Tyler Cross
Tyler Cross – złodupiec totalny
Historia, jaką tym razem zdecydował się opowiedzieć nam Fabien Nury, diametralnie różni się od tych, które znamy już z komiksów wydanych przez OMG!. Tym razem francuski scenarzysta serwuje nam gangsterską opowieść, umiejscowioną gdzieś w okolicy granicy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem. Jak nie trudno się domyślić, punktem skupiającym całą uwagę czytelnika ma być główny bohater. Gangster twardy jak przeterminowana guma do żucia, tytułowy
Bohatera poznajemy już jako doświadczonego przestępcę o wyrobionej renomie. Dostaje on poważne, warte pokaźną sumkę zlecenie na przejęcie 20 kilogramów heroiny od konkurencyjnej mafii. Oferta okazuje się na tyle kusząca, że bohater podejmuje się zlecenia, jednak nie wszystko idzie zgodnie z jego planem. I tu właśnie zaczyna się najciekawsza część opowieści. Tyler trafia bowiem do małej mieściny rządzonej przez dynastię rodziny Pragg, która, krótko mówiąc, jest właścicielem całego miasteczka Black Rock. Komplikacje podczas przejęcia narkotyków zmuszają głównego bohatera do pozostania w mieście i w efekcie kilku błędnych decyzji nie tylko sprawa narkotykowa jeszcze bardziej się komplikuje. Gangster daje się bowiem wciągnąć w sprawy rodzinne Praggów.
Nie ma lekko
Nury w swoim komiksie ukazuje nam tyranię despotycznie panującej w miasteczku Black Rock rodziny Pragg jako zło wcielone, któremu stawia czoło wkurzony gangster. Mniej więcej w połowie albumu kończy się opowieść o postaciach i ich motywacji i zaczyna się wspomniana wyżej akcja. Już od pierwszych kadrów główny bohater pozuje na super twardziela, jednak jego charakter najlepiej ukazuje zachowanie właśnie podczas akcji. Zimny, wyrachowany i opanowany mafioso morduje bez mrugnięcia okiem. Krótko mówiąc, likwiduje wszystko, co stoi mu na drodze do osiągnięcia celu.
Fascynująca prostota
Na dodatkową pochwałę, poza świetną fabułą, zasługują też znakomite ilustracje. Bruno wyśmienicie dostosował rysunki do prostej, acz brutalnej opowieści. Grube kontury, płaskie kolory, proste tła i nieco karykaturalny wygląd postaci. Taki opis bardziej pasuje do nagany dla rysownika, lecz w tym przypadku to idealne odzwierciedlenie tego, co chciał w swoim komiksie ukazać scenarzysta.
Prostota opowieści, rysunków i samego twardzielskiego bohatera ma w sobie jakąś moc, lektura komiksu daje bowiem mnóstwo satysfakcji. Szczerze polecam, a w szczególny sposób fanom serii Parker, którzy na pewno dostrzegą wiele podobieństw, ale i wiele różnic pomiędzy tymi tytułami. Ja świetnie się bawiłem przy tym komiksie, zachęcam też i Was.
Paweł Warowny