Wieże Bois-Maury. Wydanie zbiorcze. Tom 1
Grube tomy zbiorcze w twardych oprawach. Lubię je, dobrze wyglądają na półkach i zbierają dużo oryginalnego materiału, co jest dobrą okazją na nadrobienie serii, które kiedyś wychodziły w odcinkach i nie ma szans, aby teraz je kupić. „Wieże Bois-Maury. Wydanie zbiorcze. Tom 1” to potrzebne wznowienie w nowej formie, bo ta seria Hermanna rozpoczęta w latach 80. to komiksowe arcydzieło, którego w sumie nie wiedziałem, że tak bardzo potrzebowałem.


Co w artykule?
Plastyczna wizja średniowiecza
Ostatnio zainteresował mnie „Rycerz Psi Łeb” (KLIK1), z tym że widać od razu, iż jest to przygodówka obleczona w kolczugi i rycerskie zbroje. Z Hermannem jednak jest inaczej, bo już po kilku stronach jestem przekonany, że tak mogło wyglądać średniowiecze. Wizja tego belgijskiego twórcy jest niezwykle sugestywna i działająca na wyobraźnię w sposób plastyczny. Czuć błoto pod butami, a na unoszący się z ogniska dym patrzy się tak, jak na krajobraz przed sobą, a nie jak na rysunek z komiksu.
Zachwyca konstrukcja. Pierwszy zbiorczak zawiera tomy: Babette, Heloiza de Montgri, Germain i niby lekko na pierwszy plan wysuwa się rycerz Aymar, rozważający, w jaki sposób może odzyskać swoje włości. I zamek oczywiście. Ale w zasadzie inne postacie przedstawiane są tak szczegółowo, że trudno mówić o jakichś drugoplanowych bohaterach.


Konstrukcja i bohaterowie
Można to porównać do jednej z całostronicowych ilustracji, której inna wersja trafiła też na tył albumu. Trwa budowa holu o mnogiej ilości łuków. Każdy z nich jest tak samo ważny, każdy składa się z wielu kamiennych bloków i każdy to majstersztyk budownictwa, któremu poświęcono mnóstwo wysiłku. Kiedy wszystkie łuki i ściany nośne zostaną ukończone, będzie można podziwiać całość. Póki co pną się w górę, a z dołu można tylko patrzeć z rozdziawioną buzią. Patrząc w kierunku jednego, widzi się szereg łuków znajdujących się zarówno z boku, jak i za nim.
Kreseczki, kropeczki i włochate twarze. Z rzadka trafia się ktoś o gładkim licu, co oczywiście od razu jest oznaką statusu społecznego. Królują jednak brzydkie gęby, krępe ciała wbite w wystrzępione łachmany, poświadczające, że trudno było dbać o higienę osobistą. W postawie wieśniaka czuć ogrom ciężkiej pracy, na jego skórze palące słońce, a we włosach nieubłagany wiatr wiejący tam, gdzie chce. Mimo że Wieże Bois-Maury to nie wybieg modelek o doskonałej aparycji, ja nie zmieniłbym ani jednej kreseczki. Plansze Hermanna to historyczne arcydzieło pokazujące stroje i przedmioty codziennego użytku, oddające atmosferę epoki i obyczaje. W sposób niemal namacalny można wejść do wiejskiej chaty i usiąść z rodziną Babette do stołu.


Realistyczne portrety i życie codzienne
A właśnie, to biedne dziewczę. Skoro komuś dedykowany jest tom, to chyba świadczy, że to ktoś, kogo jeszcze nieraz spotkamy. I tu pojawia się brutalność – scenariusza, epoki i zwyczajów. Serce nie sługa, ale jak twierdzi autor, krnąbrność w średniowieczu karano dużo bardziej stanowczo. A kradzieże czy pozbawienie innych żywności mogły spotkać się z najwyższą karą. Bo tu nie ma przelewek ani zbędnego tłumaczenia – jest tylko twardy kij.
Hermann jest tu głównym architektem i budowniczym. Przez wiele wątków przepycha jednego ze zwyczajnych robotników, wystawiając go na szereg okoliczności. Włóczy się on po wiejskich zagajnikach, wspina po drabinach na placu budowy, trafia do wilgotnego lochu, a potem pomaga w gospodarstwie i… długo by jeszcze wymieniać. Za każdym razem prowadzi to do ukazania codziennej rzeczywistości danego kręgu społecznego, a okazji, by powłóczyć się po polach i zajrzeć do różnych wnętrz, jest tu bez liku.


„Wieże Bois-Maury. Wydanie zbiorcze. Tom 1” to tylko 144 strony, a dzieje się bardzo dużo, włącznie ze szturmem na zamek i wykorzystaniem specyficznej jednostki, którą określiłbym jako wilki w owczych skórach. Atak przeprowadzony jest z taktyczną precyzją i po odpowiednim przygotowania. Czuć siłę i pęd tarana, a huk wywołany przy uderzeniu o bramę niesie się po polach i słuchać go już z dala.
Zaczarowany przez Hermanna
Ciekawy zabieg zastosowano w dymkach, które są kolorowe i dostosowane do pory dnia oraz nastroju. To chyba pierwszy raz, kiedy spotykam się z takim rozwiązaniem. Uzupełnia ono warstwę graficzną i świetnie współgra z pozostałymi kolorami.
To nie jest mój pierwszy komiks Hermanna, choć „Brigantus” (KLIK2) powstał już we współpracy z jego synem, tak samo jak dalsze tomy tej serii, wydawane pod tytułem „Bois-Maury” (bez wież). Poprzednio byłem zaintrygowany i miałem lekkie obiekcje, tym razem jestem totalnie zaczarowany i błagam o więcej. A szansa na przynajmniej jeszcze jeden integral w tym roku jest.
Scenarzysta: Hermann
Ilustrator: Hermann
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawca: Elemental
Seria: Wieże Bois-Maury
Liczba stron: 144
Oprawa: Twarda
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo










