycznego kina, ale na zasadzie listu miłosnego, a nie sztucznego odgrywania scen. Podobnie jest w kresce Eduardo Risso, która wygląda świeżo, ale sieje skojarzeniami do komiksów z minionej epoki. Co nie oznacza, że rysownikowi nie udało się mnie zaskoczyć kilka razy, bo się udało, choćby w scenie retrospekcji z ładnymi, żywymi zielonymi odcieniami.

Torpedo 1972. O losie ależ to boli

Druga ważna zmiana to wiek bohatera. Duch co prawda ten sam, metody działania te same, ale fizyczność już nie bardzo. W związku z tym hardość Torelliego wystawiana jest na srogą próbę, a akcja skręca trochę w żartobliwą stronę, choć nadal nie jest ani komedią, ani pastiszem gatunku. Ot posiwiały twardziel musi sobie radzić, choć na drodze pojawiają się niespodziewane komplikacje, jak choćby wejście po schodach na piąte piętro budynku.

Stary człowiek, jeszcze może

U boku Torelliego możemy znowu zobaczyć Rascala, kadr z Flipem i Flapem nie pojawia się przez przypadek, bo mamy tu równie udaną parę dwóch bardzo różniących się od siebie facetów. Ich relacja jest tak burzliwa, że aż napędza fabułę swoją dynamiką. Torpedo jest tak twardym charakterem, że aż przejaskrawionym, a Rascal to dość wrażliwy typ, przez co wielokrotnie rechotałem czytając ich dialogi. Pojawiają się mocno nieracjonalne pomysły typu dolegliwości urologiczne najlepiej wyleczyć w domu publicznym, co powoduje lawinę wydarzeń i zabawnych sytuacji.

Torpedo 1972. O losie ależ to boli

No i zgodnie z konstrukcją serii wymyśloną przez Abulíego na samym początku, Torpedo ma misję, w której ma kogoś wyeliminować. Akcja przebiega z kilkoma komplikacjami, momentami parskałem niczym koń na derbach, choć znalazło się też w samym środku cudne nawiązanie do jednej akcji z przeszłości, ze zmuszeniem ofiary do wyskoczenia przez okno. Tak jak w przypadku pewnego niezniszczalnego typa, tak i teraz trzeba było przeprowadzić małą dogrywkę, bo nawet upadek z dużej wysokości nie jest pewny co do rezultatu.

Torpedo 1972. O losie ależ to boli! to oczywiście świetna rozrywka, ale zdecydowanie za krótka, historia kończy się na 52 stronie, po czym popatrzeć można na szkice i to tyle. Nie obraziłbym się na więcej, tak samo, jak i na reedycje, bo chętnie postawiłbym całość na półce.

Scenarzysta: Enrique Sánchez Abulí

Ilustrator: Eduardo Risso

Tłumacz: Jakub Jankowski

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Seria: Torpedo 1972

Format: 170×260 mm

Liczba stron: 64

Oprawa: twarda

Druk: kolor

Share This: